Bony podarunkowe Podaruj ebooka
ODBIERZ TWÓJ BONUS: »
« < 4662 4663 4664 4665 4666 ... 4685 > »

Wałkowanie Ameryki

Ameryka prawdziwie "przeWałkowana"

Czy można "opowiedzieć” Amerykę? Znaleźć jej statystycznego mieszkańca, zrozumieć jego postawy, podejście do religii i kwestii wolności? Opisać paradoksy, prawo tworzone na precedensach? Odbyć z czytelnikiem podróż, w czasie której spotka się dziesiątki osobowości? Można.

Trzeba być jednak nie tylko świetnym dziennikarzem radiowym, ale także… pisarzem. To połączenie jest, oczywiście, możliwe. Oto kolejny dowód: Marek Wałkuski.
O ukazującej się właśnie książce "Wałkowanie Ameryki" pisze Michał Nogaś.

Kiedy samoloty uderzały w wieże World Trade Center, Marek przygotowywał się do kolejnego wydania porannego "Zapraszamy do Trójki”. Jego oczy, tak jak i oczy całego świata, zwrócone były wówczas na Stany Zjednoczone. Wtedy nie mógł nawet jednak podejrzewać, że za kilka miesięcy jego życie całkowicie się zmieni. " W styczniu 2002 roku zostałem oddelegowany do Waszyngtonu jako korespondent Polskiego Radia” – pisze w pierwszym zdaniu pierwszego rozdziału. Słuchacze Trójki – na wieść o tym – mocno posmutnieli, a Wałkuski zaczął przygotowywania do najważniejszego, być może, zadania w swoim życiu. Trzeba było nieco podszkolić język angielski – by móc swobodnie porozumiewać się nie tylko na ulicy, ale i na korytarzach Kongresu, wynająć mieszkanie, sprowadzić rodzinę, odnaleźć się w innej rzeczywistości. Słowem – stworzyć nowy dom. Dekadę później, w tym – już wcale nie takim nowym – domu, zaczął spisywać swoją opowieść o odkrywaniu Ameryki. Jako osoba niezwykle spostrzegawcza – miał o czym pisać.

Wiele rzeczy widać, oczywiście, gołym okiem. To, że Stany Zjednoczone są etnicznym tyglem, prawdziwą wieżą Babel, że do dziś można się tam zetknąć ze skutkami segregacji rasowej. Także to, że nigdzie na świecie, na terytorium jednego państwa, nie mieszka tylu wyznawców najróżniejszych religii, założycieli kościołów i związanych z wiarą stowarzyszeń. A także i to, że Amerykanie niezwykle cenią sobie wolność – gwarantowaną w konstytucji, że wielu z nich nie wyobraża sobie życia bez prawa do posiadania w swym domu broni, że czują się wybrani, by przewodzić światu. Ale Marek Wałkuski postanowił głębiej przyjrzeć się każdemu z tych tematów. Oparł się nie tylko na własnych obserwacjach, ale bardzo dokładnie wczytał się w wyniki badań opinii publicznej, w prace socjologów i innych naukowców. Efekt jest znakomity – w trzynastu rozdziałach prawdziwie "przewałkował” Stany Zjednoczone (nierzadko z wrodzonym sobie poczuciem humoru), oddając jednocześnie do rąk czytelników wciągającą i pouczającą książkę.

Niezależnie od tego, na której stronie tę książkę otworzymy, opowieść Marka porywa nas natychmiast. "Wałkowanie Ameryki” skrzy się bowiem od anegdot, nieznanych powszechnie faktów, interesujących spostrzeżeń autora. Pierwszy z brzegu przykład – zajrzyjmy do rozdziału drugiego ("Dzieci wuja Sama”). Pisząc o wychowaniu patriotycznym, Wałkuski wspomina o "Przysiędze wierności fladze”, składanej przez uczniów codziennie przed rozpoczęciem lekcji (" co oznacza, że przeciętny uczeń przez dwanaście lat edukacji w podstawówce, gimnazjum i liceum ponad 2000 razy przysięga wierność amerykańskiej fladze ”). Przypomina, że w latach 30. XX wieku tekstowi roty sprzeciwili się świadkowie Jehowy. Argumentując przy tym, że przysięgę wierności składać mogą jedynie Bogu. Orzeczenie Sądu Najwyższego, odrzucające ich skargę, inni obywatele przyjęli jednoznacznie. Uznano że świadkowie Jehowy nie są patriotami. Byli za to atakowani, nierzadko w brutalny sposób. By zapobiec dalszym aktom samosądów, Sąd Najwyższy USA zmienił orzeczenie, przyznając że " zawarte w konstytucji (…) prawo do wolności wypowiedzi oznacza również prawo do milczenia ”. I taka interpretacja obowiązuje do dziś.
W innym, szóstym rozdziale "Raj dla bogów”, Wałkuski przybliża polskiemu czytelnikowi niezwykłą mozaikę różnych amerykańskich kościołów i – co ważne – także ich przywódców. Przytacza także dane, z których wynika, że 44 proc. Amerykanów uważa, że otrzymało od Boga misję do spełnienia, że mogą mówić o sobie, że są błogosławieni. W kraju, w którym rozdział kościoła od państwa jest bardzo wyraźny i w którym religia jest w życiu publicznych wszechobecna, gdzie za wierzących uważa się 90 proc. obywateli i gdzie – w ciągu życia – wiarę zmienia 1 z nich, konkurencja między kościołami jest niezwykle silna. Kapłani prześcigają się w pomysłach na to, jak przyciągnąć wiernych. Marek Wałkuski cytuje w swej książce teksty z przydrożnych tablic, stojących w bezpośredniej bliskości kościołów w różnych stanach: " Bóg jest w odległości jednej modlitwy”, "W piekle nie ma klimatyzacji”, "Modlitwa – bezprzewodowy i darmowy dostęp do Boga”, „Są pytania, na które Google nie da odpowiedzi ”. Choć czasem ta walka o wiernego przybiera co najmniej dziwne formy – "Jedno ze zgromadzeń baptystycznych z Missouri reklamowało się hasłem: ‘Najlepsza pozycja to ta na klęczkach’” – dodaje.

Pisząc o amerykańskim etnicznym tyglu, szukając jednocześnie typowego mieszkańca Stanów Zjednoczonych, Wałkuski podaje dane, od których aż kręci się w głowie! Typowy amerykański Kowalski nazywa się James Smith , waży 88 kg przy 177,5 cm wzrostu, zjada rocznie 8 kg boczku i wypija 190 litrów napojów gazowanych, jego droga z domu do pracy wynosi 25 km. Być może ma polskie korzenie (3,2 proc. obywateli), być może jego przodkowie przybyli z Niemiec (niemieccy Amerykanie mieli dwóch prezydentów – Eisenhovera i Hoovera), może uwielbia kurczaka z goframi, świeżymi owocami i syropem klonowym? Prawdopodobnie nie ma nawet paszportu – bo i po co, wakacje zwykle spędza podróżując po innych stanach? Jedno jest pewne – i zatrważające – typowy Smith sięga po jedną książkę w roku! I choć "Wałkowanie Ameryki” to udana próba opisania całego społeczeństwa tego czwartego pod względem wielkości terytorium i trzeciego pod względem liczby mieszkańców kraju, autor nie zapomina o własnych korzeniach. Osobny rozdział poświęca 10-milionowej Polonii (nasi pradziadkowie byli w grupie pierwszych osadników, uznawano ich za znakomitych rzemieślników), mocno stereotypowemu postrzeganiu jej przez innych mieszkańców Stanów Zjednoczonych (w zdecydowanej większości także potomkom emigrantów), wspomina o tzw. "polish jokes” (" – Jak pokonać polską kawalerię? – Wyłączyć karuzelę. ”). Co ciekawe, przytacza teorię, jakoby źródłem niewybrednych żartów o Polakach była faszystowska propaganda, której odpryski trafiły do USA wraz z imigrantami z Niemiec. Wydaje się jednak, że prawda leży gdzie indziej – pierwszymi emigrantami znad Wisły byli prości chłopi, mający w Nowym Świecie problemy nie tylko lingwistyczne. Wałkuski, skłaniając się ku tej wersji, cytuje w swej książce brytyjskiego socjologa i specjalistę od humoru etnicznego Christie Daviesa. I choć mieszkańcy USA czasem sobie z polskich sąsiadów niewybrednie żartują, każdy, kto choć raz był w Stanach Zjednoczonych, wie, że Polska i tak jest obecna w prawie każdym amerykańskim domu (z czego lokatorzy często nie zdają sobie sprawy…). Najpopularniejsza w USA woda mineralna to "Poland Spring” – źródło bije w miasteczku w stanie Maine.

Na każdy z poruszanych tematów Marek Wałkuski ma polskiemu czytelnikowi wiele do powiedzenia. Niezależnie od tego, czy jest to opowieść o genealogicznym archiwum Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (mormoni) i o chrztach udzielanych przez jego członków innym – "niewiernym” – już po ich śmierci (mormoni ochrzcili np. papieża Jana Pawła II!) czy też gdy pisze o przywódcy pewnego indiańskiego plemienia, który specjalizował się w walce z… aligatorami, nie sposób nie zauważyć tytanicznej wręcz pracy, jaką włożył w powstanie tej książki. Efekt jest taki, że trzynaście rozdziałów – mimo że pełnych faktów, danych, nazwisk i nazw własnych – czyta się jak świetną powieść, choć przecież wszystko jest w "Wałkowaniu Ameryki” z życia wzięte.
By jednak do końca być szczerym, przyznam, że jest coś, co nie do końca mi się w tej książce podoba. To brak zdjęć, które znakomicie ilustrowałyby Markowe wyprawy, spotkania, opisy. Na szczęście na radiowych stronach internetowych możemy to nadrobić – w naszej galerii zamieszczamy kilkanaście zdjęć autorstwa Marka Wałkuskiego. Dzięki nim możemy spojrzeć na Stany Zjednoczone, na ich różnorodność, jego oczami.
Polskie Radio Michał Nogaś, 2012-09-14

Wałkowanie Ameryki (twarda oprawa)

Ameryka prawdziwie "przeWałkowana" Czy można "opowiedzieć” Amerykę? Znaleźć jej statystycznego mieszkańca, zrozumieć jego postawy, podejście do religii i kwestii wolności? Opisać paradoksy, prawo tworzone na precedensach? Odbyć z czytelnikiem podróż, w czasie której spotka się dziesiątki osobowości? Można. Trzeba być jednak nie tylko świetnym dziennikarzem radiowym, ale także… pisarzem. To połączenie jest, oczywiście, możliwe. Oto kolejny dowód: Marek Wałkuski. O ukazującej się właśnie książce "Wałkowanie Ameryki" pisze Michał Nogaś. Kiedy samoloty uderzały w wieże World Trade Center, Marek przygotowywał się do kolejnego wydania porannego "Zapraszamy do Trójki”. Jego oczy, tak jak i oczy całego świata, zwrócone były wówczas na Stany Zjednoczone. Wtedy nie mógł nawet jednak podejrzewać, że za kilka miesięcy jego życie całkowicie się zmieni. " W styczniu 2002 roku zostałem oddelegowany do Waszyngtonu jako korespondent Polskiego Radia” – pisze w pierwszym zdaniu pierwszego rozdziału. Słuchacze Trójki – na wieść o tym – mocno posmutnieli, a Wałkuski zaczął przygotowywania do najważniejszego, być może, zadania w swoim życiu. Trzeba było nieco podszkolić język angielski – by móc swobodnie porozumiewać się nie tylko na ulicy, ale i na korytarzach Kongresu, wynająć mieszkanie, sprowadzić rodzinę, odnaleźć się w innej rzeczywistości. Słowem – stworzyć nowy dom. Dekadę później, w tym – już wcale nie takim nowym – domu, zaczął spisywać swoją opowieść o odkrywaniu Ameryki. Jako osoba niezwykle spostrzegawcza – miał o czym pisać. Wiele rzeczy widać, oczywiście, gołym okiem. To, że Stany Zjednoczone są etnicznym tyglem, prawdziwą wieżą Babel, że do dziś można się tam zetknąć ze skutkami segregacji rasowej. Także to, że nigdzie na świecie, na terytorium jednego państwa, nie mieszka tylu wyznawców najróżniejszych religii, założycieli kościołów i związanych z wiarą stowarzyszeń. A także i to, że Amerykanie niezwykle cenią sobie wolność – gwarantowaną w konstytucji, że wielu z nich nie wyobraża sobie życia bez prawa do posiadania w swym domu broni, że czują się wybrani, by przewodzić światu. Ale Marek Wałkuski postanowił głębiej przyjrzeć się każdemu z tych tematów. Oparł się nie tylko na własnych obserwacjach, ale bardzo dokładnie wczytał się w wyniki badań opinii publicznej, w prace socjologów i innych naukowców. Efekt jest znakomity – w trzynastu rozdziałach prawdziwie "przewałkował” Stany Zjednoczone (nierzadko z wrodzonym sobie poczuciem humoru), oddając jednocześnie do rąk czytelników wciągającą i pouczającą książkę. Niezależnie od tego, na której stronie tę książkę otworzymy, opowieść Marka porywa nas natychmiast. "Wałkowanie Ameryki” skrzy się bowiem od anegdot, nieznanych powszechnie faktów, interesujących spostrzeżeń autora. Pierwszy z brzegu przykład – zajrzyjmy do rozdziału drugiego ("Dzieci wuja Sama”). Pisząc o wychowaniu patriotycznym, Wałkuski wspomina o "Przysiędze wierności fladze”, składanej przez uczniów codziennie przed rozpoczęciem lekcji (" co oznacza, że przeciętny uczeń przez dwanaście lat edukacji w podstawówce, gimnazjum i liceum ponad 2000 razy przysięga wierność amerykańskiej fladze ”). Przypomina, że w latach 30. XX wieku tekstowi roty sprzeciwili się świadkowie Jehowy. Argumentując przy tym, że przysięgę wierności składać mogą jedynie Bogu. Orzeczenie Sądu Najwyższego, odrzucające ich skargę, inni obywatele przyjęli jednoznacznie. Uznano że świadkowie Jehowy nie są patriotami. Byli za to atakowani, nierzadko w brutalny sposób. By zapobiec dalszym aktom samosądów, Sąd Najwyższy USA zmienił orzeczenie, przyznając że " zawarte w konstytucji (…) prawo do wolności wypowiedzi oznacza również prawo do milczenia ”. I taka interpretacja obowiązuje do dziś. W innym, szóstym rozdziale "Raj dla bogów”, Wałkuski przybliża polskiemu czytelnikowi niezwykłą mozaikę różnych amerykańskich kościołów i – co ważne – także ich przywódców. Przytacza także dane, z których wynika, że 44 proc. Amerykanów uważa, że otrzymało od Boga misję do spełnienia, że mogą mówić o sobie, że są błogosławieni. W kraju, w którym rozdział kościoła od państwa jest bardzo wyraźny i w którym religia jest w życiu publicznych wszechobecna, gdzie za wierzących uważa się 90 proc. obywateli i gdzie – w ciągu życia – wiarę zmienia 1 z nich, konkurencja między kościołami jest niezwykle silna. Kapłani prześcigają się w pomysłach na to, jak przyciągnąć wiernych. Marek Wałkuski cytuje w swej książce teksty z przydrożnych tablic, stojących w bezpośredniej bliskości kościołów w różnych stanach: " Bóg jest w odległości jednej modlitwy”, "W piekle nie ma klimatyzacji”, "Modlitwa – bezprzewodowy i darmowy dostęp do Boga”, „Są pytania, na które Google nie da odpowiedzi ”. Choć czasem ta walka o wiernego przybiera co najmniej dziwne formy – "Jedno ze zgromadzeń baptystycznych z Missouri reklamowało się hasłem: ‘Najlepsza pozycja to ta na klęczkach’” – dodaje. Pisząc o amerykańskim etnicznym tyglu, szukając jednocześnie typowego mieszkańca Stanów Zjednoczonych, Wałkuski podaje dane, od których aż kręci się w głowie! Typowy amerykański Kowalski nazywa się James Smith , waży 88 kg przy 177,5 cm wzrostu, zjada rocznie 8 kg boczku i wypija 190 litrów napojów gazowanych, jego droga z domu do pracy wynosi 25 km. Być może ma polskie korzenie (3,2 proc. obywateli), być może jego przodkowie przybyli z Niemiec (niemieccy Amerykanie mieli dwóch prezydentów – Eisenhovera i Hoovera), może uwielbia kurczaka z goframi, świeżymi owocami i syropem klonowym? Prawdopodobnie nie ma nawet paszportu – bo i po co, wakacje zwykle spędza podróżując po innych stanach? Jedno jest pewne – i zatrważające – typowy Smith sięga po jedną książkę w roku! I choć "Wałkowanie Ameryki” to udana próba opisania całego społeczeństwa tego czwartego pod względem wielkości terytorium i trzeciego pod względem liczby mieszkańców kraju, autor nie zapomina o własnych korzeniach. Osobny rozdział poświęca 10-milionowej Polonii (nasi pradziadkowie byli w grupie pierwszych osadników, uznawano ich za znakomitych rzemieślników), mocno stereotypowemu postrzeganiu jej przez innych mieszkańców Stanów Zjednoczonych (w zdecydowanej większości także potomkom emigrantów), wspomina o tzw. "polish jokes” (" – Jak pokonać polską kawalerię? – Wyłączyć karuzelę. ”). Co ciekawe, przytacza teorię, jakoby źródłem niewybrednych żartów o Polakach była faszystowska propaganda, której odpryski trafiły do USA wraz z imigrantami z Niemiec. Wydaje się jednak, że prawda leży gdzie indziej – pierwszymi emigrantami znad Wisły byli prości chłopi, mający w Nowym Świecie problemy nie tylko lingwistyczne. Wałkuski, skłaniając się ku tej wersji, cytuje w swej książce brytyjskiego socjologa i specjalistę od humoru etnicznego Christie Daviesa. I choć mieszkańcy USA czasem sobie z polskich sąsiadów niewybrednie żartują, każdy, kto choć raz był w Stanach Zjednoczonych, wie, że Polska i tak jest obecna w prawie każdym amerykańskim domu (z czego lokatorzy często nie zdają sobie sprawy…). Najpopularniejsza w USA woda mineralna to "Poland Spring” – źródło bije w miasteczku w stanie Maine. Na każdy z poruszanych tematów Marek Wałkuski ma polskiemu czytelnikowi wiele do powiedzenia. Niezależnie od tego, czy jest to opowieść o genealogicznym archiwum Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (mormoni) i o chrztach udzielanych przez jego członków innym – "niewiernym” – już po ich śmierci (mormoni ochrzcili np. papieża Jana Pawła II!) czy też gdy pisze o przywódcy pewnego indiańskiego plemienia, który specjalizował się w walce z… aligatorami, nie sposób nie zauważyć tytanicznej wręcz pracy, jaką włożył w powstanie tej książki. Efekt jest taki, że trzynaście rozdziałów – mimo że pełnych faktów, danych, nazwisk i nazw własnych – czyta się jak świetną powieść, choć przecież wszystko jest w "Wałkowaniu Ameryki” z życia wzięte. By jednak do końca być szczerym, przyznam, że jest coś, co nie do końca mi się w tej książce podoba. To brak zdjęć, które znakomicie ilustrowałyby Markowe wyprawy, spotkania, opisy. Na szczęście na radiowych stronach internetowych możemy to nadrobić – w naszej galerii zamieszczamy kilkanaście zdjęć autorstwa Marka Wałkuskiego. Dzięki nim możemy spojrzeć na Stany Zjednoczone, na ich różnorodność, jego oczami.
Polskie Radio Michał Nogaś, 2012-09-14

Podręcznik Przygody Rowerowej

(...) To, czego nie udało mi się zmieścić w ramach niniejszego tekstu znajdziecie w Podręczniku przygody rowerowej - obszernej, bo przeszło 300 stronicowej, ciekawie napisanej lekturze. Jest to zbiór wszelkiego rodzaju porad, opowieści z podróży i pomysłów opowiedziany doświadczeniami wielu rowerowo-podróżniczych wyjadaczy. Wiele technicznych kwestii łatwiej zrozumieć, gdy zilustrowane są konkretnym przykładem, a tych w poradniku zapewniam nie brakuje. Pozycja autorstwa Ani i Roberta Maciągów ukazała się nakładem Wydawnictwa Bezdroża. Serdecznie polecam!
BikeBoard Daniel Klawczyński, 2012-08-01

Podręcznik Przygody Rowerowej

To nie jest poradnik o tym, jak mądrze kręcić pedałami, żeby się za bardzo nie spocić. To porady rowerowych podróżników, którzy doświadczenia zebrali podczas wypraw w odległe zakątki świata. Autorzy, Ania i Robert, przejechali razem tysiące kilometrów, odwiedzając ponad 20 krajów. Radzą, dokąd się wybrać i w jaki sprzęt się zaopatrzyć. Jak zaplanować podróż i jak ciekawie ją przeżyć. „Nieważne, dokąd się jedzie, ale jak fantastyczne przeżycia można przywieźć"- mówią. Wierzymy im!
HAPPY! 2012-09-01

Podręcznik Przygody Rowerowej

(...) "Podręcznik przygody rowerowej", bo o nim mowa, jest książką nie do końca do mnie skierowaną, bo ja jestem typowym rowerzystą miejskim. Zawsze powtarzam, że po mieście się poruszam rowerem, a poza miastem autostopem - choć biorąc pod uwagę, że zasada była czasem łamana (powroty z imprez sopockich autostopem do Gdańska raczej trudno nazwać autostopem pozamiejskim), to w sumie mogłabym ją kiedyś złamać i w drugą stronę... Choć póki co od robienia większej ilości kilometrów odstręcza mnie moja biurwiczna kondycja, no i to, że rower mam zdecydowanie przeznaczony do terenów miejskich, więc żwirki i lasy, i ogólny świat wokół nas spowolniłyby mnie zapewne w sposób bardziej niż frustrujący.

Na rowerach się nie znam nic a nic. Dla mnie rower to ratunek przed zatłoczonym autobusem. Dlatego też kilka informacji z książki przyswoiłam z przyjemnością laika, któremu się tłumaczy jak debilowi. Co było miłe. Miłe też były historyjki podróżnicze z początku książki, które podkreślały na każdym kroku brak kondycji uczestników. Daje to nadzieję, że może i ja mam jakieś szanse w tej zabawie...

Rowerzyści drodzy, sakwiarze, bo tak się się lubicie zwać, co teraz już wiem. Lubię was bardzo, bo w tych wyprawach rowerowych jest podobne pragnienie niezależności, co w wyprawach autostopowych. Moje lenistwo pewnie nie pozwoli mi, aby do was dołączyć na dalekie górskie ścieżki, ale może gdzieś po Polsce czy na innych płaskich terenach na coś się jeszcze skuszę.Tak czy siak miło się czyta o ludziach z pasją, acz nawał technicznych informacji na koniec sprawia, że nie powinnam była czytać tego od deski do deski, tylko robić sobie jakieś literackie przerywniki, bo końcowe instrukcje to coś, do czego się raczej powinno zajrzeć w momencie potrzeby konkretnej informacji. Cóż, specyfika czytania w podróży - za dużo książek ze sobą nie wezmę, więc pozostaje mi czytać od dechy do dechy to, co mam, choćby to był właśnie... Podręcznik. Bez ujmowania podręcznikowi - zresztą pierwsza część podręcznikowa nie jest i przypomina wiele innych podróżniczych uroczych historyjek, które znajdziemy wśród autorów tekstów wszelkiej maści podróżującej, od sakwiarzy, autostopowiczów, po maniaków tanich lotów. Odnosiły się nie tylko do samego roweru, ale także do kultury, przygód po drodze i tego wszystkiego, co się zdarza, kiedy ktoś postanowi pojechać w świat, i w dodatku jeszcze zrobić to odrobinę inaczej niż się ogólnie przyjęło (choć ja tam wiem, na ile inaczej? Znam dużo więcej tych, co to podróżują "alternatywnie" i zaczynam się powoli zastanawiać nad alternatywnością alternatywnego podróżowania, ale wiem też, że w specyficznym środowisku się obracam i o obiektywizm mi trudno bardzo...).

Po całej lekturze pozostała mi głównie sympatia do grupy RuBuTu, która była autorem jednej z historyjek i czasem przewijała się przez techniczne informacje. Ale ja cenię swobodne podejście do przeciwności, humor i nieliniowe przedstawianie historii.
swojadroga.blogspot.com gosia drewa, 2012-08-21
« < 4662 4663 4664 4665 4666 ... 4685 > »