Bony podarunkowe Podaruj ebooka
ODBIERZ TWÓJ BONUS: »
« < 4625 4626 4627 4628 4629 ... 4682 > »

Lady Australia

Lady Australia nie jest zwykłą książką podróżniczą. Nie jest to opowieść o drodze, ale o... miłości. Tak, Marek Tomalik darzy Australię największym uczuciem - kontynent fascynuje go i przyciąga do siebie, jest jego miejscem na ziemi. Gdy inni zawracają, bo szkoda im auta na trudne do przebycia tereny, on korzysta z zaproszenia, podejmuje wyzwanie i kolejny raz przenika istotę Australii.

Książka przypomina fotokast - jest opowieścią wzbogaconą o obraz i dźwięk. Istnienie tekstu i obrazu jest uzasadnione, ale w jaki sposób do książki przemycono dźwięk? Tomalik utkał Lady Australię z kilku opowieści, z których każda ma niesamowicie brzmiący tytuł (obce słowa pochodzą z języków używanych przez przedstawicieli różnych grup etnicznych): Pana (Ziemia), Garrayura (Niebo), Jungku (Ogień/żar), Tjintirka (Konik polny), Punu (Zielone), Kwatye (Woda), Boondie (Skała), Altyerre (Dreamtime), Buya Nagi (Niech będzie światło). Wszystkie rozdziały zostały opatrzone świetnymi zdjęciami oraz sugestią dotyczącą muzyki, która powinna rozbrzmiewać podczas lektury. Ale niepowtarzalną atmosferę tworzy coś jeszcze, naszej podróży towarzyszą bowiem również legendy i... poezja Williama Blake'a oraz poetyckie wtręty autorstwa Tomalika. To j e s t miłość, skoro podróżnik w tak wyrafinowany sposób mówi o swojej lady. On ją ubóstwia i chłonie wszystkimi zmysłami, po powrocie do domu czuje jej zapach na swojej koszuli i słyszy ją w śpiewie ptaków nagranych na kasecie! Mimo iż moje miejsce na ziemi leży na innej półkuli, dałam się ponieść tej pieśni uwielbienia i napawałam się Australią.

Jak wspomniałam na wstępie, nie jest to typowa książka podróżnicza, ale nie jest to zarzut. Lady Australia zdecydowanie wyróżnia się na tle innych książek - Tomalik tchnął w jej karty ducha Australii. Jedyne co mi przeszkadzało podczas lektury to format książki, gdyż wolę lektury mniejsze, poręczniejsze, które mogę spakować do torebki i wygodnie czytać w autobusie. Nie przypadł mi do gustu również fragment z dziennikiem podróży, "standardowy" tekst był przyjemniejszy w odbiorze i bardziej poetycki. Na szczęście zapisków było bardzo niewiele.

Książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że Lady Australia tak mnie zafascynuje!

przystanekswiat.blogspot.com .

Batman i filozofia. Mroczny rycerz nareszcie bez maski

Obecnie granice między kulturą wysoką a kulturą masową się zacierają, a kino rozrywkowe coraz częściej pretenduje do miana kina ambitnego, co widać na przykładzie trylogii o Mrocznym Rycerzu Nolana. Kultura popularna obecnie podbija również uniwersytety – badacze coraz częściej zajmują się analizą jej wytworów i związanych z nią zjawisk. Owocem takiego trendu jest „Batman i filozofia. Mroczny Rycerz nareszcie bez maski”. Czy Mroczny Rycerz i poszukiwanie mądrości tworzą w tym wypadku zgrany duet?

„Batman i filozofia” to zbiór dwudziestu esejów, które są podzielone na sześć działów. Pierwsza część poświęcona jest motywacji bohatera i jego moralnym wyborom, między innymi temu, dlaczego Batman nie zabija Jokera oraz refleksji, czy stworzenie Robina było słuszne. Druga część poświęcona jest porządkowi społecznemu i rządom w Gotham, a trzecia pochodzeniu Batmana. W dziale czwartym analizowana jest tożsamość Mrocznego Rycerza, z kolei w piątym na wybory Batmana autorzy patrzą z perspektywy egzystencjalizmu i taoizmu. Szósta, ostatnia część, jest poświęcona Batmanowi i jego relacjom z bliskimi – Alfredem, Robinem i Supermanem.

Zdecydowanie najciekawsze części to pierwsza i ostatnia – dotyczą fundamentalnych kwestii świata przedstawionego, ale pisane są z naukowej perspektywy i wzbogacają jego interpretację. Te eseje rzucają więcej światła na wydarzenia z uniwersum, szczególnie w porównaniu z tekstami z działu czwartego. Poruszony w nim temat tożsamości Batmana ma duży potencjał, ale niestety dywagacje w esejach są naciągane i nic nie wnoszą do naszego rozumienia postaci, a naukowy żargon został w tym rozdziale przedawkowany. Miłym rozluźnieniem jest wywiad z Bat Tzu, który stanowi wprowadzenie do taoizmu i zapewnia chwilę relaksu.

Dwadzieścia tekstów różnych autorów trudno porównywać, jednak kilka z nich wzbudziło moje szczególne zainteresowanie. „Dlaczego Batman nie zabija Jokera?” Marka D. White’a rozprawia się z podstawowym pytaniem, które zadaje sobie chyba każdy fan tego superbohatera. White zestawia ze sobą utylitaryzm i deontologizm, dwie postawy etyczne, i rozważa, którą reprezentuje Batman. Z kolei Brett Chandler Patterson w eseju „Ziemia niczyja. Porządek społeczny w Gotham i Nowym Orleanie” porównuje sytuacje w obu tych miastach dotkniętych klęską żywiołową (trzęsienie ziemi z „No Man’s Land”, huragan Katrina) i pokazuje, że komiksowe wydarzenia mają często więcej wspólnego z rzeczywistością, niż nam się wydaje, a kultura popularna jest odbiciem naszych codziennych lęków. Esej „Alfred, mroczny rycerz wiary” Christophera M. Drohana poświęcony jest dwóm postawom, reprezentowanym przez Bruce’a i jego lokaja, które zostają przeanalizowane z perspektywy filozofii Kierkegaarda. Z kolei Daniel P. Malloy opisuje przyjaźń między Batmanem a Supermanem, posługując się teoriami Arystotelesa i Nietzschego i wyciągając ciekawe wnioski.

Twórcy z lubością posługują się eksperymentami myślowymi. Na początku taka gimnastyka umysłowa jest ciekawa, ale z czasem staje się nużąca, tym bardziej że takie zabawy bywają mało odkrywcze i kuriozalne, jak pytanie o ulubiony smak lodów, który ma ilustrować spór fanów Batmana i Supermana. Wypada to raczej banalnie. Przedstawione koncepcje filozoficzne są opisane rzetelnie i stanowią przystępne wprowadzenie dla laików w świat filozofii. Książka jest jednak zbiorem artykułów i pewne pojęcia są nadmiernie eksploatowane przez autorów, jak na przykład utylitaryzm i umowa społeczna. Za każdym razem teorie są ponownie wyjaśniane, co z jednej strony pozwala utrwalić wiadomości i czyni książkę pewnego rodzaju podręcznikiem do filozofii, a z drugiej może nudzić. Podobnie ma się sprawa z komiksami omawianymi w publikacji. Regularnie czerpane są przykłady z historii „Batman: Rok pierwszy” i „Powrotu Mrocznego Rycerza”. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę duży wpływ tych komiksów na uniwersum, jednak sądzę, że spektrum komiksów mogłoby być bardziej poszerzone.

Książka jest dobrze zredagowana i przetłumaczona, natknęłam się na pewną niekonsekwencję – raz mowa o Nightwingu, innym razem o Czarnym Skrzydle, co nawiasem mówiąc nie brzmi zbyt dobrze w uszach fana, przyzwyczajonego do anglojęzycznego wariantu. Moim największym zastrzeżeniem, jeśli chodzi o edycję, jest to, że przypisy pojawiają się pod koniec rozdziałów zamiast na dole każdej strony. Często zawierają one istotne objaśnienia, więc każdorazowe wracanie do ostatniej strony jest niewygodne.

„Batman i filozofia” nie jest pozycją dla wszystkich fanów Batmana – nie każdemu taka zawartość treści naukowych musi odpowiadać, można nawet posunąć się do twierdzenia, że książka to nie opis zależności pomiędzy Batmanem i filozofią, a lekcja filozofii wyłożona dzięki postaci Batmana. Myślę, że spodoba się studentom oraz absolwentom nauk humanistycznych i społecznych albo osobom zainteresowanym taką tematyką. Książki nie czyta się szybko, warto dawkować lekturę, żeby nią się nią delektować i nie zostać przytłoczonym rozmyślaniami autorów. Bardzo dobrze się dzieje, że coraz więcej książek tego typu jest tłumaczonych na język polski i ma możliwość zaistnienia na naszym rynku wydawniczym.
kzet.pl Anna Wróblewska

Może (morze) wróci

Można nie być podróżnikiem, a wyprawić się w odległe miejsca. Można nie być dziennikarzem ani pisarzem, a napisać piękną książkę o niezwykłych wydarzeniach. Takie rzeczy się zdarzają, potwierdzając tezę, że i w podróżowaniu, i w tworzeniu najważniejsze są odwaga i wrażliwość.

Historia Morza Aralskiego jest jak bajka o żelaznym wilku. Trudno uwierzyć, że byto morze (a właściwie ogromne jezioro) i zniknęło. W dodatku z powodu ludzkiej głupoty i bezpowrotnie. Los tego położonego w Uzbekistanie zbiornika symbolizuje szaleństwo XX wieku: jest w tym bezmyślna działalność ludzi w systemie totalitarnym, nieliczenie się ze społeczeństwem, poczucie wszechmocy władców i bezradność narodów, bezkarna mania wielkości i bezsensowna ofiara z przyrody. A wszystko gdzieś na krańcu świata, w głębi dawnego sowieckiego imperium, w otchłani postradzieckich państw Azji Środkowej, gdzie dyktatura funkcjonuje w demokratycznej masce. Tak daleko, że wydaje się nas nie dotyczyć. A jednak ta historia, wstrząsająca i magiczna zarazem, szczęśliwie zafascynowała Bartka Sabelę, architekta, projektanta, wspinacza. Do tego stopnia, że postanowił pojechać i sprawdzić, jak wygląda morze zamienione w pustynię i jak żyją ludzie, których świat zniknął w efekcie kaprysu władcy. Dzięki tej podróży powstała piękna książka, i to piękna na wielu poziomach. Uwodząca spokojną narracją i łotrzykowskim poczuciem humoru. Poruszająca wrażliwością na spotykanych ludzi i miejsca. Wciągająca intelektualną ciekawością wydarzeń, procesów, historii. Świeża, autentyczna i bezpretensjonalna. A w dodatku sprawiająca przyjemność formą: projektem graficznym i zdjęciami. Po jej lekturze zapewne tłumy nie ruszą nad Morze Aralskie, do Uzbekistanu, ale nie o to chodzi. Już lektura „Może mo(R)że wróci" Sabeli jest wspaniałą podróżą.
Voyage 2013-06-01

Matrioszka Rosja i Jastrząb

Sprytnie skonstruowany tytuł, nawiązujący do „Matki Rosji" i nazwiska autora oraz barwne, wciągające story - to zaproszenie do niekończącej się wędrówki po bezkresnym kraju, choć na początku lat 90. ubiegłego wieku mocno okrojonym przez huragan historii. I właśnie od tej dziejowej burzy rozpoczyna Maciej Jastrzębski swą książkę „Matrioszka Rosja i Jastrząb", przygotowywaną przez Wydawnictwo Helion/Edito.

Dlaczego matrioszka? - Poznawanie Rosji w jakimś sensie przypomina otwieranie matrioszki - tłumaczy Jastrzębski. - Pierwsza lalka jest duża, kolorowa i przykuwa naszą uwagę. Druga jest nieco drobniejsza, zawiera subtelne zmiany różniące ją od tej pierwszej. Trzecia może wydawać nam się brzydka, a czwarta zachwyci nas urodą. Na piątą nie zwrócimy uwagi, ale szóstą będziemy oglądać z wielkim zainteresowaniem. I tak aż do ostatniej, najmniejszej laleczki, która jest naga, bez wizerunków i ozdób. Niektórzy nazywają ją duszą matrioszki... -przypomina autor, korespondent Polskiego Radia. Zapuszczamy się za nim w regiony znacznie odległe od Kremla, choć zwykle pozostające pod jego kuratelą.

Odkrywamy Rosję jako wciąż tajemniczy ląd, z na nowo odkrywanymi relacjami między Polakami i Rosjanami. Zarówno w stolicy, jak i tam, gdzie termometr IwAdlł me odmarza i gdzie spotkamy duchy zesłańców.
POLSKA - DZIENNIK ŁÓDZKI .N, 2013-05-25

Igrzyska śmierci i filozofia. Rzecz o podglądactwie

"Chleba, igrzysk i filozofii!

Rozrywka może być niebezpieczna. Programy takie jak Big Brother czy Top Model udowodniły, że nasze zamiłowanie do podglądactwa może zamienić się w niebezpieczną rozrywkę. Postapokaliptyczny świat Panem nie jest wcale tak bardzo odmienny od naszej rzeczywistości, a jego głębsza analiza otwiera nam oczy na wiele zwykłych, codziennych problemów.

Dlaczego bawi nas oglądanie cierpienia innych? Czy zasady moralne wciąż obowiązują, gdy walczymy o przetrwanie? Czy można nami manipulować i kontrolować nas tak łatwo jak mieszkańców Panem? A może już jesteśmy kontrolowani w zdradliwy sposób, który umyka naszej uwadze? Dzięki zawartym w tej książce niebanalnym spostrzeżeniom będziesz mógł wejść głębiej w świat Igrzysk śmierci i lepiej zrozumieć ich bohaterów, fabułę oraz zakres poruszanych tam tematów.

Igrzyska i lekturę czas zacząć!"

"Igrzyska Śmierci" czytał już chyba każdy, choćby z ciekawości. Nie wspominając już o tym, że nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł o nich nie słyszeć. Nic więc dziwnego, że trylogia na każdym kroku jest oceniana i dogłębnie analizowana. O taką analizę pokusili się Geogre A. Dunn oraz Nicolas Michaud i pod redakcją Williama Irwina wydali książkę, która krok po kroku opisuje wszystkie aspekty kultowych Igrzysk. Jako jedna z fanek serii nie byłabym sobą, gdybym nie sięgnęła po tę książkę, aby na własnej skórze przekonać się, czy zagłębianie się po raz kolejny w fabułę stworzoną przez Suzanne Collins ma sens.
Książka została podzielona 7 części, a każda z nich na 2-3 podrozdziały. Części te dotyczą między innymi sztuki, moralności i miłości. Jako, że każdy z rozdziałów jest pisany przez konkretnego autora, każdy z nich jest inny. Niektóre z rozdziałów spodobały mi się bardziej, inne mniej, ale moim niekwestionowanym faworytem jest tutaj część pod tytułem "Peeta piecz, ja poluję": Czego Katniss może nas nauczyć o miłości, trosce i płci kulturowej. Choć nie ukrywam, że zawsze Peeta był moim ulubionym bohaterem i tłumaczenie dlaczego to właśnie jego wybrała Katniss jest tutaj nieco krzywdzące.

"Igrzyska śmierci i filozofia" to pozycja, po którą powinni sięgną tylko i wyłącznie fani serii. Absolutnie odradzam tę książkę osobom, które przeczytały tylko I tom lub, co gorsza, jedynie obejrzały film. To istna kopalnia cytatów i spojlerów zarówno z "W pierścieniu ognia", jak i "Kosogłosa". Autorzy analizują całą trylogię, więc jeśli nie znacie zakończenia, to zdecydowanie nie powinniście go poznać w ten sposób.

Filiozofia w tytule wcale nie jest słowem przesadzonym. Autorzy na każdym kroku odwołują się do filozofów oraz różnych nurtów tej nauki. Mam więc m.in. odniesienia do stoicyzmu czy Seneki (co akurat kojarzą wszyscy), ale mamy również całe mnóstwo innych nazwisk, o których nigdy wcześniej nie słyszałam (np. Richard Chenevix Trench). Czy tak ilość filozofii nuży czytelnika? Może tak się zdarzyć jeśli w tytule zauważamy tylko Igrzyska śmierci, nie zwracając uwagi na dopisek i filozofia. Ja już po pierwszym rozdziale przyzwyczaiłam się to licznych porównań i byłam zaskoczona, że wszystkie moje przemyślenia dotyczące kultowej trylogii. zostały przedstawione w tak elegancki sposób, do tego w oparciu o przekonania słynnych autorytetów filozofii. Doskonałym przykładem jest katharsis, które dostrzegam w powieści, a po cichu myślałam, że to mój własny wymysł, ponieważ zawsze, kiedy opowiadałam o tym znajomym sceptycznie na mnie spoglądali. Jak się okazuje, nie jestem jedyną, która postrzega to w ten sposób.

Filozoficzne zagłębienie się w świat Katniss było dla mnie przede wszystkim przypomnieniem trylogii. W książce znajdziemy całe mnóstwo cytatów. W zasadzie jest tutaj każdy przytoczony każdy z moim ulubionych fragmentów, dzięki czemu niejednokrotnie zakręciła mi się łezka w oku. W kilku miejsca było to dla mnie wyłącznie przypomnienie, w kilku ponownie przeanalizowałam poszczególne sytuacje, dzięki czemu patrzę na nie inaczej, a momentami najzwyczajniej w świecie nie zgadzałam się z autorami - w końcu mam do tego prawo, prawda?
Jeśli chodzi o całość - jestem zdecydowanie na tak, ale jedynie jeśli tak jak ja jesteście fanatykami Igrzysk. Nie jestem w stanie wystawić tej pozycji oceny w skali od 1 do 10. Nie jest to powieść, a do tego skupia się na analizie innej książki. "Igrzyska śmierci i filozofię" traktuję więc po prostu jako dobry dodatek do tej serii.
betterversionofthetruth.blogspot.com 2013-05-22
« < 4625 4626 4627 4628 4629 ... 4682 > »