Bony podarunkowe Podaruj ebooka
ODBIERZ TWÓJ BONUS: »
« < 4628 4629 4630 4631 4632 ... 4682 > »

Canoandes. Na podbój kanionu Colca i górskich rzek obu Ameryk

Dwa lata temu minęło 30 lat od pionierskiej wyprawy sześciu Polaków*, którzy jako pierwsi przepłynęli najgłębszy kanion świata. Czynem tym nie tylko udowodnili, iż jest w ogóle możliwe przebycie go przy pomocy kajaka i pontonu, ale również przyczynili się do rozwoju regionu, który z zacisznego zakątka stał się miejscem obleganym przez turystów.

Wyprawa Canoandes rozpoczęła się w 1979 roku. Początkowo planowano przepłynięcie rzek Argentyny, jednak ze względu na problemy z wizami, które nie dotarły do uczestników wyprawy, postanowiono udać się do Peru. Jednak i tu polscy kajakarze napotkali opór ze strony sił wyższych. Ze względu na lód zalegający w zatoce statek nie mógł wypłynąć z portu, potem w Peru wybuchł strajk... Kolejna zmiana planów okazała się wreszcie szczęśliwa i ekipa wodniaków znalazła się w Meksyku, w którym kajakarzom udało się przepłynąć kilka rzek. Jednak marzenie o Peru nadal nie dawało mężczyznom spokoju... Tym razem los był łaskawszy i wreszcie udało im się dotrzeć do upragnionego kanionu Colca. Rozpoczęła się walka z żywiołem, w której uczestnicy wyprawy nie zawsze byli na wygranej pozycji. Stracili prawie wszystkie kajaki (pozostał im tylko jeden z nich oraz ponton), a ich konfrontacja z siłami natury często przybierała postać walki o życie. W wyniku pomyłki na mapie źle obliczyli zapasy żywności i do przystanku dopłynęli znacznie niedożywieni. Po koniecznej przerwie podjęli ostatni odcinek wyzwania i zrealizowali swój zamiar, dokonując tym samym niemożliwego i zamykając tym samym wyprawę.

Canoandes. Na podbój kanionu Colca i górskich rzek obu Ameryk to rzetelna relacja z wyprawy sprzed trzydziestu lat, gdy za podróżnikami nie stali sponsorzy i liczne grono patronów. Wodniacy o wszystko zabiegali sami, a ich strojom daleko było do nazwania ich profesjonalnymi. Na jednej z licznych fotografii widać panów dumnie prężących się w... dżinsach! Ale niekomfortowy strój nie był w tym wszystkim najgorszy - gdy czytałam o pokonywaniu kajakiem wodospadów wysokich na 3-4 m (!), mój umysł nie radził sobie z wyobrażaniem takich manewrów, podobnie jak innych, które poznałam tylko z nazwy (co to jest eskimoska?). W tym drugim przypadku brakowało mi słowniczka tematycznego, który pobudziłby moją wyobraźnię.

Canoandes... to idealna lektura dla tych, którzy lubią poczuć wzrost adrenaliny we krwi oraz dla miłośników podróży.
przystanekswiat.blogspot.com 2013-05-14

Lady Australia

Mogłaby to być po prostu jeszcze jedna książka o Australii. Bo przecież są czarujące misie-niemisie koala, australijska rafa koralowa, magiczna skała Uluru, chyba każdemu przychodząca na myśl na hasło "Australia" i wszystkie te "tysiące pięknych, urokliwych miejsc, subtelnie utkanych milionami lat przez Matkę Naturę, niezniszczonych jeszcze przez człowieka" . Ale "Lady Australia" Marka Tomalika zwykłą książką o Australii nie jest. "Lady Australia" zwykłą książką być nie może, bo jej autor nie jest zwykłym podróżnikiem przemierzającym australijskie drogi i bezdroża.

Marek jedzie tam, „gdzie większość ludzi zawraca mówiąc SZKODA AUTA” i zabiera mnie w magiczną podróż przez niezmierzone przestrzenie piątego kontynentu. Czuję bliski związek autora z porażającą australijską przyrodą i Matką Ziemią. Zaglądam mu przez ramię, kiedy fotografuje kwiaty i milczę, kiedy słucha śpiewu ptaków. Przyjmuję zaproszenie i wybieram się w podróż kulinarną. Z ciekawością zerkam na kangurze cynaderki, próbuję pustynnych jagód i „ognia Tanami”, ognistej mieszanki przypraw. Z jeszcze większą przyjemnością przenoszę się w odrealniony, mistyczny świat aborygeńskich wierzeń, podziwiam stare naskalne malowidła i z zaciekawieniem słucham niepospolitych aborygeńskich baśni.

To książka inna niż wszystkie będąca prawdziwie poetycką wędrówką, podczas której Marek Tomalik, podobnie jak William Blake, ilustruje Australię nie tylko słowem. Słowa przeplatają się z tu obrazami, a te z kolei z dźwiękami będącymi dla Marka „bardzo ważnym elementem Wszechświata, sposobem odczuwania i wyrażania emocji”. Każdy więc rozdział „Lady Australii” to również muzyka, która wraz z tekstem i pięknymi fotografiami tworzy perfekcyjną całość. Słucham zniewalającego Hugo Race’a, jazzowych rytmów Keitha Jarretta i tradycyjnych aborygeńskich pieśni.

Ale „Lady Australia” to przede wszystkim książka o miłości. „Wyszło na jaw, że jestem facetem zakochanym w kontynencie” przyznaje w którymś momencie Marek i swoją Lady A. zachwyca się tak, jakby zachwycał się piękną kobietą. W ten sposób poznaję Australię erotyczną, która „ma swoje sposoby, żeby oczarować i uzależnić” , ale i „potrafi otumanić, jak prawdziwa femme fatale”. Marek nie ma wątpliwości, że „Lady Australia to ostra sztuka, ostra i temperamentna, gorąca i odpychająco zimna” i sam siebie pyta „dlaczego tak zmysłowo ją postrzegam, dlaczego tak mnie omotała?”

Z powodu jej piękna Arcyciekawej przeszłości Halucynogennej przyrody Długo zapewne mógłby wymieniać przyczyny, dla których do Australii zapałał tak silnym uczuciem. To bez wątpienia JEGO MIEJSCE NA ZIEMI.

Życzę Wam, żebyście znaleźli swoje miejsce na ziemi, tak jak znalazł je Marek. Chyba, że Wy już takie miejsce znaleźliście?
wazji.pl Ania Błażejewska, 2013-04-29

Podręcznik Przygody Rowerowej

Świat widziany z rowerowego siodełka wygląda inaczej niż z okien samochodu. Pedałując wytycza się nowe, nieopisane w przewodnikach, pasjonujące trasy. Anna i Robert Maciągowie są weteranami w tej dziedzinie. Wspólnie przejechali na dwóch kółkach prawie 25 tys. km i odwiedzili ponad 20 krajów. W ich książce znajdziecie relacje z wypraw na Bałkany, do Mongolii, Sudanu czy Wietnamu, wskazówki dotyczące ich organizacji, informacje o kulturach tych egzotycznych krajów. Przede wszystkim jednak uwierzycie, że na rowerze można dojechać dosłownie wszędzie!
FOCUS 2013-05-01

Lady Australia

W środku niczego

Australijski interior uzależnia wędrowca, który go przebył albo tylko zakosztował, na całe życie. Ogromne przestrzenie, tylko pozornie puste, przenoszą myślącego człowieka w pradzieje, kiedy powstawała Ziemia, pojawiały się zwierzęta, a wkrótce ludzie. Outback, terytoria w głębi kontynentu, nigdy puste nie były i nie są. Wypełnia je niezwykła przyroda i jeszcze bardziej niezwykła kosmogonia Aborygenów, ludzi żyjących tu od dziesiątków tysięcy lat.

Książka, jeśli ma walory krajoznawcze, to na poziomie bardzo powierzchownym, gdy autor informuje, na temat której części Australii akurat nawiązuje. Właściwie to miłosny hymn ku czci i chwale Australii, którą można poznawać jak turysta, ale można kontemplować ziemię mityczną. Stąd nawiązania do poezji Williama Blake'a, odniesienia do mitów aborygeńskich i wielu utworów muzycznych, które według autora oddają emocjonalny nastrój, jaki w nim tkwi.

Ziemia, woda, ogień to naturalne żywioły, które tu, na szóstym kontynencie, uczą współczesnych ludzi pokory. Jednocześnie to siły splątane w jeden zwarty nurt miejscowych wierzeń, w których czas ma nadal charakter kołowy, jak na początku wszystkiego. Autor opisuje potężne emocje, których doznaje, językiem prostym, ale pięknym. „Outback, rozumiany jako interior, jest wielki, niezmierzony i nieogarnięty. Jest większy i surowszy niż życie. Wszystko pozostaje poza nim. Sprawy i rzeczy. To miejsce, gdzie chwilowe harmonie utkane są z kontrastów. Miejsce na pograniczu dwóch stanów skupienia, na krawędzi snu". Autor sugestywnie ukazuje, jak jego percepcję determinuje wyobraźnia pierwotnych mieszkańców Australii, dla których początkiem był właśnie Dreamtime - Epoka Snu.

Nie brakuje tu dyskretnie wplecionej wiedzy o australijskiej faunie i florze. Książka jest właściwie albumem z niezwykłej urody ilustracjami doskonale zharmonizowanymi z przeżyciami i miejscami, do których autor powraca.
Tygodnik Angora Ł. AZIK, 2013-05-05

Hobbit i filozofia. Prawdziwa historia tam i z powrotem

Alternatywny Tolkienowski świat przedstawiony zainspirował grono filozofów do podjęcia odwiecznych i fundamentalnych zagadnień ludzkich w kontekście najważniejszych idei filozoficznych.

Punktem wyjścia wielu autorskich refleksji na filozoficzne tematy na kanwie utworu Johna Ronalda Reuela Tolkiena Hobbit, czyli tam i z powrotem jest interesujące spostrzeżenie, sytuujące jego opowieść w samym źródle filozofii, mianowicie stwierdzenie analogii między przypowieścią o Bilbie Bagginsie a platońską alegorią jaskini. Gregory Bassham i Eric Bronson zauważają, że lekcja dana przez Tolkiena mieści się doskonale w ramach platońskiej opowieści o otwieraniu się na nowe idee i wyższe prawdy. Stwierdzają tym samym, że dziecięca historia, będąca preludium Władcy Pierścieni, stawia przed czytelnikami wiele głębokich pytań. Ich pokaźny rejestr wyliczony we wstępie wprowadza w złożony system zagadnień filozoficznych, podjętych w zebranych w tomie Hobbit i filozofia artykułach. Warto zaznaczyć, że rozważania uwzględniają świat Władcy Pierścieni, z którym obraz wydarzeń Hobbita nierozerwalnie się łączy.

Celem filozofów, autorów tekstów, analizujących elementy przygód Bilba, jest wykorzystanie literackiej opowieści dla upowszechnienia idei wielkich myślicieli. Silne związki między Tolkienem a czołowymi filozofami, ukryte w Śródziemiu, stają się bardziej dostrzegalne w rozprawkach im poświęconych. Paralele myślowe są widoczne za sprawą bezpośrednich przywołań twierdzeń, teorii, poczynając od źródeł filozofii: Sokratesa, Platona, Arystotelesa, Boecjusza, Laoziego, ale na nich nie poprzestając, bo wśród nawiązań odnalezione zostały przekazy nowożytnych i współczesnych nie tylko filozofów, ale i historyków, pisarzy, historyków, jak na przykład św. Tomasz z Akwinu, Thomas More, Karol Marks, Henry David Thoreau, Tom Morris, Hans Georg Gadamer, William Wordsworth, a nade wszystko Szekspir. Analogie z eposami starożytnymi nie tylko z kręgu europejskiego unaoczniają uniwersalne treści tkwiące w literackiej opowieści Tolkiena.

Bohaterowie Hobbita zdają się być zaznajomieni z jedynie słusznymi sposobami postępowania, jakie zalecane są przez filozofów. Podążając tropem maksym filozoficznych, jak też spostrzeżeń, złotych myśli, wysnuwanych z opowieści, czytelnik wchodzi na trop osobistego rozwoju. Śladem Tolkienowskich postaci uświadamia sobie pradawne prawdy, od których zazwyczaj pokusy życia oddalają. Czytelnicza wędrówka z Bilbem, pogłębiona o świadomość fundamentalnych zagadnień, przeobraża się za sprawą przewodnictwa autorów studiów i rozpraw w swoistą podróż w głąb samego siebie. Tolkienowska wizja natury, człowieka, świata jest zaproszeniem do refleksji nad współczesnymi dylematami egzystencjalnymi i cywilizacyjnymi. Jeden z autorów, W. Christopher Stewart przywołuje choćby sprawy klonowania, przedłużania ludzkiego życia, zmieniania klimatu Ziemi, eksterminacji za skutek broni masowego rażenia.

Hobbit Tolkiena to różne opowieści w zależności od tego, jakie treści się w książce dostrzega. Szereg artykułów dowodzi, że jedna skromna historia przygodowa kryje nieprzebrane bogactwo problemów. Różne rozważania ujawniają niezbity fakt, że mistrz Śródziemia oferuje swoistą terapię, charakterystyczną dla literatury fantasy. Jest nią uzdrawianie z fizycznej i duchowej ślepoty na zjawiska obecne w świecie. Hasłem wywoławczym wezwania do poszerzenia świadomości są słowa elfa Gildora do Froda: „Otacza cię szeroki świat: możesz się w nim zamknąć, lecz nie uda ci się na zawsze od niego odgrodzić”. Wszelkie trudności, z jakimi zmaga się człowiek rodzą się na styku jego jestestwa i świata zewnętrznego. Bohaterowie Hobbita reprezentują większość zwykłych ludzi. Kreatywność Tolkiena staje się zatem dla czytelnika wartościowym przewodnikiem, który we właściwy sposób oświetlają autorzy tomu Hobbit i filozofia.
wiadomosci24.pl Adrianna Adamek-Świechowska, 2013-04-27
« < 4628 4629 4630 4631 4632 ... 4682 > »