Bony podarunkowe Podaruj ebooka
ODBIERZ TWÓJ BONUS: »

Opinie czytelników - Krajobraz po życiu. Śladami Galicji. Opowieści o ludziach i miejscach (4)

6

2020-11-08
bez podpisu
W cieniu parkowej alei leży zbiorowy grób, w którym spoczywają ciała ofiar zabitych podczas pewnej czerwcowej nocy. Pamięć o tamtych wydarzeniach wciąż pozostaje żywa wśród mieszkańców Zbydniowa i okolic, o czym świadczą m.in. liczne znicze zapalane 1 listopada każdego roku na mogile pomordowanych. Leżą w niej szczątki 19 osób trzynastu kobiet, czterech mężczyzn i dwójki dzieci. Z relacji prasowych i rozmów ze świadkami tamtego okresu wynika, że inicjatorem masakry był emerytowany kapitan SS Martin Fuldner pełniący funkcję zarządcy dóbr Lubomirskich. Był amatorem starej porcelany, a bywając czasem w dworze Horodyńskich musiał prędzej czy później wypatrzyć piękny, stary serwis z miśnieńskiej porcelany. Dodatkowym motywem był zapewne też doskonały stan majątku, do którego oprócz obszernego, piętrowego dworu w dużym parku, należały: młyn, gorzelnia, tartak i zarodowa stadnina koni. Nadarzającą okazję stworzyli Niemcy przysyłając w okolice na kwaterę kompanię pancernego pułku grenadierów SS i policji. Był on idealnym narzędziem do realizacji planu przejęcia majątku. Pogodny, czerwcowy dzień dobiegł końca, zmierzch zapadł późno ? wszak był to jeden z najdłuższych dni w roku. Odbył się właśnie ślub siostrzenicy pani domu, Teresy Wańkowiczówny z Antonim Mierzejewskim. Domownicy po dniu pełnym wrażeń powoli układali się do snu. Idyllę przerwał gwałtowny łomot do drzwi wejściowych. Słysząc to siostra gospodarza zeszła otworzyć ? była pierwszą ofiarą tej nocy. Dwór był otoczony przez niemieckich żołnierzy. Odgłos strzału zaniepokoił gospodarza, który zbiegł przedstawiając się jako właściciel dworu. Najprawdopodobniej nie zdążył dokończyć zdania... Rozpoczął się systematyczny mord. Esesmani rozpierzchli się po całym dworze, szukając pozostałych jeszcze przy życiu. Znajdując ich strzelali. Kilka osób zostało zastrzelonych w łóżkach. Zorganizowany mord spotkał wszystkich, których esesmani zastali w pokojach. Metodyka nakazywała również sprawdzić, czy na pewno wszyscy zginęli ? liczba łóżek i ofiar nie zgadzała się. Aby mieć pewność, że ewentualni uciekinierzy lub ukrywający się nie wyszli z tego cało, z ustawionych w parku karabinów maszynowych gęsto ostrzelano strych. Z dwóch synów gospodarza ukrytych w schowku na strychu dworku, jeden został lekko ranny. Żołnierze przekonani o wykonaniu zadania, powyciągali weselne trunki oraz pożywienie. Rozpoczęli fetować udaną akcję. Świt zmusił Niemców do uporządkowania należało pochować zwłoki zabitych. Wykopano duży dół, do którego przewieziono ciała konną platformą i wrzucono. Epilog Kilka miesięcy później pod charzewicki pałac zajechała bryczka z mężczyznami w niemieckich mundurach. Pod osłoną wieczornych ciemności weszli do salonu. Zdziwiony mężczyzna w pierwszej chwili sądził, że to żart, jednak na widok lufy rewolweru podniósł ręce. Jeden z przybyłych zaczął czytać: ?Wyrokiem Sądu Podziemnego Rzeczypospolitej Polskiej...?. Następnie powtórzył to po niemiecku i schował kartkę do kieszeni. Zdziwiony mężczyzna zrozumiał... Tym mężczyzną był Martin Fuldner. To jedna z historii przedstawionych w książce przez Barbarę Gaweł. Są nimi opowieści przypominające niestworzone historie opowiadane przez Isaaca Bashevisa Singera. Tyle że te zdarzyły się naprawdę. Krajobraz po życiu to podróż w czasie po życiorysach, wydarzeniach i miejscach mało znanych lub całkiem nieznanych. Te miejsca, zwykłe miejsca są związane z niezwykłymi ludźmi i nieprawdopodobnymi wydarzeniami. Tak nieprawdopodobnymi, że aż trudno uwierzyć. Wszystko opowiedziane nieskazitelną polszczyzną, opatrzone zdjęciami i oparte na bogatym materiale źródłowym. Wybierzcie się w niezwykłą podróż serwowaną przez autorkę. Naprawdę warto. #9UrodzinyEbookpointKonkurs
2019-11-30
bez podpisu
Niezwykłe, zaskakujące opowiadania dotyczące Podkarpacia są napisane z wielkim talentem i kulturą - bardzo, bardzo obecnie rzadkie. A dodatkowo książka mówi o niesamowitych rzeczach.
2020-12-11
Anna
Fajna, lekka książka. Momentami trochę smutna, ale generalnie to taka przyjemna, niezobowiązująca lektura.
2021-06-03
Celina
Ciekawe opowieści o dziś po części zapomnianych ludziach i miejscach autorstwa Barbary Gaweł napisane z wielkim talentem i kulturą. Podoba mi się taki sposób pisania, swobodnie, bez zadęcia i encyklopedycznej nudy, w tonie łagodnym i wyrozumiałym. Autorka zastosowała inną perspektywę przedstawienia wybranych miejsc i bohaterów, którym chce przywrócić należytą pamięć. Bo to ona jest bohaterką. Pamięć. Ponadto opowieści wzbogacają rozumienie dawnych czasów, które nie są czarno-białe, ale mają wiele odcieni szarości, mają swoje zakończenie pisane z perspektywy czasowo odległej, co pozwala na ogarnięcie ich całości życia i dokonań. Mamy więc Radomyśl Wielki, Zbydniów, Łańcut, Sieniawę, Medykę, Stare Brusno, Jasło, Krosno, Hutę Polańska, Amerykę, Hollywood. Niby małe galicyjskie miejscowości, ale ich orbity w skali micro łączyły się ze światem w skali macro. Z nich pochodzili nietuzinkowi ludzie, których życie brzmi wręcz jak symfonia. Byli wśród nich: genialny wynalazca Jan Szczepanik, zwany polskim Edisonem, genialny poliglota Andrzej Gawroński, prof. Stanisław Pigoń z Komborni, Izydor Miller z Radomyśla Wielkiego, ojciec Arthura Millera i teść Merylin Monroe, księżna Izabela Czartoryska, rzeźbiarz Grzegorz Kuźniewycz, hrabianka Henrietta Ankwiczówna z Machowej i Mickiewicz, Percy z Krosna, zapaśnik Jan Cyganiewicz z Jodłowej, Mojsze Agatstein, czyli Mieczysław Jastrun z Jodłowej, Horodyńscy ze Zbydniowa, genialny chemik Kazimierz Kling, kolega Mościckiego. Może wystarczy. Ich historie są niesamowite, trzymają w napięciu, świadczą o niesamowitym dziedzictwie kulturowym Galicji, która była miejscem różnorodności wszelkiej ? kulturowej, religijnej, narodowej. Nie było to miejsce łatwe do życia. Mimo jednak różnych napięć dogadywały się ze sobą różne narodowości i wyznania. Tam, gdzie przenikają się kultury, zwyczaje czy religie, ludzie lepiej się poznają, więcej jest w nich wzajemnego zrozumienia i szacunku niż uprzedzeń. Kiedy człowiek otwiera się na to, co jest wokół, staje się po prostu bogatszy.