Tajemnica wyspy Flatey
- Autor: :
- Viktor Arnar Ingólfsson
- Promocja Przejdź
- Wydawnictwo:
- Editio
- Wydawnictwo:
- Editio
- Ocena:
- 5.0/6 Opinie: 8
- Stron:
- 256
- Druk:
- oprawa miękka
- Dostępne formaty:
-
PDFePubMobi
Opis książki: Tajemnica wyspy Flatey
Islandzka wiosna. Zapach morza, krzyk ptaków, foki, ryby, przenikliwy wiatr. Wśród burzliwych wód zatoki Breiðafjörður, wśród skał i tysięcy małych wysepek znajduje się Flatey. Na wyspie Flatey wieki temu wybudowano maleńką osadę. Odniesiesz wrażenie, że czas tu zwolnił biegu. Z dala od zgiełku wielkiej cywilizacji mieszkańcy żyją tu w spokoju, w ciszy, bez pośpiechu i w zgodzie z rytmem natury. Małomiasteczkowej sielanki osady nic nie zakłóca. Aż do chwili znalezienia zwłok na morskim wybrzeżu.
Już wkrótce Kjartan, którego zadaniem jest wyjaśnienie tej śmierci, uświadamia sobie, że nie ma do czynienia z ofiarą wypadku. Szybko okazuje się, że mieszkańcy wyspy mają swoje głęboko skrywane tajemnice, które w zadziwiający sposób łączą się z mroczną przeszłością. Kluczem do rozwiązania zagadki jest średniowieczny manuskrypt: księga Flateyjarbók, zbiór sag i eposów o starożytnych władcach Wikingów. Aby znaleźć przyczajonego zabójcę, Kjarten musi zejść do ciemnego, niebezpiecznego świata starożytnych legend, symboli i tajnych stowarzyszeń.
Trzymasz w dłoni świetny kryminał łączący w sobie elementy klasyki literatury zbrodni i thrillera. Drobiazgowo odmalowane tło historyczne i kulturowe powoduje, że opowieść staje się niezwykle realistyczna i już po pierwszych kilkunastu stronach nie można się od niej oderwać. Wiernie oddana atmosfera maleńkiej wyspiarskiej osady, gdzie teraźniejszość przenika się ze światem legend i krwawych mitów, intrygująca, tajemnicza księga sprzed wieków, umiejętnie dozowany humor i hipnotyzujące, wciągające czytelnika napięcie — tym jest Tajemnica wyspy Flatey!
Nie zgasisz lampki nocnej, póki Kjartan nie złamie odwiecznej tajemnicy...
Viktor Arnar Ingólfsson jest bez wątpienia jednym z najbardziej poczytnych autorów powieści kryminalnych w Islandii. Z wykształcenia jest inżynierem budownictwa lądowego i wodnego, ukończył też studia z zakresu komunikacji wydawniczej i grafiki komputerowej na Uniwersytecie Washingtona w Waszyngtonie. Mieszka wraz z rodziną w Reykjawiku.
Patroni medialni:
Wybrane bestsellery
-
Dzięki Listom z Himalajów zamierzałem osiągnąć dwa cele. Chciałem opowiedzieć o wspinaczkach wysokogórskich na podstawie mojej korespondencji z ostatnich pięćdziesięciu lat i przedstawić autentyczne sprawozdanie z krainy śniegu i lodu, oparte na wybra- nych listach opowiadających o dwustuletniej ...(32.94 zł najniższa cena z 30 dni)
16.89 zł
54.90 zł(-69%) -
Piękni, młodzi, bogaci. Brzmi jak bajka? Tak, ale to bajka dla dorosłych(11.90 zł najniższa cena z 30 dni)
11.90 zł
39.90 zł(-70%) -
Liam pojawia się w życiu Mel zupełnie znienacka, w dniu jej dwudziestych czwartych urodzin. Niezbyt udanych, bo dziewczynie znów nie udało się zdobyć wymarzonej pracy i wygląda na to, że z planów uniezależnienia się od rodziców nic nie wyjdzie… Właśnie w takiej chwili na drodze Mel staje os...(11.90 zł najniższa cena z 30 dni)
11.90 zł
39.90 zł(-70%) -
Współczesność przynosi ogromne możliwości i... pokusy. Obfitość jedzenia, fascynujący świat mediów cyfrowych, możliwość wybierania z tysięcy ofert bez wstawania z kanapy. Jednak ta hiperrzeczywistość niesie poważne zagrożenie dla zdrowia mentalnego i fizycznego, dla naszych relacji z innymi ludźm...(31.85 zł najniższa cena z 30 dni)
34.30 zł
49.00 zł(-30%) -
Ta książka uzmysłowi Ci, jak ważne jest to, by pozwolić sobie na emocje i uczucia. A zaraz potem dowiesz się, czym są, jaką odgrywają rolę i co należy zrobić, aby pomagały, a nie przeszkadzały. Poznasz system składający się z pięciu umiejętności emocjonalnych i w lot go zrozumiesz. Przekonasz się...(14.90 zł najniższa cena z 30 dni)
14.90 zł
49.00 zł(-70%) -
Rok temu Heather Chadwick miała jeszcze naście lat i sporo planów na przyszłość. Niestety, wszystko się zmieniło. I to na gorsze. Jej ukochany zdradził ją przy pierwszej lepszej okazji, a starsza siostra Opal popełniła samobójstwo. Dodatkowo stan zdrowia matki poważnie się pogorszył i zamiast wyj...(11.90 zł najniższa cena z 30 dni)
11.90 zł
39.90 zł(-70%) -
Po dziesięciu latach niespodziewany przypadek sprawił, że Raven przyjęła propozycję pracy w domu rodziców dawnego ukochanego. Nie była to rozsądna decyzja, ale dziewczyna czuła, że nie może postąpić inaczej. Zajmowała się ojcem Gavina najlepiej jak umiała, aby odwdzięczyć się staremu człowiekowi ...(11.90 zł najniższa cena z 30 dni)
11.90 zł
39.90 zł(-70%) -
Kiedy zamordowany zostaje bezdomny mężczyzna, detektyw Woodstock zauważa, że czuje dziwną więź z ofiarą, która wiodła samotne życie w izolacji, mimo że mieszkała w centrum tętniącego życiem miasta. Wkrótce na planie zdjęciowym filmu ginie znany aktor. Gemma i jej partner muszą odłożyć na bok wsze...(19.95 zł najniższa cena z 30 dni)
19.95 zł
39.90 zł(-50%) -
Na szczęście można przynajmniej częściowo nad tym zapanować i zaprowadzić porządek we własnej głowie. W tej książce znajdziesz szereg wskazówek, wyjaśnień i ciekawych ćwiczeń samoświadomości, które pozwolą Ci na nabycie pożytecznych nawyków. Uspokoisz złe myśli, wytrenujesz s...(25.92 zł najniższa cena z 30 dni)
27.93 zł
39.90 zł(-30%) -
Podobno trzepot skrzydeł motyla w Ohio może po trzech dniach wywołać burzę piaskową w Teksasie. Jest to tak zwany efekt motyla. Występuje w przyrodzie. Czasem przejmuje też władzę nad ludzkim życiem.(26.94 zł najniższa cena z 30 dni)
31.43 zł
44.90 zł(-30%)
Ebooka "Tajemnica wyspy Flatey" przeczytasz na:
-
czytnikach Inkbook, Kindle, Pocketbook, Onyx Boox i innych
-
systemach Windows, MacOS i innych
-
systemach Windows, Android, iOS, HarmonyOS
-
na dowolnych urządzeniach i aplikacjach obsługujących formaty: PDF, EPub, Mobi
Masz pytania? Zajrzyj do zakładki Pomoc »
Audiobooka "Tajemnica wyspy Flatey" posłuchasz:
-
w aplikacji Ebookpoint na Android, iOS, HarmonyOs
-
na systemach Windows, MacOS i innych
-
na dowolnych urządzeniach i aplikacjach obsługujących format MP3 (pliki spakowane w ZIP)
Masz pytania? Zajrzyj do zakładki Pomoc »
Kurs Video "Tajemnica wyspy Flatey" zobaczysz:
-
w aplikacjach Ebookpoint i Videopoint na Android, iOS, HarmonyOs
-
na systemach Windows, MacOS i innych z dostępem do najnowszej wersji Twojej przeglądarki internetowej
Recenzje książki: Tajemnica wyspy Flatey (29) Poniższe recenzje mogły powstać po przekazaniu recenzentowi darmowego egzemplarza poszczególnych utworów bądź innej zachęty do jej napisania np. zapłaty.
-
Recenzja: www.pozycjeobowiazkowe.pl/ Izabela WitorzencRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Maleńka islandzka wysepka z osadą, w której wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko. Miejsce spokojne jak żadne inne. I właśnie tam, w tej cichej wiosce, zostaje znalezione ciało. Grono podejrzanych jest bardzo wąskie – mamy więc to, co tygrysy lubią najbardziej. Motywu trzeba prawdopodobnie szukać w zapiskach średniowiecznej księgi Flateyjarbok – zbiorze sag o wikingach. Tajemnicza księga, mroczna wyspa, dziwni mieszkańcy tworzą bardzo oryginalną mieszankę. Dodatkowym atutem jest świetnie opisana kultura i zwyczaje islandzkiej społeczności – szczególną uwagę zwracają niezwykłe dla nas potrawy, w jakich gustują mieszkańcy. Drobnym mankamentem utrudniającym lekturę są straaasznie długaśne imiona bohaterów, ale przynajmniej jest egzotycznie.
-
Recenzja: QulturaSlowa Justyna GulRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Kiedy myślimy o Islandii, zwykle kojarzy nam się z chłodem, wiejącym wiatrem i połowami. Mało kto wie, że nazywana ziemią ognia i lodu wyspa, to prawdziwy raj dla miłośników natury. Można tu znaleźć krystalicznie czyste powietrze, piękne wodospady, lodowce, rzeki, jeziora, zatoki, fiordy, wulkany oraz gejzery. Porośnięte mchem, trawą i porostami połacie kraju doskonale nadają się do wypasu owiec i koni islandzkich, zaś w okalających wyspę wodach żyje wiele gatunków ssaków morskich: wieloryby, orki, delfiny i foki. O właśnie zastawianiem sieć na foki zajmowali się rybacy, mieszkający na jednej z wysp archipelagu Vestureyjar, Flatey, kiedy znaleźli ludzkie szczątki. Zwłoki mężczyzny z wyspy Kjartan znajdowały się już w stanie rozkładu, musiał zatem spędzić tam sporo czasu. Być może zamarzł, zanim nadeszła wiosna, albo zmarł z głodu, pewne jest, że nie pomógł mu ani prowizoryczny szałas, ani wezwanie SOS ułożone z kamieni na brzegu. Kim był i w jaki sposób się tam dostał? Jaka była przyczyna jego zgonu? Tego właśnie musi dowiedzieć się Kjartan, wycofany, nieśmiały prawnik, przedstawiciel prefekta, który przybywa na Flatey, by dopełnić wszystkich niezbędnych formalności. O tym, co naprawdę stało się w tym przesiąkniętym legendami miejscu, na ziemi wikingów, przekonamy się dzięki niezwykle frapującej powieści kryminalnej autorstwa Viktora Arnara Ingólfssona, pt. „Tajemnica wyspy Flatey”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Editio książka, to prawdziwa gratka dla wszystkich lubiących trudne do rozwiązania zagadki, niezwykłą atmosferę i leniwie toczącą się akcję, w której mnóstwo uwagi poświęcone jest portretowaniu kolejnych mieszkańców. Bez wątpienia nie jest to książka dla lubiących brawurę i lawinowo toczące się wydarzenia. Tu, na wyspie Flatey, nawet tak doniosłe wydarzenie, jak odnalezione zwłoki, nie przyspieszają tempa życia, a każdy z grupki sześćdziesięciu niespełna mieszkańców zajmuje się swoimi problemami i zmaganiem z codziennością. Kjartan, ugoszczony przez gospodynie wójta gminy Flatey, Grimura, nie tylko poznaje wszystkich mieszkańców i ich losy, ale również stara się wyjaśnić sprawę odnalezionych zwłok. Wkrótce okazuje się, że mężczyzna nie jest ofiarą wypadku, ale morderstwa. Kluczem do rozwiązania zagadki jest tajemnicza księga Flateyjarbók, będąca zbiorem podań o starożytnych władcach Wikingów. Kjartan nie tylko musi zagłębić się w świat tych mrocznych legend, ale również w skomplikowane ludzkie umysły… Jak zakończy się ta powieść? Przekonamy się podczas lektury tej niewielkiej pod względem objętości, ale bogatej w treści książki, która nie tylko odsłoni przed nami mroczne piękno Islandii, ale również motywy ludzkich zachowań. No i legendy, które sprawiają, że otwierając powieść wkraczamy w niezwykły świat, otaczamy się niepowtarzalną atmosferą, pełną grozy, ale i fascynacji opowieściami z przeszłości. I choć przeszkadzać w odbiorze książki mogą skomplikowane nazwy czy nazwiska, to wszystko przestaje być ważne, kiedy zanurzymy się w jej niezwykłym klimacie i docenimy mistrzostwo słowa autora…
-
Recenzja: Stacja Islandia Marcin KozickiRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
W tej książce znajdziemy wszystko to, czego zwykle szukamy w islandzkiej literaturze – samej Islandii, wraz z jej magicznym krajobrazem, obłędną naturą i jedyną w swoim rodzaju małomiasteczkową atmosferą, w której życie toczy się swoim własnym rytmem. Jakby tego było mało Viktor Arnar Ingólfsson w swojej powieści zaprasza nas też do świata islandzkich sag, średniowiecznych legend i mitów, klątw oraz tajnych stowarzyszeń, a także wikińskich obrzędów, symboli i rytuałów. Niewątpliwie Islandczyk bardzo sumiennie i rzetelnie przygotował się do napisania tej książki, bo w tym przypadku kluczem do rozwiązania kryminalnej zagadki jest średniowieczny manuskrypt zatytułowany „Flateyjarbók”, będący zbiorem sag i eposów o starożytnych władcach Wikingów. Stąd w powieści pojawiają się średniowieczne teksty będące odpowiedziami na kolejne zagadki dotyczące tej księgi. A poznawanie ich to sama przyjemność. „Tajemnica wyspy Flatey” niezwykle sugestywny islandzki kryminał, który intryguje nas już od pierwszego zdania i zatrzymuje naszą uwagę do samego końca. Nie ma tu jednak szaleńczych pościgów, strzelaniny i nagłych zwrotów akcji. Historia opowiedziana jest bez przekombinowania, za to z odpowiednim budowaniem napięcia, sprytnie poprowadzoną intrygą i z umiejętnym zdradzaniem sekretów. Kiedy sięgniesz po tę książkę, nie będziesz miał ochoty jej odłożyć, zanim nie skończysz… Polecam. Czy jesteś gotów poświęcić swoje życie dla rozwiązania tajemnicy starodawnej islandzkiej księgi?
-
Recenzja: http://czytaczyk.blogspot.com/ Weronika TurskaRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku. Flatey - mała osada rybacka znajdująca się na jednej z islandzkich wysp, umiejscowiona wśród skał i innych małych wysepek. Odizolowana od świata zewnętrznego, jest oazą spokoju. Zamieszkała przez nielicznych spokojnych mieszkańców, żyjących w zgodzie z naturą. Wkrótce dochodzi do zdarzenia, które zaburza rytm małomiasteczkowej sielanki. Na pobliskiej niezamieszkałej przez nikogo wysepce, zostają znalezione zwłoki mężczyzny. Identyfikacja zwłok stanowi nie lada wyzwanie, gdyż w okolicy nie zostało odnotowane żadne zaginięcie. Do rozwikłania sprawy zostaje wybrany Kjartan, który mimo wątpliwych umiejętności śledczych, wkrótce orientuje się, że ma do czynienia z ofiarą morderstwa. To wydarzenie powoduje, że na jawy wypływają głęboko skrywane sekrety mieszkańców wysypy, które splatają się z mroczną przeszłością. Kjartan przy pomocy miejscowej lekarki i innych mieszkańców wyspy powoli zbliża się do rozwiązania. Każdy z mieszkańców rzuca cień światła na rozwikłanie zagadki. Wszystko prowadzi do tajemniczego średniowiecznego manuskryptu – księgi Flateyjarbók. Dzieło Viktor’a Arnar’a Ingólfsson’a nie jest standardowym kryminałem. W powieści brakuje typowego wątku kryminalnego z policyjnymi śledczymi, błyskawiczną akcją oraz brutalnymi i tym samym, wywołujących ciarki na plecach sytuacji. Autor rozbudował wątek obyczajowy, ukazując w pełni codzienność i mentalność wyspiarskiej ludności, zarówno przed tragedią jak i po niej. Fabuła skupia się na przeszłości mieszkańców oraz ich sekretach i tajemnicach, które wywierają mocno oddziaływają na teraźniejszość. Ślamazarne tempo i brak zawrotnych zwrotów akcji sprawiają, że całość czyta się spokojnie, bez żadnego pośpiechu wywołanego szaleńczą ciekawością. Książkę owiewał niesamowity klimat skandynawskiej małomiasteczkowości i wikińskich mitów i legend. Bohaterowie zostali wykreowani w bardzo realistyczny sposób, jednak jakoś specjalnie się z nimi nie zżyłam. Historia naprawdę świetnie zarysowana i doceniam to, mimo uwielbienia dla lecącej na łeb na szyję akcji.
-
Recenzja: https://wroclawianka-czyta.blogspot.com/ Aleksandra CabanRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
"Tajemnica Wyspy Flatey" nie jest typowym kryminałem, jest to bardziej powieść detektywistyczna, w której stopniowo odkrywamy zagadki, zagłębiamy się w historię i poszukujemy sprawcy. Flatey jest maleńką islandzką wioską w północno-zachodniej części Islandii. Na wyspie mieszka około 60 osób, głównie starszych, ponieważ młodzi opuszczają wyspę w poszukiwaniu pracy. Mimo to, nic nie jest w stanie odebrać uroku tej wyspie. Szum morza, krzyk mew, piękna fauna i flora są jedynymi atrakcjami, którymi może pochwalić się wioska... Gdy pewnego dnia rybacy na jednej z wysepek dokonują przeraźliwego odkrycia. Odnalezienie trupa zaburza jak dotąd spokojne życie mieszkańców. Nic już nie jest takie, jakie było do tej pory. "Kjartan wyjrzał przez okno i przypomniało mu się przysłowie, że słońce na zewnątrz słabo służy tym, którzy nie mają słońca w duszy." " - Wydaje mi się, że wieczorem coś się wydarzy - powiedział Grimur (...) - Dlaczego pan tak sądzi? - zapytał Kjartan. - Całą drogę od lęgowiska fok płynęły za nami dwa morświny. Moje doświadczenie dowodzi, że jak za rufą płyną wieloryby, coś się wydarzy." W czytaniu największy kłopot sprawiały mi skomplikowane nazwy wysp oraz imiona i nazwiska bohaterów, zwyczajnie w pewnym momencie zaczęłam je pomijać ;) Mimo wszystko autor zdołał przenieść mnie do małej osady na Flatey. Zatraciłam się w niej, nie mogłam się oprzeć atmosferze panującej w powieści, czułam ją każdym zmysłem. Bardzo spodobało mi się wykorzystanie przez autora średniowiecznych dokumentów, ksiąg oraz osadzenie fabuły wokół wikingów i ich kultury. "Nie proś o przelotny deszcz, jeśli boisz się zmoczyć stopy." Mamy szansę przeczytać naprawdę dziwną, mrożącą krew w żyłam, ale jednocześnie magiczną opowieść. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Z pewnością polecam ją fanom kryminałów i powieści historycznych, ale również osobą po prostu jej ciekawych ;)
-
Recenzja: http://ksiazkatooknonaswiat.blogspot.com/ Barbara AugustynRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Viktor Arnar Ingólfsson jest jednym z najbardziej popularnych islandzkich pisarzy, ale dopiero teraz jego książka zagościła na polskim rynku. Na tło dla swojej opowieści wybrał wyspę Flatey – miejsce, które sam dobrze zna, gdyż jako dziecko spędzał tam wakacje. Flatey ma zaledwie dwa kilometry długości i pół szerokości, mieszkańców jest niewielu, wszyscy się znają i wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Czy jednak aby na pewno? Akcja powieści toczy się w czerwcu 1960 r., a konkretnie od pierwszego do ósmego czerwca. Na jednej z malutkich wysepek, których nie brakuje nieopodal Flatey, zostają znalezione zwłoki. Jest to szokujące zdarzenie dla mieszkańców, a do wyjaśnienia sprawy zostaje wysłany przedstawiciel prefekta, Kjartan. Szybko wychodzi na jaw, że zamordowanym jest Gaston Lund, profesor z Kopenhagi, który badał słynny islandzki manuskrypt „Flateyjarbok”. Zawiera on teksty staroskandynawskich sag i poematów, a jego powstanie jest datowane na lata 1387-1394. Wokół księgi narosło wiele przesądów, a najsłynniejszy jest związany z tajemniczą zagadką, na której odpowiedzi należy poszukiwać w tekście manuskryptu. Dotychczas nie rozwiązał jej jeszcze nikt. Kto jednak przy rozwiązywaniu Aenigma Flateyensis zlekceważy zasady, tego dosięgnie klątwa. Czy to właśnie spotkało profesora Lunda? „Tajemnica wyspy Flatey” jest bardzo specyficzną książką. Autor zdecydował się na osadzenie akcji w małej, zamkniętej przestrzeni ludzi, którzy dobrze się znają, a mimo to posiadają mroczne i zazwyczaj paskudne sekrety. Taki schemat jest często wykorzystywany w kryminałach, ale proza Ingólfssona znacząco różni się od schematycznego dzieła z tego gatunku. Przede wszystkim odniosłam wrażenie, że odpowiedź na pytanie: „Kto zabił?” jest ważna, ale nie najważniejsza. Akcja toczy się w wolnym, niespiesznym tempie, zgodnie z rytmem życia wyspiarskiej społeczności. I nie sama intryga jest najmocniejszym punktem powieści, ale przedstawiony obraz życia określonej grupy społecznej w określonym czasie. Ponieważ autor zna temat od podszewki, w tekście jest sporo informacji o nieraz zaskakujących dla polskiego czytelnika zajęciach Islandczyków, jadłospisie czy ogólnie rzecz ujmując, podejściu do życia. Wyspiarze mają mnóstwo przesądów, którym podporządkowują swoje życie. Wydaje mi się, że wieczorem coś się wydarzy. (…) Całą drogę od lęgowiska fok płynęły za nami dwa morświny. Moje doświadczenie dowodzi, że jak za rufą płyną wieloryby, coś się wydarzy (s. 58). Życie na wyspach jest trudne i wymagające, dlatego większość osób ucieka stamtąd, szukając szczęścia gdzie indziej. Okoliczne wyspy pustoszeją, na Flatey też jest coraz mniej mieszkańców. Trudno się zresztą dziwić, gdyż zajęcia są ciężkie i wymagające, ale słabo opłacalne. Wieści ze świata dochodzą rzadko. Tylko najbogatsi mogą sobie pozwolić na kupowanie gazet, które jednak potem w określonym cyklu trafiają do innych członków społeczności. Tyle że są wtedy, rzecz jasna, już lekko przeterminowane. Gdzieś w tle pobrzmiewa przekonanie o nieuchronności przeznaczenia, które swoje wyroki objawia między innymi w snach. Niestety, bohaterowie Ingólfssonowi zwyczajnie nie wyszli. Niewiele wiemy o nich, ich przeszłości, upodobaniach. Właściwie wyróżniają się tylko imionami, wiekiem i sprawowaną funkcją. Brak im cech indywidualnych. Natomiast bardzo mi się podobało mocne powiązanie kryminalnej historii ze starymi opowieściami o wikingach zawartymi w „Flateyjarbok”. Wstawki o historii księgi, a potem kolejne zagadki i odpowiedzi na nie zaczerpnięte ze starych tekstów dobrze współgrały z ogólnym klimatem tekstu i dla mnie były po prostu ciekawe. Księga jest elementem budującym tożsamość mieszkańców wyspy, czymś, z czego są dumni, co ich łączy. No i koniec końców okazało się, że magia na Flatey jest jednak obecna. Nie spektakularna, może potraktowana trochę z islandzkim dystansem, ale jednak jak najbardziej żywa. „Tajemnica wyspy Flatey” nie jest typowym kryminałem. Wyróżnia się spokojnym rytmem, chłodnym, skandynawskim klimatem, pieczołowicie odtworzonym obrazem życia islandzkiej społeczności w 1960 r. oraz powiązaniem całej historii ze starą księgą, nierozwiązywalną zagadką i światem średniowiecznych wikingów.
-
Recenzja: Bookhunter.pl Anna Wrona; 2017-08-23Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Opowieść o ludziach Księgi Nie przepadam za kryminałami, natomiast za Islandią jak najbardziej - od początku wiedziałam, że ta pozycja musi trafić w moje ręce. Zwłaszcza, że jest to powieść autorstwa rodowitego Islandczyka (a nie - wybaczcie drobną złośliwość - Remigiusza Mroza pod pseudonimem). Jako scenerię dla swojej zagadki Ingolfsson wybrał małą wysepkę położoną w oddalonych od Reykjaviku Fiordach Zachodnich - miejsce pochodzenia Flateyjarbók, XIV-wiecznego manuskryptu, w którym spisane są sagi. Na jednej z bezludnych wysepek licznie otaczających Flatey zostaje znalezione ciało. Kluczem do tego zgonu okaże się właśnie księga i związana z nią zagadka. Trudno powiedzieć, w czym tkwi sekret tej książki. Niespieszne tempo akcji, śmierć (przynajmniej z początku...) nie tak znów tajemnicza czy widowiskowa... A wciąga tak bardzo, że trudno ją odłożyć. W połowie opowieści atmosfera zagęszcza się i wtedy już po prostu trzeba dobrnąć do rozwiązania zagadki… Nie jest to typowy kryminał również ze względu na brak wyraźnego głównego bohatera, który odgrywa największą rolę w śledztwie i odkryciu tajemnicy. Jak i jednej zagadki, jest ich bowiem całkiem sporo i nie wszystkie mają bezpośredni związek ze znalezionym na szkierze w pobliżu Flatey ciałem - mamy tu historię tego człowieka, a także księgi, której (nie tylko on) poświęcił swoje życie, tajemniczego wysłannika prefekta, Kjartana, skrywającą wiele sekretów lekarkę Johannę czy ekscentrycznego dziennikarza Bryngeira. Na końcu historie tych bohaterów, niczym fragmenty mozaiki, stworzą jeden wspólny obraz. Opis na okładce sugeruje, że najważniejszą postacią jest wysłannik prefekta, Kjartan, jednak jest on jedynie, można by powiedzieć, elementem pejzażu. Człowiekiem, którego życie zostało - podobnie jak wszystkich bohaterów: od Gastona Lunda, poprzez ojca Johanny i Krakkura aż do wszystkich wyżej wymienionych - naznaczone poprzez Islandię. Gdyby nie stare podania i sagi (z zagadką, aenigma flateyensis, i legendą o wikingach jomskich na czele), ich życie wyglądałoby zdecydowanie inaczej. Główną bohaterką jest bowiem wyspa Flatey i jej mała społeczność. To codzienne rytuały jej mieszkańców - tradycyjne islandzkie potrawy serwowane przez Ingibjorg, wyprawy na foki, msze w kościele - nadają tej książce niepowtarzalny klimat. Wyspa jest też przecież ojczyzną Flateyjarbók - księgi opisującej półlegendarną historię Islandii. To mikrokosmos, Islandia w miniaturze, która wypełnia i naznacza życie bohaterów nawet podczas ich pobytu w Danii. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Księga pozostaje w ich sercach i kieruje nimi cały czas – chociaż na tego, kto rozwiąże zagadkę Flatey nie czeka nic poza satysfakcją. Dodatkowo brawa należą się tlumaczowi: Jacek Godek to chyba jedyny polski tłumacz literatury islandzkiej, a przy tym człowiek o ogromnej wiedzy i talencie translatorskim: zagadka Flateyjarbók jest w dużej mierze językowa, a została w całości doskonale spolszczona. Nie nazwałabym tej książki kryminałem. Jest to raczej powieść z tajemniczą śmiercią (a właściwie trzema) i starą zagadką w tle – pełna islandzkich legend (z każdym rozdziałem poznajemy jedną historię z Flateyjarbók) i niepowtarzalnego klimatu małej, odludnej wyspy w czasach, gdy telefon był rzadkością.
-
Recenzja: CKMRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Lata 60., peryferie leżącej na krańcu świata Islandii. Spokojne życie odciętej od cywilizacji osady burzy znalezienie na brzegu zwłok. Mord ma coś wspólnego ze średniowieczną księgą. Czytając czujesz ziąb morskiego wiatru.
-
Recenzja: darinkr.blogspot.com/ Daria Kremska; 2017-09-09Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Islandia to wyspa o surowym klimacie, wiele wulkanów, fiordy, drewniane domki. Islandię otacza setki wysepek, na jednej z nich ma miejsca akcja powieści. Pewnego dnia zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, a odkrycie kim był jest bardzo trudne, ponieważ od dawna nie zanotowano żadnego zaginięcia w pobliżu. Sprawę ma wyjaśnić Kjartan, jednak nie posiada on wielu umiejętności, a śledztwo jakie otrzymał zdaje się go przerastać. Pomaga mu miejscowa lekarka oraz mieszkańcy wyspy. Akcja książki rozgrywa się w zupełnie innych czasach. To początek lat sześćdziesiątych, małomiasteczkowy klimat, brak telefonu i intryga kryminalna. Akcja rozgrywa się w powolnym tempie, nie możemy spodziewać się wielu przeżyć czy emocji, czasami czujemy znużenie. Nie znalazły się w tym kryminale także opisy zbrodni, brak tutaj chwytów stosowanych w innych kryminałach, które do tej pory czytałam. To z jednej strony atut tej książki, choć z drugiej odrobinę mi tego brakowało. Coś co bardzo mi się spodobało, to oparcie fabuły na motywie legend i symboli. Autor przeplata wydarzenia z książki z fragmentami księgi opowiadającej losy starożytnych Wikingów, to zdecydowanie zaciekawia czytelnika i sprawia że książka zyskuje. "Tajemnica wyspy Flatey" to z pewnością książka oryginalna, kryminał z jakim wcześniej się nie spotkałam. Czy to dobrze? Mam dość mieszane uczucia odnośnie tej książki. Znalazłam w niej elementy, które przypadły mi do gustu, jednak były także takie, które sprawiły, że nie zaciekawiła mnie ona w większym stopniu. Bohaterowie wydawali mi się słabo wykreowani, po przeczytaniu książki chciałam ich jakoś podsumować, ale właściwie nie mam wyrobionej opinii na ich temat, żadnego specjalnie nie polubiłam, ale także nie irytował mnie żaden z nich.
-
Recenzja: https://chiara76.blogspot.com/Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Wciągnął mnie ten kryminał bardzo. Najpierw wydawało mi się, że spodoba mi się mniej niż się spodobał ale wraz z upływem lektury okazało się, że zdecydowanie chętnie sięgnęłabym po coś jeszcze autorstwa Ingolfssona. Wyspa Flatey położona jest w jednej z islandzkich zatok o nazwie dla mnie nie do wymówienia. Jest jedyną zamieszkałą wyspą w tamtej części kraju. Akcja książki dzieje się w roku 1960 kiedy to na wyspie mimo dopływu cywilizacji i jej osiągnięć wciąż w wielu kwestiach życie toczy się mniej więcej jak w początku wieku. Ludzie prowadzą tam życie wyspiarskie, łowią, polują na foki czy ptaki, przędą wełnę. Jest też szkoła , lekarz, kooperatywa handlowa, kościół. Czyli w sumie wszystko to, czego w tamtych czasach zamieszkującym wyspę było potrzeba. Na wyspę przybywa młody człowiek, wysłannik prefekta, Kjartan. Przybywa on z niewdzięcznym zadaniem. Na sąsiedniej wysepce bowiem znaleziono ciało człowieka, trzeba owo ciało sprowadzić na ląd. Trzeba też dowiedzieć się co takiego stało się, że nieznajomy zmarł na wyspie. Czy w grę wchodzi przestępstwo? Mała, żeby nie powiedzieć bardzo nieliczna społeczność, dość rutynowy tryb życia mieszkańców a tu nagle taka sytuacja? Kjartan ma więc swoje zadanie do wykonania, polegające głównie na wybadaniu mieszkańców i wyciągnięciu wniosków a śledztwo w sprawie śmierci nieznanego mężczyzny zacznie się toczyć dwutorowo od chwili , gdy ofiara zostanie zidentyfikowana jako duński profesor Gaston Lund. To mała wyspa i do tej pory zdawałoby się, że niewiele się na niej działo ale nie do końca tak jest. Albowiem swego czasu na niej znajdowała się niezwykła księga. Średniowieczny manuskrypt spisany na skórze zwierząt zawierający teksty sag i poematów skandynawskich ludów. Przyznam się szczerze, że do momentu sięgnięcia po tę książkę nie miałam pojęcia, że tekst ten istniał. Jeszcze gdy zaczynałam czytać ten kryminał myślałam, że autor stworzył go sobie na potrzeby tekstu i sięgnęłam do internetu gdzie przeczytałam jego historię. Tekst ten faktycznie był ważny dla Islandczyków a jego losy dość burzliwe. Dość, że w chwili gdy dzieje się akcja książki ów manuskrypt spisywany przez skrybów, przebywał w Danii. A naród islandzki walczył o jego powrót do kraju. Czy tajemnicza śmierć duńskiego badacza manuskryptu ma powiązanie z owym dziełem? Od razu mówię, że autor uniknął skręcenia w stronę magicznych działań dawnej księgi, żadne tu nie ma miejsce fantasy , natomiast jest walka o odzyskanie dobra narodowego. I co prawda na wyspie wciąż są tacy, którzy wierzą w elfy czy tłumaczą sny to jednak ludzie po prostu znają się na wartości własnej kultury i chcieliby aby jej część w postaci księgi powróciła do kraju. Początkowo najmniej wciągnął mnie sam wątek kryminalny tej książki a bardziej sama historia księgi jak również zagadka z nią związana, która dzieje się i trwa poprzez całą książkę a my wraz z kimś próbujemy wpaść na trop jej rozwiązania. Z czasem gdy okazało się, że na wyspie nikt z obecnych nie jest do końca nieznany i tak całkiem przypadkowy a na jaw zaczęły wychodzić wzajemne powiązania postaci i wątek kryminalny mnie zainteresował. Wyspa na której życie toczy się niespiesznie a ludzie są dla siebie pomocni i życzliwi zaczyna mieć własną tajemnicę a raczej więcej niż jedną. I śmierć Lunda zdaje się uruchomić lawinę odsłon skrywanych przez lata sekretów. Na pewno efekt grozy potęguje poczucie odosobnienia wyspiarzy i przebywających na Flatey gości aczkolwiek daleko jest tu do napięcia, które towarzyszy często thrillerom czy sensacji. Akcja może nawet dla niektórych dziać się zbyt wolno a elementem spowalniającym są wstawki z tekstów owych sag i podań, które z kolei łączą się całościowo w zagadkę składającą się z czterdziestu pytań. Mnie jednak, o czym już nadmieniałam, to wplecenie motywu średniowiecznej księgi, zagadki z nią związanej a nawet klątwy towarzyszącej sprawie, bardzo się podobało i dodało czegoś ponad zwykły kryminał tej książce. Mam świadomość, że nie bez powodu dzieje się tak akurat w książce autora pochodzącego z tego konkretnego regionu świata gdzie sagi i podania stanowią istotną część życia kulturalnego i dziedzictwa narodowego. Interesującym jest też posłowie od autora, który osobom, które być może nie sięgną jak ja do jakichś źródeł informacji, wyjaśnia, że Flateyjarbok w roku 1971 powróciła do Islandii i stanowi obecnie jeden ze skarbów narodowych. Na koniec mojej recenzji słów parę o pracy tłumacza. Bardzo się cieszę, że kryminały islandzkie tłumaczy pan Jacek Godek. Widać ogrom pracy a przede wszystkim jego związek z Islandią. Nie ma więc miejsca na błędy czy niejasności. Mnie jako czytelniczce naprawdę przyjemnie czyta się książkę dopracowaną.
-
Recenzja: http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/ Renata Bogusz; 2017-08-18Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Książka zachwyca i zachęca do sięgnięcia i posiadania jej przepiękną okładką. Mnie zaintrygował też przymiotnik 'islandzki', bo nie znamy zbyt dużo literatury islandzkiej w Polsce. Islandia kojarzy mi się z pustkowiem, wiatrem, przybijanymi dachami, gejzerami i aplikacją do rozpoznawania, czy dana osoba nie jest Twoją rodziną (w telewizji o tym mówili, a telewizja przecież nie kłamie). Jak w takiej scenerii można umieścić kryminał? Książka ukazała się niedawno, bo 19 lipca 2017 roku w wydawnictwie Editio, będącego częścią grupy wydawniczej Helion. Autor na rynku polskim debiutuje, ale debiutantem nie jest. To poczytny autor powieści kryminalnych w Islandii. Z wykształcenia jest inżynierem budownictwa lądowego i wodnego, ukończył też studia z zakresu komunikacji wydawniczej i grafiki komputerowej na Uniwersytecie Washingtona w Waszyngtonie. Mieszka wraz z rodziną w Reykjawiku. Tak podaje notka biograficzna http://septem.pl. Pisarz urodził się w roku 1955, a pierwsza jego powieść Dauðasök została opublikowana w roku 1978. Flateyjargáta opublikowano w roku 2003, a na angielski przełożono ją w 2012. Inne książki tego autora według Wikipedii w oryginalnym nazewnictwie to: Heitur snjór (1982), Engin spor (1998) (tł. angielskie House of Evidence), Afturelding (2005) (tł. angielskie Daybreak) i Sólstjakar (2009) (tł. angielskie Sun On Fire). Autor był dwukrotnie nominowany do nagrody the Glass Key, nagrody kryminalnych pisarzy skandynawskich. Książkę przeczytałam już w ubiegłą niedzielę, ale dopiero dziś zebrałam się na napisanie tejże recenzji. Książka mnie urzekła klimatem pustkowia, bezludzia, odludzia i inności niż wszystkie kryminały skandynawskie, pełne ludzi złych, wypaczonych, zdeprawowanych. Tutaj mamy malutką wysepkę, na której żyje mniej mieszkańców niż w mojej rodzinnej wsi, a wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko. I tam, pod skałą, gdzie wysiadują foki, chłopiec znajduje rozłożone zwłoki mężczyzny w zielonej kurtce i 'miastowych' butach. To znaczy, buty były przeznaczone do wycieczek w góry, ale były miastowe, bo niezgodne z miejscową modą. Przyjeżdża dziwny prefekt prokuratorski, który identyfikuje ofiarę i szuka sprawcy i okoliczności zbrodni. Sprawa stopniowa sięga w serce kultury islandzkiej, do rękopisów, będących dla Islandczyków tym, czym dla nas byłyby Kazania Świętokrzyskie. Okazuje się, że i na wyspie ludzie mają swoje tajemnice, że niektórzy przed czymś uciekają, a inni czegoś szukają. Rozwiązanie jest inne niż się spodziewałam. Muszę przyznać, że wątek kryminalny nie jest najmocniejszą stroną tej powieści, bo wlecze się dosyć ospale, tak jakby nie on był tu najważniejszy. Ważne jest, że staje się pretekstem do pokazania charakterów mieszkańców, ich tajemnic, słabostek i przeszłości. Zdaje się, że Islandczycy z wyspy są ludźmi wycofanymi, którzy nie lubią pokazywać swoich tajemnic. Tutaj musieli, bo zmuszało ich do tego śledztwo. Urok tej książki polega właśnie na klimacie islandzkim, na tej atmosferze tkwienia głęboko w przeszłości, na uroku pustej wyspy rybackiej, w której mieszkają ludzie przywiązani do przeszłości, albo od przeszłości uciekający. Suma summarum, książka jako kryminał nie jest najbardziej mrożącym w żyłach thrillerem, ale jest niesamowicie klimatyczną opowieścią o Islandii. Daję jej 8 gwiazdek
-
Recenzja: nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com Aleksandra Korniak; 2017-08-15Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Od czasu do czasu lubię wybierać książki, które nie do końca wpisują się w to, co zazwyczaj czytam. Nie lubię zamykać się w obrębie jednego gatunku, czasem warto poeksperymentować, bo a nuż trafi się na coś, co się pokocham. Dlatego, kiedy wydawnictwo Edito zwróciło się do mnie z prośbą o zrecenzowanie kryminału uznanego islandzkiego pisarza, nie wahałam się długo. „Tajemnica wyspy Flatey” okazał się jednak nie taką prostą lekturą. Flatey to niewielka wysepka islandzka. Liczy ona jedynie dwa i pół kilometra długości i pół kilometra szerokości. Otoczona jest przez jeszcze mniejsze klifowe wysepki. Na jednej z nich latem 1960 roku odnalezione zostają zwłoki tajemniczego mężczyzny. Wydarzenie to wstrząsa lokalną społecznością, a na małą wyspę przybywa młody przedstawiciel władz, Kjartan. Wraz z miejscową lekarką Johanną usiłują oni rozwiązać tajemnicę śmierci przybysza. Wkrótce okazuje się, że sprawa ma związek z tajemniczą księgą Flateyjarbok, zawierającą opowieści o wikingach i powiązaną z nią zagadką. „Tajemnica wyspy Flatey” od początku kojarzyła mi się z klasycznymi kryminałami. Takimi, gdzie nie jest najważniejsza pędząca na łeb, na szyję akcja, lecz spokojne rozwiązywanie zagadki, przez co nieco przywodzi na myśl opowieści o Sherlocku Holemsie. Mimo pozornego braku akcji wciąga już od pierwszych stron. Czytelnik wraz z bohaterami powieści usiłuje rozwiązać nie tylko tajemnicę z brodni, lecz również poznać rozwiązanie łamigłówki ukrytej na kartach trzynastowiecznej sagi. „Tajemnica wyspy Flatey” już od pierwszych stron zachwyciła mnie swoim klimatem. Zdaje się po raz pierwszy sięgnęłam po jakąś skandynawską powieść, dlatego nie do końca wiedziałam, czy odnajdę się w tej atmosferze. Na szczęście moje wątpliwości zostały szybko rozwiane. Autor w cudowny sposób opisuje małą wyspę, jej mieszkańców, jej tradycję, jej piękno. Pomimo że czytałam ją na plaży w ogromnym upale, w wyobraźni czułam chłodny wiatr wiejący od morza, słyszałam dźwięki fok i zachwycałam się surowym pięknem islandzkiego krajobrazu. Pisarzowi udało się także świetnie zobrazować społeczność, w której wszyscy się znają i żyją tym samym od wieków rytmem, wyznaczanym przez wschody i zachody słońca oraz zmiany pór roku. Niestety, książka ma również wiele wad. Jedną z nich jest kreacja bohaterów. Postaci jest po prostu za dużo! Umieszczenie tak rozległej i skomplikowanej akcji na zaledwie dwustu pięćdziesięciu stronach było zabiegiem baaardzo ryzykownym. I niestety, ucierpiała na tym kreacja bohaterów. Pojawia się ich mnóstwo – niestety wszyscy schematyczni i opisani zaledwie w kilku zdaniach. To nie ludzie, tylko papierowe szablony, każdy mający jakieś konkretne zadanie do wykonania na kartach powieści. Nie jest dane poznać nam ich motywacje, ich psychikę, ich relacje z innymi. Przez to wszystko często łapałam się na tym, że nie miałam pojęcia, kim jest postać, o której w danym momencie czytałam. Jedynymi bohaterami, którzy mają jakąkolwiek osobowość i przeszłość są lekarka Johanna i prowadzący śledztwo Kjartan. Problem z rozróżnieniem poszczególnych bohaterów może u polskiego czytelnika potęgować fakt, że mają oni bardzo trudne do przeczytania i niemożliwe do zapamiętania islandzkie imiona. Trudno to jednak uznawać za wadę tej, bądź co bądź islandzkiej, książki. Kolejną wadą książki jest brak związku przyczyno-skutkowego między kolejnymi wydarzeniami, a także pomiędzy fabułą właściwą, a dołączonymi fragmentami islandzkiej sagi. Różne tropy, jakie pojawiają się na kartach książki, okazują się być ślepe, a cała zagadka rozwiązuje się szybko, już na ostatnich stronach książki. Nieco zabrało mi możliwości włączenia się czytelnika w śledztwo. Załączone fragmenty Flateyjarbok nie wzbudzały zainteresowania i w żaden sposób nie łączyły się z opowiadaną historią. „Tajemnica wyspy Flatey” to książka, która ma zarówno swoje zalety, jak i wady. Z całą pewnością przypadnie ona miłośnikom skandynawskich klimatów oraz fanom klasycznego kryminału. Ma jednak pewne wady – źle wykreowanych bohaterów i dziwnie poprowadzone zakończenie. Nie żałuję jednak, że ją przeczytałam!
-
Recenzja: http://soy-como-el-viento.blogspot.com/ ANN RK; 2017-08-22Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Zaburzony spokój Tajemnica wyspy Flatey Viktora Arnara Ingólfssona ma dokładnie taki klimat, jakiego oczekiwalibyśmy po literaturze rodem z Islandii, na dodatek z akcją osadzoną kilka dekad temu, a więc pozbawioną nowoczesnych atrybutów odbierającym opowiadanym historiom pewien rodzaj magii. Jest więc nieco tajemniczo, surowo, chłodno. Autor z wolna wprowadza czytelników w sekrety maleńkiej wyspy i równie niewielkiej społeczności, której przyszłość chyba tylko wójt widzi w jasnych barwach. Kolejne wysepki wokół się wyludniają. Młodzi nie mają tu czego szukać, połowy idą marnie, o inne zajęcie ciężko. Mieszkańcy żyją spokojnie, w dawno ustalonym rytmie zgodnym z rytmem natury, która w tych rejonach jest dość trudnym sprzymierzeńcem, twardym przeciwnikiem. Panuje tu cisza, a idea slow life ma się tu dobrze, choć w tamtych czasach nikt nie czuł potrzeby nazywania nieśpiesznego życia z dala od pogoni za pieniędzmi i zdobyczami cywilizowanego świata. I nagle na sąsiedniej, bezludnej wysepce chłopiec znajduje ciało niezidentyfikowanego mężczyzny. Na Flatey przybywa Kjartan, przedstawiciel prefekta, który ma rozwiązać zagadkę tej tajemniczej śmierci. Spokój zostaje zaburzony. Wciąż żywe legendy Nieśpiesznie islandzki autor przeprowadza czytelników przez fabułę, jeśli więc spodziewacie się dynamicznej akcji, musicie zmienić książkę albo oczekiwania. Tu, nawet gdy odnalezienie trupa i poszukiwanie przyczyny śmierci tajemniczego mężczyzny zaburza równowagę, wciąż będzie stosunkowo spokojnie. Mieszkańcy Flatey emocje skrywają równie głęboko jak tajemnice. Dlatego niełatwo będzie ustalić kim jest martwy człowiek w zielonej kurtce, jak dostał się w te okolice i co stało się, że skończył tak tragicznie. Usiłując rozplątać sieć relacji między mieszkańcami, ustalić co wiedzą, o czym milczą, będziemy musieli wziąć pod uwagę jeszcze jednego bohatera tej historii. Księgę Flateyjarbók, średniowieczny manuskrypt, zbiór pieśni, opowieści, sag o wikingach, zwieńczoną kroniką stworzenia świata. To właśnie ta księga zawiera odpowiedzi na zagadki sprzed niespełna wieku, zagadki, która intryguje wielu, ale nikt nie zdołał jej rozwiązać. Klucza należy szukać w lokalnej bibliotece, budynku mierzącym niespełna szesnaście metrów kwadratowych. Należy się jednak z nim obchodzić ostrożnie, jeśli nie chce się ożywić ciążącej na nim klątwy. Bo życie na Flatey to nie tylko sekrety i rytm natury, ale i świat legend, krwawych wikińskich historii, wciąż żywych wierzeń. Nieśpiesznie do celu W Tajemnicy wyspy Flatey przeszłość i teraźniejszość żyją obok siebie. Między kadrami z życia mieszkańców oraz scenami prowadzonego śledztwa, przewijają się opowieści o manuskrypcie i oraz zagadki z nim związane. Kolejni obcy przybywający na wyspę burzą równowagę tego miejsca. Każdy z nich ma trudną przeszłość, bagaż doświadczeń targanych mimowolnie. Mieszkańcy traktują ich z dystansem, niechętnie wprowadzając do swego życia. Nie rozmawia się tu o uczuciach, nie okazuje emocji. Niby wszyscy wszystkich znają, ale każdy tworzy swój mały światek i broni dostępu do niego. Kryminał Viktora Arnara Ingólfssona ma w sobie dużą tajemniczość i malowniczość. Autor tworzy interesującą fabułę z dość nieoczekiwanym rozwiązaniem. Nieśpieszność zdarzeń wpisuje się w surowy islandzki krajobraz, a nawiązania do przeszłości są dodatkowym magnesem przykuwającym uwagę. Rozczarowani będą ci, którzy cenią dynamiczne fabuły oraz tacy, którzy chętnie wzięliby udział w rozwiązywaniu zagadki manuskryptu. Islandczyk niestety skonstruował ją w sposób, który czytelnikowi na to nie pozwala. Viktor Arnar Ingólfsson stawia na klimat i realizm. Bardzo wiarygodnie maluje przestrzeń, ciekawie opowiada o życiu w tym malowniczym, acz trudnym miejscu, kryminalną intrygę zgrabnie, nienachalnie wplatając w codzienność mieszkańców wyspy Flatey. Czasami bywa mrocznie (krwawy orzeł), choć bez paskudnych scen przemocy, innym razem zabawnie (pożyczenia flaszki za pół), bez wątpienia od początku do końca jest intrygująco.
-
Recenzja: portal dlaLejdis.pl (DEPRECATED) Izabela Fidut; 2017-08-18Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Wszyscy mają swoje sekrety. Czasem te zawarte w książkach bywają równie pociągające i niebezpieczne.Lata 60. Kolejny wiosenny dzień na odizolowanej od wielkiego świata wyspie Flatey. Nikt tu się nie śpieszy, żyjąc zgodnie z naturą i porami roku, ale choć każdy ma swoje zajęcia, nigdy nie odmówi pomocy sąsiadowi w potrzebie. Hotele nie istnieją, a rzadko pojawiający się przyjezdni są z uśmiechem na ustach przyjmowani w gościnę. Spokój zżytych ze sobą mieszkańców burzy znalezienie zwłok na pobliskiej wysepce zatoki Brei?afjör?ur. Obowiązek odkrycia tożsamości i transportu denata spada na niechętnego przedstawiciela prefekta Kjartana, który wolałby swą świeżo nabytą wiedzę prawniczą wykorzystywać do wydawania wyroków w zaciszu biura niż do próby zrozumienia miejscowych obyczajów i podejrzenie popularnej fascynacji na punkcie średniowiecznego manuskryptu o nazwie "Flateyjarbók". Czyżby to właśnie skandynawskie sagi miały stać się kluczem do rozwikłania zagadkowej śmierci? Wbrew pozorom nie tylko nawiązanie do prawdziwego rękopisu opowiadającego losy norweskich królów sprawia, że "Tajemnica wyspy Flatey" nie jest typowym kryminałem. Autor bardziej skupia się na odtworzeniu klimatu jednoczesnego odosobnienia i bliskości zamkniętej społeczności oglądanej oczami kogoś z zewnątrz, niż na zaskakiwaniu czytelnika tysiącem tropów dotyczących sprawcy. Zamiast pościgów zaglądamy w świat legend, miejscowych przesądów, specyficznej mentalności i życia przeszłością. Miejsce typowego, niezmordowanego policjanta nieśpiącego po nocach by schwytać złoczyńcę zajmuje wygrzewający się w słońcu lub na talerzu maskonur. O ile opisy kuchni i przyrody mogą się nam wydać dość egzotyczne, o tyle, myśl, że i dziś można znaleźć niekonieczne odgrodzone geograficznie wspólnoty funkcjonujące według własnego rytmu nadaje książce Viktora Arnara Ingólfssona ponadczasowości. Przeniesienie akcji o 5, 10, czy 57 lat nie zmieniłoby w zasadzie nic w jej wymowie i mam nadzieję, że planowany miniserial stacji RÚV skupi się na tym aspekcie. Wiele historii traci na wartości przy przeniesieniu na ekran i rzadko można powiedzieć, że adaptacja jest równie dobra, co pierwowzór, ale w tym przypadku jestem dziwnie spokojna. Być może udzieliła mi się senna atmosfera wyspy, a może to zasługa faktu, iż tym razem do końca nie udało mi się odgadnąć, kto i dlaczego zabił, o skomplikowanej zagadce zawartej w "Flateyjarbók" nawet nie wspominając. Szukający silnych wrażeń, pogłębionych rysów psychologicznych i dużej porcji makabry raczej nie mają w "Tajemnicy wyspy Flatey" czego szukać, jednak powinna ona przypaść do gustu wszystkim sympatykom opowieści o wikingach oraz miłośnikom krótkich, lekkich kryminałów osadzonych w nadmorskich osadach. Fanom serialu "Vikings" z pewnością spodoba się również dodany przez wydawcę fragment "Sagi wikingów jomskich", ponieważ zawiera scenę, którą musiał przy pisaniu scenariusza zainspirować się Michael Hirst.
-
Recenzja: Czytanienaszymzyciem.blogspot.com Anna Kałcz; 2017-08-14Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Islandzka wiosna. Zapach morza, krzyk ptaków, foki, ryby, przenikliwy wiatr. Wśród burzliwych wód zatoki Brei∂afjör∂ur, wśród skał i tysięcy małych wysepek znajduje się Flatey. Na wyspie Flatey wieki temu wybudowano maleńką osadę. Odniesiesz wrażenie, że czas tu zwolnił biegu. Z dala od zgiełku wielkiej cywilizacji mieszkańcy żyją tu w spokoju, w ciszy, bez pośpiechu i w zgodzie z rytmem natury. Małomiasteczkowej sielanki osady nic nie zakłóca. Aż do chwili znalezienia zwłok na morskim wybrzeżu. Już wkrótce Kjartan, którego zadaniem jest wyjaśnienie tej śmierci, uświadamia sobie, że nie ma do czynienia z ofiarą wypadku. "Tajemnica wyspy Flatey" może być kłopotliwa dla czytelników głównie ze względu na skomplikowane nazwy wysp albo chociażby imiona i nazwiska bohaterów. Autor książki jest Islandczykiem i właśnie na Islandii toczy się akcja tego kryminału - choć lepiej nazwać tę książkę powieścią detektywistyczną, bowiem nie mamy tu do czynienia z typowym kryminałem, a ze stopniowym odkrywaniem zagadek, zgłębianiu historii i poszukiwaniu sprawcy. Na uwagę zasługuje klimat, jaki panuje w książce. Bohaterowie znajdują się na niewielkiej wyspie, gdzie ludzie żyją w specyficzny sposób. Ich życie kręci się wokół tradycji, dlatego tak ważne jest, aby przyjezdna osoba szybko się odnalazła w nowym środowisku. Mieszkańcy tego miejsca zachowują się dziwnie - każdy ukrywa jakiś sekret. Mnóstwo tajemnic, niewyjaśnionych zagadek przeszłości i niedopowiedzeń sprawiają, że czytelnik czuje się zaintrygowany. Akcja tej książki płynie wolno, autor nie spieszy się z odkrywaniem kolejnych tajemnic, pozwala czytelnikowi na zastanowienie się. Moim zdaniem to tempo jest trochę zbyt wolne, ja jednak preferuję kryminały tętniące życiem i akcją. Tutaj mi tego zabrakło. Szczerze mówiąc, ten islandzki klimat nie pasuje do polskiego czytelnika... My jednak mamy inne preferencje. Zabrakło mi tu emocji, akcji oraz bardziej wyrazistych bohaterów. Na plus zdecydowanie wychodzą wszelkie powiązania z historią - wikingowie, średniowieczne manuskrypty itp. "Tajemnicę wyspy Flatey" polecam tym osobom, które mają ochotę na oryginalną historię będącą odskocznią od klasycznych kryminałów.
-
Recenzja: swiatairi.blogspot.com Marta Tomczak; 2017-08-02Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
„Tajemnica Wyspy Flatey” to kryminał, więc jak na ten gatunek przystało… na początku pozycji jedna z postaci znajduje zwłoki… nie foki, choć takich można tu też się spodziewać, lecz ludzkie. I tak rozpoczyna się cała historia okraszona starymi „opowieściami” i różnymi zagadkami. Temat wysp, morza może przynieść trochę ulgi w upalne dni i odciągnąć uwagę od tego co dzieje się wokół osoby czytającej. Może pomóc przenieść się takiej osobie w czasie i przestrzeni na Wyspę Flatey i jej okolice. Tytuł oryginału brzmi: „Flateyjargáta”, jego copyright pochodzi z 2002 roku. Wydania polskiego zaś z 2017 roku. W pozycji oprócz tekstu odnaleźć można swego rodzaju schemat oraz mapę, wprawdzie są czarno – białe, ale są pewnym urozmaiceniem. Na początku książki mamy więc dedykację, później mapę Islandii i Wyspy Flatey dopiero później znajduje się właściwa treść publikacji. Akcja rozgrywa się na „wyspach zatoki Breiðafjörður w roku 1960”. Podkreślone zostało, że przedstawiona historia jest fikcją literacką i wszelkie podobieństwa do istniejących osób są tylko i wyłącznie przypadkowe. Nawet przyjemnie napisana, choć potrzebowałam kilku stronic by przyzwyczaić się do prezentowanego tu sposobu narracji i pomału zacząć próbować wciągnąć się w prezentowaną tu historię. Same rozdziały też kryją w sobie pewną „niespodziankę”, nie są jednolite. Ich punkt wspólny – tych nazwijmy to dwóch części rozdziałów, czytelnik odkrywa z czasem, podczas dalszej lektury. Wspomniane są tu dawniejsze dzieje niż te dotyczące 1960, opowieści przedstawiane tutaj dotykają chociażby „Sagi Eryka Podróżnika” czy wspomina się Olafa Tryggvasona, który panował w Norwegii w latach 995 – 1000, stąd też w różnych opisach dotyczących książki można znaleźć wzmianki o wikingach. Można więc uznać, że wykorzystano istniejące już opowieści i pamięć o wikingach by stworzyć własną historię. Jest tu więc sporo tajemnic. Oczekiwałam po książce wiele. Może zbyt wiele bo nie zostały one zrealizowane, bądź źle były te moje oczekiwania ulokowane. Źle się nie czytało, ale no właśnie chyba chciałam zbyt dużo bądź trochę czegoś innego, a w końcu publikacja jest nawet interesująca. Ciekawe miejsce akcji, otoczenie. Opowieść też niczego sobie. Może więc gdyby moje podejście od samego początku było inne, to inaczej czułabym się po jej lekturze, a tak mam mieszane odczucia. Nie jestem więc w stanie jej w stu procentach polecić fanom kryminałów czy krajów nordyckich, ale trzeba przyznać, że ma swój „urok”.
-
Recenzja: Nietypowe Recenzje Agnieszka Krizel; 2017-08-02Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Chociaż ta niewielkich rozmiarów powieść intryguje od pierwszych wersów, wielbicielom zawiłych historii może wydać się z lekka smętna i mało obiecująca. Jednak ten specyficzny klimat islandzkich wysepek, który spowija morski chłód, gęsta poranna mgła i swoista mozaika zapachów, tworzy coś zgoła wyjątkowego. To moje pierwsze spotkanie z kryminałem islandzkim. Trochę za misternie zbudowany, przytłaczający przeciągającym się śledztwem, nazbyt mało wyraźnymi bohaterami ma jednak w sobie to coś, co elektryzuje, a żądny odpowiedzi na wiele kłębiących się pytań czytelnik będzie dążył do rozstrzygnięcia całej sprawy. Uciążliwe były imiona i nazwy islandzkie, jednak da się przyzwyczaić. Tym bardziej, że w powieści i na tytułowej Wyspie Flatey nie zamieszkuje za dużo mieszkańców. Cała akcja toczy się w przeciągu kilku dni czerwca roku 1960. Na jednej z wysp należącej do archipelagu Flatey jeden z jej mieszkańców odkrywa ciało człowieka. Po ścisłym dochodzeniu okazuje się, że był nim Gaston Lund – profesor norweski, który badał średniowieczny manuskrypt „Flateyjarbok”. Wkrótce na Flatey pojawia się nie tylko asystent prefekta, ale też tajemniczy dziennikarz Bryngeir z Reykjaviku. Od lat, w kręgu akademickim trwał spór o to, w jakim miejscu powinien znajdować się „Flateyjarbok”. Norwegowie rościli sobie bowiem prawa do niej, ale Islandczycy nie odpuszczali. Ten zagadkowy skrypt islandzkich legend, wierzeń zawiera kilkadziesiąt pytań, zawiłych zagadek, których rozstrzygnięcie, wedle starej legendy miało śmiałkowi przynieść szczęście. Tymczasem na Wyspie dochodzi do kolejnych zgonów, a śledztwo przejmuje policja z Reykjaviku. Narośnie wokół wiele pytań i wątpliwości, bo każdy z mieszkańców nosi w swoim sercu pewną tajemnicę. Czy uda się rozwikłać przyczynę śmierci tych kilku osób? Jaki jest wspólny mianownik ludzi zamieszkujących Wyspę? To nie jest typowy kryminał, a raczej powieść z zacięciami detektywistycznymi. Autor zręcznie, w odpowiednim klimacie i aurze utrzymał jej konwencję, nadając ton bardziej wyważony, ukazując przy tym życie mieszkańców wysp. Różni się ono znacznie od współczesnego. Abstrahując już od czasu, w jakim autor umieścił akcję powieści. To życie ściśle podporządkowane rytmowi pór roku, gdzie czasu praktycznie się nie mierzy, jakby ta cała otoczka zamknęła się w jednej czasoprzestrzeni, jakby nawet powietrze na chwilę się zachwiało i zastanawiało, w którą stronę płynąć. Trzecioosobowy narrator nie pozwala czytelnikowi na bliższy kontakt z bohaterami. Jesteśmy obserwatorami obok, biernie, jakby przesuwano nam przed oczami kadry dziwnej opowieści, z zaskakującym zakończeniem. Brak tutaj miejsca na jakikolwiek oddźwięk emocjonalny. Mimo, że fabuła płynie dosyć rytmicznie, spokojnie, wręcz bym powiedziała ślamazarnie, to przyciąga swoją wyjątkowością. „Tajemnica Wyspy Flatey” Viktora Arnara Ingólfssona intryguje, zaciekawia, ale wprawia w konsternację. Buduje napięcie stopniowo odkrywając karty, które zamiast przynosić oczywiste rozwiązanie skupiają się na misternym śledztwie i niezbyt wyraźnych bohaterach.
-
Recenzja: secretum.pl Klaudia Aleksandra Grabowska; 2017-08-06Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Tajemnicza księga, mroczne opowieści, pradawne rytuały, okrutne zabójstwa - to wszystko stanowi elementy wielkiej spirali nakręconej wiele lat temu. Czy we współczesnym świecie nadal możemy poczuć wpływ dawnych legend? Ile razy w swoim całym życiu mogliśmy spotkać się ze starożytnymi historiami? Czy mogą one nas czegoś nauczyć? Dawno, dawno temu na pewnym statku pewien mężczyzna stworzył zagadkę, którą odgadnąć może tylko największy znawca tajemniczej księgi ,,Flateyjarbók" opisującej pradawne bitwy, wojny, intrygi wikingów. Mężczyzna stworzył coś, co na wiele wieków zajęło umysły najwybitniejszych geniuszy. Nikt nie potrafił rozwiązać tej zagadki. ,,Flateyjarbók" po wielu latach trafiło tam, gdzie jego miejsce - na malutką wyspę Flatey, gdzie czas płynie jednostajnym rytmem. Nikt tu się nie śpieszy, życie każdego mieszkańca to codzienna rutyna. Wydawałoby się, że nic nie może wyrwać osób zamieszkujących wyspę z ich urokliwego otępienia, ale wtedy na pobliskiej wysepce zostają odkryte zwłoki. Kim jest tajemniczy mężczyzna, który najwyraźniej spędził zimę w zapomnianym przez wszystkich miejscu? Co wspólnego z jego śmiercią ma tajemnicza księga? Kochani, zapraszam was na recenzję książki, co do której mam mieszane uczucia. Spodziewałam się niesamowitego, świetnie skonstruowanego kryminału, gdy wciągnie mnie od samego początku, a historia opisana w "Tajemnicy wyspy Flatey" zaczęła rozkręcać się dopiero po 100 stronach, choć cała powieść ma ich tylko 255. Viktor Arnar Ingólfsson miał bardzo ciekawy zamysł, ale nie wykorzystał go w pełni. Pomijając te wady, "Tajemnica wyspy Flatey" potrafi zaskoczyć. Zapraszam was do zapoznania się z całą recenzją! Islandzka wiosna. Zapach morza, krzyk ptaków, foki, ryby, przenikliwy wiatr. Wśród burzliwych wód zatoki Brei?afjör?ur, wśród skał i tysięcy małych wysepek znajduje się Flatey. Na wyspie Flatey wieki temu wybudowano maleńką osadę. Odniesiesz wrażenie, że czas tu zwolnił biegu. Z dala od zgiełku wielkiej cywilizacji mieszkańcy żyją tu w spokoju, w ciszy, bez pośpiechu i w zgodzie z rytmem natury. Małomiasteczkowej sielanki osady nic nie zakłóca. Aż do chwili znalezienia zwłok na morskim wybrzeżu. Już wkrótce Kjartan, którego zadaniem jest wyjaśnienie tej śmierci, uświadamia sobie, że nie ma do czynienia z ofiarą wypadku. Szybko okazuje się, że mieszkańcy wyspy mają swoje głęboko skrywane tajemnice, które w zadziwiający sposób łączą się z mroczną przeszłością. Kluczem do rozwiązania zagadki jest średniowieczny manuskrypt: księga Flateyjarbók, zbiór sag i eposów o starożytnych władcach Wikingów. Aby znaleźć przyczajonego zabójcę, Kjarten musi zejść do ciemnego, niebezpiecznego świata starożytnych legend, symboli i tajnych stowarzyszeń. Trzymasz w dłoni świetny kryminał łączący w sobie elementy klasyki literatury zbrodni i thrillera. Drobiazgowo odmalowane tło historyczne i kulturowe powoduje, że opowieść staje się niezwykle realistyczna i już po pierwszych kilkunastu stronach nie można się od niej oderwać. Wiernie oddana atmosfera maleńkiej wyspiarskiej osady, gdzie teraźniejszość przenika się ze światem legend i krwawych mitów, intrygująca, tajemnicza księga sprzed wieków, umiejętnie dozowany humor i hipnotyzujące, wciągające czytelnika napięcie ? tym jest ?Tajemnica wyspy Flatey?! Nie zgasisz lampki nocnej, póki Kjartan nie złamie odwiecznej tajemnicy... Islandia to jedno z najbardziej tajemniczych terenów na świecie. Skrywa ona wiele tajemnic. Piękne, skaliste wybrzeża, spokojne miasteczka, wiele maleńkich wysp. Nadchodzi wiosna. Natura w końcu może ukazać swoje piękno. Silny, porywisty wiatr, tysiące gatunków zwierząt, które tylko czekają na odkrycie i ONA - maleńka wyspa Flatey. Parę domów na krzyż, żadnego dostępu do większych miast. Wydawałoby się, że nic się tam nie dzieje. Mieszkańcy żyją we własnym rytmie, każdy zna każdego. Nic nie mogłoby zakłócić ich spokoju. Do czasu... Kjartan zostaje wysłany przez prefekta do zbadania sprawy tajemniczych zwłok znalezionych na niezamieszkałej przez nikogo, maleńkiej wysepce. Jedyną jego nadzieją na wyjaśnienie śmierci i ustalenie tożsamości trupa jest podróż na Flatey. Miejsce, w którym każdy zna każdego, a znalezienie zwłok zaburza codzienną rutynę mieszkańców. Kjartan korzystając z gościnności miejscowych, próbuje rozwikłać tajemniczą zagadkę i zrozumieć przebieg wydarzeń, które doprowadziły do śmierci niezidentyfikowanej osoby. Tajemnicza kartka znaleziona w ubraniach nieżywego mężczyzny może być jedyną wskazówką, na jaką może liczyć przedstawiciel prefekta. Wszystko wskazuje na to, że aby odkryć zagadkę śmierci mężczyzny, Kjartan musi zapoznać się z tajemniczą księgą ,,Flateyjarbók", która opisuje pradawne losy wikingów. Z czasem na wyspie dochodzi do kolejnego przestępstwa. Czas nie ubłagalnie pędzi do przodu, a sprawca pozostaje na wolności. Co przydarzyło się ofiarom? Jaki związek z ich śmiercią ma "Flateyjarbók"? "Tajemnica wyspy Flatey" to kunsztownie skonstruowana powieść, w której akcja zagęszcza się bardzo powoli - praktycznie przez połowę książki autor buduje napięcie, zarzuca na czytelnika sieć niedomówień, przeplata teraźniejszą historię z fragmentami ,,Flateyjarbók", która opowiada wszelkie losy nieustraszonych wikingów. Głównym tematem w tej pozycji nie jest wcale znalezienie sprawcy tajemniczych śmierci podróżników, którzy zawitali na wyspę, a raczej rozwiązanie zagadki stworzonej przez pewnego badacza tajemniczej księgi wiele lat temu. Odkąd zobaczyłam tę powieść w zapowiedziach wydawnictwa, poczułam, że muszę ją przeczytać. Choć rzadko czytam kryminały, to naprawdę je cenię. Uwielbiam wraz z bohaterami poszukiwać coraz to kolejnych tropów, rozwiązywać mroczne zagadki. Jak zapewne wywnioskowaliście ze wstępu mojej recenzji, poczułam się zawiedziona. Spodziewałam się czegoś całkowicie innego. Książkę, która ma raptem 260 stron, czytałam ponad tydzień. Przebrnięcie przez pierwszą połowę tej powieści nie było wcale łatwe. Choć starałam się, jak mogłam, nie potrafiłam zainteresować się tym, co działo się na pierwszych stronach. Nie zauważyłam żadnego szybszego bicia serca, ciarek na rękach. Miałam wrażenie, że autor za bardzo skupił się na ukazaniu czytelnikowi losów wikingów i nie potrafił odnaleźć żadnej równowagi, która zapewniłaby mu zainteresowanie osoby, która sięgnęła po jego powieść. Dopiero w połowie książki zaczęło się coś dziać. Akcja się zagęściła, bohaterowie w końcu zaczęli tak naprawdę badać przyczyny tajemniczych śmierci, a fabuła w końcu nabrała tempa. Przyznam szczerze, że koniec był naprawdę zaskakujący - nie spodziewałam się, że tak wszystko się potoczy i właśnie za to należy się duży plus dla autora! "Tajemnica wyspy Flatey" to pozycja dla wytrwałych czytelników. Może na początku zniechęcić swoją powolnością, która sprawia, że ta historia naprawdę wiele traci, ale jeśli już ktoś wytrzyma, może poczuć się na końcu mile zaskoczony i zaintrygowany tym, jak potoczyła się ta historia. Viktor Arnar Ingólfsson miał naprawdę ciekawy pomysł, który mam wrażenie, po prostu źle poprowadził. Czy żałuję, że zapoznałam się z tą powieścią? Nie, ponieważ na końcu poczułam się usatysfakcjonowana. Nie mogę wam z ręką na sercu polecić tej powieści - sami powinniście wyrobić sobie o niej opinię. Uważam, że warto spróbować i zapoznać się z tajemnicami małej islandzkiej wysepki, która kryje wiele tajemnic. Kto wie, może wciągnie was od pierwszej strony, a być może tak, jak mnie zaintryguje dopiero od połowy?
-
Recenzja: Zaczytanawniesamowitychksiazkach.blogspot.comRecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Tajemnicza księga, mroczne opowieści, pradawne rytuały, okrutne zabójstwa - to wszystko stanowi elementy wielkiej spirali nakręconej wiele lat temu. Czy we współczesnym świecie nadal możemy poczuć wpływ dawnych legend? Ile razy w swoim całym życiu mogliśmy spotkać się ze starożytnymi historiami? Czy mogą one nas czegoś nauczyć? Dawno, dawno temu na pewnym statku pewien mężczyzna stworzył zagadkę, którą odgadnąć może tylko największy znawca tajemniczej księgi ,,Flateyjarbók" opisującej pradawne bitwy, wojny, intrygi wikingów. Mężczyzna stworzył coś, co na wiele wieków zajęło umysły najwybitniejszych geniuszy. Nikt nie potrafił rozwiązać tej zagadki. ,,Flateyjarbók" po wielu latach trafiło tam, gdzie jego miejsce - na malutką wyspę Flatey, gdzie czas płynie jednostajnym rytmem. Nikt tu się nie śpieszy, życie każdego mieszkańca to codzienna rutyna. Wydawałoby się, że nic nie może wyrwać osób zamieszkujących wyspę z ich urokliwego otępienia, ale wtedy na pobliskiej wysepce zostają odkryte zwłoki. Kim jest tajemniczy mężczyzna, który najwyraźniej spędził zimę w zapomnianym przez wszystkich miejscu? Co wspólnego z jego śmiercią ma tajemnicza księga? Kochani, zapraszam was na recenzję książki, co do której mam mieszane uczucia. Spodziewałam się niesamowitego, świetnie skonstruowanego kryminału, gdy wciągnie mnie od samego początku, a historia opisana w ,,Tajemnicy wyspy Flatey" zaczęła rozkręcać się dopiero po 100 stronach, choć cała powieść ma ich tylko 255. Viktor Arnar Ingólfsson miał bardzo ciekawy zamysł, ale nie wykorzystał go w pełni. Pomijając te wady, ,,Tajemnica wyspy Flatey" potrafi zaskoczyć. Zapraszam was do zapoznania się z całą recenzją! Islandzka wiosna. Zapach morza, krzyk ptaków, foki, ryby, przenikliwy wiatr. Wśród burzliwych wód zatoki Brei∂afjör∂ur, wśród skał i tysięcy małych wysepek znajduje się Flatey. Na wyspie Flatey wieki temu wybudowano maleńką osadę. Odniesiesz wrażenie, że czas tu zwolnił biegu. Z dala od zgiełku wielkiej cywilizacji mieszkańcy żyją tu w spokoju, w ciszy, bez pośpiechu i w zgodzie z rytmem natury. Małomiasteczkowej sielanki osady nic nie zakłóca. Aż do chwili znalezienia zwłok na morskim wybrzeżu. Już wkrótce Kjartan, którego zadaniem jest wyjaśnienie tej śmierci, uświadamia sobie, że nie ma do czynienia z ofiarą wypadku. Szybko okazuje się, że mieszkańcy wyspy mają swoje głęboko skrywane tajemnice, które w zadziwiający sposób łączą się z mroczną przeszłością. Kluczem do rozwiązania zagadki jest średniowieczny manuskrypt: księga Flateyjarbók, zbiór sag i eposów o starożytnych władcach Wikingów. Aby znaleźć przyczajonego zabójcę, Kjarten musi zejść do ciemnego, niebezpiecznego świata starożytnych legend, symboli i tajnych stowarzyszeń. Trzymasz w dłoni świetny kryminał łączący w sobie elementy klasyki literatury zbrodni i thrillera. Drobiazgowo odmalowane tło historyczne i kulturowe powoduje, że opowieść staje się niezwykle realistyczna i już po pierwszych kilkunastu stronach nie można się od niej oderwać. Wiernie oddana atmosfera maleńkiej wyspiarskiej osady, gdzie teraźniejszość przenika się ze światem legend i krwawych mitów, intrygująca, tajemnicza księga sprzed wieków, umiejętnie dozowany humor i hipnotyzujące, wciągające czytelnika napięcie — tym jest „Tajemnica wyspy Flatey”! Nie zgasisz lampki nocnej, póki Kjartan nie złamie odwiecznej tajemnicy… Islandia to jedno z najbardziej tajemniczych terenów na świecie. Skrywa ona wiele tajemnic. Piękne, skaliste wybrzeża, spokojne miasteczka, wiele maleńkich wysp. Nadchodzi wiosna. Natura w końcu może ukazać swoje piękno. Silny, porywisty wiatr, tysiące gatunków zwierząt, które tylko czekają na odkrycie i ONA - maleńka wyspa Flatey. Parę domów na krzyż, żadnego dostępu do większych miast. Wydawałoby się, że nic się tam nie dzieje. Mieszkańcy żyją we własnym rytmie, każdy zna każdego. Nic nie mogłoby zakłócić ich spokoju. Do czasu... Kjartan zostaje wysłany przez prefekta do zbadania sprawy tajemniczych zwłok znalezionych na niezamieszkałej przez nikogo, maleńkiej wysepce. Jedyną jego nadzieją na wyjaśnienie śmierci i ustalenie tożsamości trupa jest podróż na Flatey. Miejsce, w którym każdy zna każdego, a znalezienie zwłok zaburza codzienną rutynę mieszkańców. Kjartan korzystając z gościnności miejscowych, próbuje rozwikłać tajemniczą zagadkę i zrozumieć przebieg wydarzeń, które doprowadziły do śmierci niezidentyfikowanej osoby. Tajemnicza kartka znaleziona w ubraniach nieżywego mężczyzny może być jedyną wskazówką, na jaką może liczyć przedstawiciel prefekta. Wszystko wskazuje na to, że aby odkryć zagadkę śmierci mężczyzny, Kjartan musi zapoznać się z tajemniczą księgą ,,Flateyjarbók", która opisuje pradawne losy wikingów. Z czasem na wyspie dochodzi do kolejnego przestępstwa. Czas nie ubłagalnie pędzi do przodu, a sprawca pozostaje na wolności. Co przydarzyło się ofiarom? Jaki związek z ich śmiercią ma ,,Flateyjarbók"? ,,Tajemnica wyspy Flatey" to kunsztownie skonstruowana powieść, w której akcja zagęszcza się bardzo powoli - praktycznie przez połowę książki autor buduje napięcie, zarzuca na czytelnika sieć niedomówień, przeplata teraźniejszą historię z fragmentami ,,Flateyjarbók", która opowiada wszelkie losy nieustraszonych wikingów. Głównym tematem w tej pozycji nie jest wcale znalezienie sprawcy tajemniczych śmierci podróżników, którzy zawitali na wyspę, a raczej rozwiązanie zagadki stworzonej przez pewnego badacza tajemniczej księgi wiele lat temu. Odkąd zobaczyłam tę powieść w zapowiedziach wydawnictwa, poczułam, że muszę ją przeczytać. Choć rzadko czytam kryminały, to naprawdę je cenię. Uwielbiam wraz z bohaterami poszukiwać coraz to kolejnych tropów, rozwiązywać mroczne zagadki. Jak zapewne wywnioskowaliście ze wstępu mojej recenzji, poczułam się zawiedziona. Spodziewałam się czegoś całkowicie innego. Książkę, która ma raptem 260 stron, czytałam ponad tydzień. Przebrnięcie przez pierwszą połowę tej powieści nie było wcale łatwe. Choć starałam się, jak mogłam, nie potrafiłam zainteresować się tym, co działo się na pierwszych stronach. Nie zauważyłam żadnego szybszego bicia serca, ciarek na rękach. Miałam wrażenie, że autor za bardzo skupił się na ukazaniu czytelnikowi losów wikingów i nie potrafił odnaleźć żadnej równowagi, która zapewniłaby mu zainteresowanie osoby, która sięgnęła po jego powieść. Dopiero w połowie książki zaczęło się coś dziać. Akcja się zagęściła, bohaterowie w końcu zaczęli tak naprawdę badać przyczyny tajemniczych śmierci, a fabuła w końcu nabrała tempa. Przyznam szczerze, że koniec był naprawdę zaskakujący - nie spodziewałam się, że tak wszystko się potoczy i właśnie za to należy się duży plus dla autora! ,,Tajemnica wyspy Flatey" to pozycja dla wytrwałych czytelników. Może na początku zniechęcić swoją powolnością, która sprawia, że ta historia naprawdę wiele traci, ale jeśli już ktoś wytrzyma, może poczuć się na końcu mile zaskoczony i zaintrygowany tym, jak potoczyła się ta historia. Viktor Arnar Ingólfsson miał naprawdę ciekawy pomysł, który mam wrażenie, po prostu źle poprowadził. Czy żałuję, że zapoznałam się z tą powieścią? Nie, ponieważ na końcu poczułam się usatysfakcjonowana. Nie mogę wam z ręką na sercu polecić tej powieści - sami powinniście wyrobić sobie o niej opinię. Uważam, że warto spróbować i zapoznać się z tajemnicami małej islandzkiej wysepki, która kryje wiele tajemnic. Kto wie, może wciągnie was od pierwszej strony, a być może tak, jak mnie zaintryguje dopiero od połowy?
-
Recenzja: BiblioNETka.pl Ciachoo; 2017-07-17Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Każdy, kto zna mnie nieco bliżej dobrze wie jak bardzo marzy mi się zwiedzenie Skandynawii i Wysp Brytyjskich. Już od jakiegoś czasu coraz częściej sięgam myślą, gdzie bym najpierw pojechał i co zwiedził, jeśli tylko czas i fundusze by na to pozwoliły. Niestety, na tą chwilę przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że do tego rzeczywiście dojdzie, bo te marzenie na pewno zrealizuję i zagoszczę w tych północnych rejonach. Do tego czasu pozostaje mi na razie przebywać w tamtych miejscach tylko za sprawą książek, na które zawsze można liczyć. I nawet w ciągu jednego miesiąca można odbyć kilka takich darmowych podróży w różne zakątki północy. Niedawno dzięki Remigiuszowi Mrozowi byłem na Vestmannie na Wyspach Owczych, natomiast w zeszłym tygodniu wylądowałem na Flatey w Islandii, dzięki nieznanemu mi dotąd autorowi. Flatey to wyspa leżąca w zatoce Breiðafjord, daleko w północno-zachodniej części Islandii, gdzie mimo XXI wieku dalej znajdują się utrzymane w kolorowych barwach i w starym stylu domy, sklepy i budynki charakteryzujące okres 1900 roku. Kiedyś była to wyspa ważna pod względem połowów i uznana za centrum życia gospodarczego obszaru Breiðafjord. Teraz jednak niewiele się tam dzieje, połowów jest znacznie mniej i więcej odwiedza ją turystów niż kupców. W lecie kursuje prom od Stykkishólmur do Brjánslækur, gdzie pomiędzy nimi znajduje się wyspa, na którą można się dostać i pozwiedzać. Flatey ma dwa kilometry długości i około jednego kilometra szerokości, a gęstość ludności jest niewielka, bo licząca raptem kilkudziesięciu mieszkańców. Krajobraz jednak jest bajkowy i filmowy, dlatego kręcono na niej kilka filmów i chętnie pojawiają się tam turyści. Umieszczenie akcji książki kryminalnej na tej wyspie wydawałoby się zabiegiem nieco ryzykownym, bo przecież na tak niewielkiej powierzchni i wśród małej liczby ludności, gdzie każdy każdego zna i istnieje niewiele atrakcji, przestępca zostanie szybko wychwycony. Jednak autor mimo to zdecydował się na taki krok i umieścił zagadkę kryminalną właśnie w tym miejscu, w swojej książce "Tajemnica wyspy Flatey". Pewnego dnia w 1960 roku, na morskim wybrzeżu Flatey zostają znalezione zwłoki. Wieść szybko się roznosi i jest szokująca dla mieszkańców, którzy zamieszkują niewielką osadę na swojej małej wyspie, żyjąc od dawna w ciszy i spokoju, z dala o zgiełku cywilizacji i zgodnie z rytmem natury. Zaraz po odnalezieniu zwłok pojawia się przedstawiciel prefekta, który ma za zadanie zbadać ten przypadek i wyjaśnić przyczynę śmierci ofiary. Kjartan w niedługim czasie odkrywa, że zmarły to Gaston Lund, profesor z Kopenhagi, który dużo czasu spędził na zgłębianiu słynnego islandzkiego manuskryptu Flateyjarbok i przez to też przywędrował na Flatey. Średniowieczna księga to zbiór sag i eposów o starożytnych Wikingach skrywający pewną tajemnicę, po rozwiązaniu której czeka na szczęśliwca nagroda. Zagadka nie jest jednak łatwa do rozwiązania i nikomu do tej pory nie udało się jej rozwiązać. Jednak profesor był bardzo bliski sukcesu zanim umarł. Czy tajemnicza księga i jej zagadka mają jakiś związek z jego śmiercią? Czy profesor zginął z rąk któregoś z mieszkańców Flatey, który chciał zdobyć nagrodę? Czy pojawi się więcej ofiar? Kjartan ma za zadanie uzyskać odpowiedzi na te pytania, a podczas rozwiązywania tej sprawy dojdzie też do skrywanych tajemnic z przeszłości mieszkańców wyspy i otrze się o świat starożytnych władców Wikingów, którzy wywarli duży wpływ na przyszłość Flatey. Viktor Arnan Ingólfsson to islandzki autor, którego książka po raz pierwszy zagościła na naszym rynku. Uznany za jednego z najbardziej poczytnych islandzkich pisarzy ukończył studia z zakresu komunikacji wydawniczej i grafiki komputerowej. Jest też inżynierem budownictwa lądowego i wodnego, i wraz z rodziną mieszka w Reykjaviku. Jego książka o Flatey to kryminał, który utrzymany jest w ramach klasyki. Akcja na niewielkim obszarze, wśród określonej grupy społecznej w specyficznym małomiasteczkowym klimacie, tutaj jeszcze dodatkowo skandynawskim. Wiadomo, gdzie szukać i wśród jakiej grupy osób, tylko trzeba wszcząć śledztwo i krok po kroku dojść do schwytania sprawcy. Nie jest to jednak porywający tempem kryminał. Akcja jest bardzo powolna, bez szybkich, nieoczekiwanych zwrotów, pozbawiona mocniejszego napięcia i brutalnych scen. Społeczność wyspy żyje w latach 60. XX wieku i prowadzi nieciekawy, monotonny tryb życia. Niewiele się dzieje i na wyspie po prostu wieje nudą. Książka przez to nie zaskakuje za bardzo i wydawać by się mogło, że przez to jest nużąca i nieciekawa. I pewnie taka by była, gdyby dołożyć jej więcej stron i gdyby zagadka kryminalna nie była oparta o starożytne legendy i podania o wikingach, co wzbudziło we mnie zainteresowanie od pierwszych stron, bo o tym wojowniczym ludzie z północy zawsze bardzo chętnie czytam. Każdy rozdział dotyczy kryminalnej intrygi skupionej wokół ofiary profesora i każdorazowo zwieńczony jest podaniem informacji o wikińskiej księdze Flateyjarbok. To powoduje, że główny bohater ma do rozwiązania równolegle dwie zagadki, ale jak się z czasem okazuje to ta o manuskrypcie jest wiodąca, bo spowodowała całe zamieszanie i wywołała śmierć. Wraz z kolejnymi rozdziałami poznajemy odpowiedzi dotyczące zagadki Aenigma Flateyensis i zbliżamy się do rozwiązania tajemnicy manuskryptu i morderstwa. Taki kryminał z dodatkowym wątkiem dotyczącym zagadki z zamierzchłych czasów trochę kojarzy mi się z sensacyjnymi książkami Dana Browna, tylko że nie ma tu takiego szybkiego tempa i oczywiście treść jest zdecydowanie mniej obszerna. To, co jednak raziło mnie w powieści Islandczyka to bardzo słabo zarysowane sylwetki postaci. Faktem jest, że w powieściach sensacyjnych i kryminałach mniej zależy mi na na dobrych kreacjach bohaterów, a bardziej na klimacie, intrydze i napięciu, ale jakiś nieco wyraźniejszy obraz postaci powinien być, chociażby ten dotyczący głównego bohatera. Tymczasem tutaj mamy same karykatury pozbawione głębi, bez żadnych portretów psychologicznych. Wydawać by się mogło, że jedyne co różni mieszkańców to wiek, płeć i zajęcie, jakie wykonują. Wygląda to jakbyśmy mieli zwykłe worki mięsa pozbawione uczuć i myśli, zupełnie jak ten trup, od którego zaczęła się zagadka kryminalna. Niestety jest to bardzo znaczący minus i liczę, że autor w kolejnych swoich książkach podszlifował bardziej ten element. Na szczęście jednak książka jest na tyle króciutka i szybko się ją czyta, że nie pozostaje nam za wiele czasu, aby o tym niedociągnięciu dłużej myśleć, bo skupiamy się bardziej na nordyckiej księdze i kolejnych elementach zagadki, które zostają powoli odkrywane. "Tajemnica wyspy Flatey" to nie jest spektakularna powieść kryminalna dla osób, które szukają zawrotnego tempa, brutalnych scen, przelewu krwi i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Książka przypadnie do gustu raczej czytelnikom, którzy poszukują kryminału bardziej wyważonego i realistycznego, niespiesznego, spokojnego, z ciekawym tłem historycznym dotyczącym świata wikińskich legend i mitów, małomiasteczkowym klimatem i tą surową skandynawską atmosferą, która jest tak specyficzna i pociągająca.
-
Recenzja: http://dajprzeczytac.blogspot.com Kinga; 2017-07-19Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Współczesne powieści z dreszczykiem przyzwyczaiły nas do szaleńczego tempa, nagłych zwrotów akcji, manipulowania czytelnikiem. A co jeśli chcemy rozkoszować się klasycznym kryminałem, w którym zamiast szybkiego rytmu autor położył nacisk na oryginalną i fascynującą zagadkę? Wtedy polecam sięgnąć po „Tajemnicę wyspy Flatey”. Czerwiec 1960r. Wyspa Flatey, jedyna zamieszkała pośród tysięcy innych w zatoce Breiðafjörður. Żyje tu kilka chłopskich rodzin. Mieszkańcy pracą własnych rąk muszą dbać o zabezpieczenie swoich podstawowych potrzeb. Łowią foki, oprawiają ich skóry, żywią się maskonurami itp. W prymitywnych warunkach odnajdują jednak spokój, a rytm ich pracy (zgodny z cyklem natury) zapewnia im poczucie bezpieczeństwa. Ten komfortowy stan burzy odnalezienie zwłok na pobliskiej wysepce. Kim jest nieboszczyk i w jaki sposób znalazł się na bezludnej Ketilsey? Od jak dawna musiało leżeć ciało, skoro identyfikacja jest niemożliwa? I dlaczego wszyscy twierdzą, że nie znają tożsamości denata, skoro rozpoznali jego rzeczy osobiste? Pytania się mnożną, a odpowiedzi są o wiele bardziej skomplikowane niż się może wydawać. Na wyspie znajdują się kościół i cmentarz, poczta i telefon, szkoła, dom lekarki, kooperatywa kupiecka i najstarsza w kraju biblioteka. Tam przechowywany jest największy skarb Islandczyków – najsłynniejsza księga w historii północy, Flateyjarbók, zbiór skandynawskich poematów i sag. Manuskrypt zawiera pewną zagadkę, Aenigma Flateysensis, której jak dotąd nikt nie rozszyfrował, choć wielu próbowało. Jeśli poszukujący nie zastosuje się do wskazówek sprowadzi na siebie klątwę. Szybko okazuje się, że znalezione zwłoki należały do duńskiego profesora, specjalisty od Flateyjarbók, przekonanego, że rozwiązał ukrytą w księdze zagadkę. Czy dlatego zginął? A może mieszkańcy wiedzą o wiele więcej niż mówią? Zainteresowany sprawą dziennikarz przybywa na wyspę, by wszcząć własne śledztwo. Jego odwiedziny wprawiają bohaterów w duże poruszenie, bo oto kilku z nich – rozpoznanych przez Bryngeira – przestaje być anonimowymi Flatejczykami. I okazuje się, że jednak ich sekrety wcale nie są bezpieczne. Nie wszystkim podoba się, że obcy węszy wśród miejscowych – czy dlatego spotkała go kara, a może poważył się zakpić z surowych zasad Księgi? Viktor Arnar Ingólfsson po mistrzowsku zbudował atmosferę „Tajemnicy…”. W tej niespiesznej narracji umieścił szereg znaczących detali, które pojedynczo są niezwykle ciekawe, a jako całość tworzą wyjątkowy nastrój powieści. Właściwie to wszystkie elementy są dopracowane do perfekcji, dlatego tę książkę czyta się tak dobrze. Wnikamy w świat hermetycznej społeczności, poznajemy jej nieco dziwacznych i skrytych członków. Jesteśmy intruzami, ale z pewnymi przywilejami – widzimy więcej niż mógł zobaczyć pomocnik prefekta, ale dużo jeszcze zostaje do odkrycia. Sekret wyspy, małe tajemnice niektórych mieszkańców oraz zagadka flatejska nie pozwalają odkryć się przed czasem. Autor zadbał, by ciekawość i satysfakcja czytelnika zostały zaspokajane stopniowo. Trudno mówić o głębokiej psychologii postaci Ingólfssona, bo konstrukcja bohaterów i zamysł powieści na to nie pozwalają. W tym właśnie tkwi sekret Flatejczyków – to bardzo zamknięta społeczność. Oni się nie otwierają przed sobą, nie zwierzają, uciekają od emocji. Życie w tak surowych warunkach, z dala od cywilizacji, w tych czasach w pełni to usprawiedliwia. Wyspiarze nie rozmawiają o swoich uczuciach, oni je okazują czynami – opiekując się niedołężnymi rodzicami, zabraniem dziecka na połów, zdobyciem dodatkowego pożywienia itd. Nawet otoczona estymą Księga jest dla nich ważna nie dlatego, że jest pięknie wykonana i kunsztownie napisana, ale z racji zawartych historii ich przodków. Warto zwrócić uwagę na warstwę językową – nastrojową narrację, zindywidualizowany styl wypowiedzi każdej postaci. Doskonałą pracę wykonał tłumacz, Jacek Godek. Słowa uznania za wyczucie i talent, bo wcale nie łatwo zachować ducha powieści w przekładzie. „Tajemnica…” zawiera także wyimki z Flateyjarbók oraz zagadkę czterdziestu pytań i odpowiedzi, jakie udało się uzyskać uczonym. Pisarz prowadzi interesującą grę z czytelnikiem – co rusz podsuwa jakieś tropy, symbole czy metafory ukryte w codzienności mieszkańców, w ich snach, przepowiedniach oraz – rzecz jasna – flatejskiej księdze. Bardzo polecam miłośnikom klimatycznych powieści z kilkoma niewiadomymi w tle.
-
Recenzja: bookendorfina.pl Izabela Pycio; 2017-07-18Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
"...przypomniało mu się przysłowie, że słońce na zewnątrz słabo służy tym, którzy nie mają słońca w duszy." Z przyjemnością zanurzałam się w wyspiarskim klimacie powieści, poznawałam nielicznych mieszkańców Flatey, długiej zaledwie na dwa i szerokiej na pół kilometra wyspy, społeczne realia życia w sześćdziesiątych latach ubiegłego wieku, barwne opisy codziennych czynności małej społeczności. Surowość wyspy, częsty dokuczliwy wiatr, poranne delikatne bryzy, mgliste wieczory, bogactwo siedlisk ptaków, fok i ryb. Przypływy i odpływy, sąsiedztwo tysiąca maleńkich nienadających się do zasiedlenia przez człowieka wysepek, małych i dużych skrawków skał, płytkich i głębokich mielizn. To także charakterystyczna izolacja od zewnętrznego świata, niespieszny tryb życia, podporządkowany naturze, samowystarczalność członków małej osady. Raz w tygodniu przypływający prom pocztowy czy słaba łączność radiowa w razie awaryjnych sytuacji. Jednocześnie wszystko oplecione niezwykłym klimatem islandzkich wierzeń, złowróżbnych klątw, średniowiecznych sag i mrocznych wikińskich mitów. Właśnie taką scenerię wybrał autor do zamieszczenia ciekawej i wciągającej intrygi kryminalnej, chętnie angażujemy się w rozwiązywanie złożonej detektywistycznej łamigłówki, próbujemy wyjaśnić osobliwą śmierć osoby, której ciało przypadkowo odnaleziono na bezludnej wyspie Ketilsey. Z każdym rozdziałam coraz intensywniej poddajemy się urokowi historii. Odkrywamy zapiski przybliżające tajemnice manuskryptu pochodzącego z połowy siedemnastego wieku, to w nim ukryto klucz do rozwiązania czterdziestu zagadek. Wielu naukowców się nad nimi głowiło, jednak nikomu nie udała się sztuka ich rozwiązania. Stara księga ma ogromne znaczenie dla mieszkańców Flatey, to wyjątkowo cenny artefakt, symboliczna więź z przeszłością, otoczona szacunkiem, chroniona z oddaniem i poświęceniem. Fabuła powieści wielokrotnie zaskakuje, nadaje inny kierunek biegowi zdarzeń niż przypuszczaliśmy, zmienia postrzeganie głównych postaci. Udana przygoda czytelnicza, trudno się od niej oderwać, trzyma w napięciu, choć niespiesznie odsłania sekrety. Uwodzi atrakcyjnym pomysłem na finalną odsłonę scenariusza zdarzeń. Przekonuje szeregiem elementów, warto uwzględnić ją w planach czytelniczych.
-
Recenzja: marionetkaliteracka.wordpress.com/ Magdalena Krukowska; 2017-07-20Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Skandynawia to mój żywioł. Od muzyki, poprzez bajeczną przyrodę, na kulturze i języku norweskim kończąc. Tym razem mamy do czynienia z powieścią, w której główne skrzypce odgrywa islandzka kultura oraz średniowieczny manuskrypt – Flateyjarbók. Jest islandzka wiosna 1960 roku. Mieszkańcom wyspy Flatey, znajdującej się u wybrzeży zatoki Breiðafjörður towarzyszy zapach morza, odgłosy ptaków i nadmorska bryza. Wszyscy żyją spokojnie i w zgodzie z naturą. Niestety, wszystko zmienia się, gdy zostają znalezione zwłoki na jednej z pobliskich wysepek. Kjartan, zostaje wyznaczony do wyjaśnienia zagadki tajemniczej śmierci, a tym samym odkrywa, jak głębokie sekrety ukrywają przed światem mieszkańcy Flatey. Tylko co wspólnego ma ze wszystkim średniowieczny manuskrypt Flateyjarbók? „Gdy byłam dzieckiem, ojciec opowiadał mi sagi z tej księgi jak bajki. I ja sama zaczęłam opowiadać moje ulubione historie na swój sposób…” Zacznę od tego, iż literatura skandynawska nie należy do tej z gatunku łatwych i przyjemnych. Nie chodzi mi tutaj o fabułę czy powtarzalność, o której wspomina wielu czytelników, tylko o język, który wielu osobom może sprawiać trudność: idealnym tego przykładem są choćby nordyckie imiona lub nazwy miast, którymi posługuje się autor. Nie każdy wie i nie każdy musi wiedzieć, że Kjartan czytamy jak Śartan. Czy jest to utrudnieniem? Na pewno, dlatego też dużo osób z tego względu nie sięga po tę literaturę, a warto. „Powiadają, że kiedy Thorgeir zmarł, wyjęto jego serce, by zobaczyć, jak wygląda, bo tak był odważny. Mówią, że serce miał wyjątkowo małe, bo z dawien dawna mawiali niektórzy, że mniejsze jest serce nieustraszonych niźli niemyślących.” Nie spotkałam się jeszcze z żadną książką kryminalną, w której tak szczegółowo ukazana byłaby fauna i flora. Autor przedstawia ją na wielu kartach powieści, czym jeszcze bardziej ukazuje piękno tamtejszej surowej przyrody, a dołączając do tego kawałek historii Wikingów oraz sag nordyckich ukazanych we Flateyjarbók robi idealną mieszankę wybuchową i trafia prosto w serce czytelnika. Uważam, że takie połączenie naprawdę dodaje tej powieści sporo na wartości. Niestety „Tajemnica wyspy Flatey” nie zawiera tylko pozytywnych aspektów. Uważam, iż autor mógł nieco wzbogacić charakter poszczególnych postaci, gdyż dla mnie są oni pospolici i z pewnością nie pozostaną w mojej głowie na długo. Kryminał Viktora Arnara Ingólfssona nie zaskakuje tempem akcji: myślę, że jest to książka dobra dla osób, które lubią stare sagi nordyckie oraz brak dużego rozlewu krwi ukazanego w powieści. Jednak jak na kryminał przystało, zwłaszcza odnoszący się do staronordyckich tradycji, znajdziemy tutaj odwołania do licznych kar, którymi posługiwali się Wikingowie, a piszę to dlatego, iż nie są one ukazane w sposób łagodny. Nie przeszkadza to jednak w czytaniu tej powieści i nawet wrażliwe osoby powinny dać radę swobodnie przebrnąć przez treść.
-
Recenzja: rudarecenzuje.blogspot.co.uk RUDA RECENZUJERecenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Zupełnie niespodziewanie ma morskim wybrzeżu zostają znalezione zwłoki mężczyzny. Wiadomość paraliżuje mieszkańców pobliskiej wyspy, którzy do tej pory żyli powoli i spokojnie. Co spotkało tajemniczego mężczyznę? Kim był? I jak trafił w te okolice? Po kryminały zawsze sięgam z wielką przyjemnością, ale też z wielkimi wymaganiami. Dość dobrze poznałam już ten gatunek i nie tak łatwo mnie zaskoczyć. „Tajemnica Wyspy Flatey” zwróciła moją uwagę nietypową fabułą, skupiającą się wokół legend i symboli. Miałam nadzieję, że lektura okaże się wyjątkowa. I w pewien sposób tak właśnie było. Maleńka wyspa, gdzie ludzie żyją z polowań i hodowli. Potrafią cieszyć się tym, co mają. Nie zazdroszczą, troszczą się o siebie i swój byt. Dzień zaczyna się tam wraz ze wschodem słońca, a kończy już w trakcie nocy. To miejsce, w którym czas zwalnia. Autorowi udało się opisać to miejsce w sposób bardzo obrazowy. Podczas czytania pojawiały mi się przed oczami migawki skromnych lecz szczęśliwych ludzi, maleńkiej wyspy osnutej mgłą, dzikich zwierząt morskich i bujnej przyrody. Rzeczywiście poczułam ten klimat, przeniosłam się na chłodną Islandię i spokojną wieś. Zdecydowanie jest to mocna strona tej powieści. Autor przede wszystkim jednak zainteresował mnie oparciem fabuły na motywie legend i symboli. Bieżące książkowe wydarzenia przeplatane są fragmentami księgi Flateyarbok, opowiadającej o losach starożytnych Wikingów. Na stronach powieści jest mowa również o tajemniczej zagadce, z którą mierzył się już niejeden śmiałek i wszyscy do tej pory polegli. Elementy te mocno mnie kusiły i popychały do przodu. Byłam szalenie zaintrygowana motywami dawnych legend tak mocno integrujących mieszkańców wyspy. A legendy, mocne, brutalne i interesujące, bardzo dobrze wpisywały się w klimat i ton, jaki autor starał się tej książce nadać. Z pewnością nie jest to typowy kryminał. Nie zabrakło co prawda ofiary, ale do pozostałych, charakterystycznych dla tego gatunku elementów, autor podszedł dość elastycznie. Śledztwo w sprawie zmarłego mężczyzny odbywa się dość powoli. Akcja książki posuwa się do przodu stopniowo, bez wyraźnych zwrotów i zaskoczeń. To nie jest jedna z tych powieści, w których trup ściele się często i gęsto. Mam raczej wrażenie, że kryminalny klimat skupia się na pozostałych motywach, że nie o ofiary i brutalność w takiej postaci tu chodzi, a właśnie o całą tę otoczkę, o ten zimny, lecz magiczny w swojej prostocie świat. Prowadzonego śledztwa również nie można określić jako standardowego. W dużej mierze posuwane do przodu przez przypadek oraz ludzi, którzy niekoniecznie powinni się nim zajmować. Z drugiej jednak strony prezentuje ono skrupulatność i dokładność, opierając się na przesłuchaniach mieszkańców wyspy. Powoli lecz konsekwentnie, wszystkie elementy zaczynają wskakiwać na swoje miejsce, dając czytelnikowi poczucie odprężenia i zadowolenia z lektury. Choć prawdę mówiąc nie miałabym jednak nic przeciwko bardziej dynamicznej akcji i poczuciu napięcia towarzyszącemu zazwyczaj takim lekturom. Nie do końca również przekonałam się do książkowych bohaterów. Zostali oni bardzo sprawnie zarysowani, świetnie sprawdzają się w swoich rolach i przypisanych im miejscach, ale… Ciężko było mi wyrobić sobie na ich temat opinię, lepiej ich poznać, odczuć sympatię czy niechęć. Wydaje mi się, że to książka wartościowa i ze względu na nietypową fabułę zapadająca w pamięć. Nie żałuję czasu, który jej poświęciłam. Dla mnie jednak była zbyt spokojna. Zwyczajnie wolę kryminały w bardziej brutalnej i krwawej odsłonie, jak choćby czytany ostatnio „Tak sobie wyobrażałam śmierć”.
-
Recenzja: Stacja Islandia Marcin Kozicki; 2017-07-19Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
W tej książce znajdziemy wszystko to, czego zwykle szukamy w islandzkiej literaturze – samej Islandii, wraz z jej magicznym krajobrazem, obłędną naturą i jedyną w swoim rodzaju małomiasteczkową atmosferą, w której życie toczy się swoim własnym rytmem. Jakby tego było mało Viktor Arnar Ingólfsson w swojej powieści zaprasza nas też do świata islandzkich sag, średniowiecznych legend i mitów, klątw oraz tajnych stowarzyszeń, a także wikińskich obrzędów, symboli i rytuałów. Niewątpliwie Islandczyk bardzo sumiennie i rzetelnie przygotował się do napisania tej książki, bo w tym przypadku kluczem do rozwiązania kryminalnej zagadki jest średniowieczny manuskrypt zatytułowany „Flateyjarbók”, będący zbiorem sag i eposów o starożytnych władcach Wikingów. Stąd w powieści pojawiają się średniowieczne teksty będące odpowiedziami na kolejne zagadki dotyczące tej księgi. A poznawanie ich to sama przyjemność. „Tajemnica wyspy Flatey” niezwykle sugestywny islandzki kryminał, który intryguje nas już od pierwszego zdania i zatrzymuje naszą uwagę do samego końca. Nie ma tu jednak szaleńczych pościgów, strzelaniny i nagłych zwrotów akcji. Historia opowiedziana jest bez przekombinowania, za to z odpowiednim budowaniem napięcia, sprytnie poprowadzoną intrygą i z umiejętnym zdradzaniem sekretów. Kiedy sięgniesz po tę książkę, nie będziesz miał ochoty jej odłożyć, zanim nie skończysz… Polecam. Czy jesteś gotów poświęcić swoje życie dla rozwiązania tajemnicy starodawnej islandzkiej księgi?
-
Recenzja: krytycznymokiem.blogspot.com JAROSŁAW CZECHOWICZ; 2017-07-20Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Viktor Arnar Ingólfsson musiał czekać kilkanaście lat na spotkanie z polskim czytelnikiem i znakomite tłumaczenie, którego autorem jest niezastąpiony Jacek Godek. Islandczycy w zalewie nowości wydawniczych nie rozmyślają już może o „Tajemnicy wyspy Flatey”, ale to książka warta uwagi nie tylko dlatego, że portretuje idylliczne i enigmatyczne jednocześnie środowisko tej części kraju, która kiedyś była znaczącym punktem na mapie Islandii, a dziś jest tylko atrakcją turystyczną podczas rejsu promem po zatoce Breiðafjörður. Chodzi także o specyficzną niespieszność fabuły i dbałość autora, by oferować nam niekonwencjonalne rozwiązania i nietuzinkowych bohaterów. Kryminalna historia, która toczy się w 1960 roku, obrazuje nie tylko islandzką prowincję lata przed tym, gdy przestała ona istnieć (powieściowy wójt jest przekonany, że wyspa ma przyszłość, dziś jest już praktycznie niezamieszkana na stałe). Jej niemym bohaterem staje się ważna księga, Flateyjarbók. Ten średniowieczny manuskrypt działać będzie na wyobraźnię i poczujemy przez chwilę wpływy Dana Browna, ale Ingólfsson nie idzie w stronę efekciarskiej sensacyjności. Snuje rozważania o tym, w jaki sposób wierzenia, legendy, islandzkie sagi i pełne okrucieństwa narracje wpływają na ugodowych, pogodnych i przyjaźnie nastawionych do świata Islandczyków. Autor dyskretnie zaznacza granice między własną fikcją literacką a tym, o czym donosi księga. Flateyjarbók funkcjonuje jako punkt odniesienia w dwóch znaczeniach – to źródło ważnej do dziś obyczajowości, która kształtowała ludzi, i świadectwo bezwzględności w egzekwowaniu niepisanych nieraz praw. Właśnie wedle niepisanych praw każdy, kto wyniesie z biblioteki fragmenty księgi zawierające enigmatyczne zapisy, będzie musiał zmierzyć się z klątwą. Ze śmiercią, która nie nadejdzie nagle i w jakiś przewidywalny sposób. „Tajemnica wyspy Flatey” to historia niezwykle spokojnego miejsca, które ogniskuje w sobie mroczne wspomnienia, demony i ludzi przekonanych o żywotności zapisów z XIV wieku. Rozmowie o strukturze manuskryptu połączonej z odkrywaniem kolejnych kart zagadki towarzyszy główna narracja. Historia niekoniecznie przykuwająca uwagę od samego początku. Mająca jednak specyficzny klimat. Większość tego, co islandzkie, jest bowiem specyficzne. Pewnego czerwcowego dnia mężczyźni trzech pokoleń przybijają do wyspy Ketilsey, by zastawić sieci na foki. Najmłodszy z nich odnajduje zwłoki w stanie zaawansowanego rozkładu. Ktoś został przywieziony na wyspę i pozostawiony samemu sobie. Nie wiadomo, jak długo trwała jego samotna męczarnia, ale denat zginął w konfrontacji z siłami natury. To jednak zagadkowa śmierć. Zmarłym jest znany duński profesor, którego historię stopniowo poznamy. Okazuje się, że na odległej islandzkiej wysepce byli ludzie mu bliscy. Pośród tych wszystkich, którzy nie wiedzieli nawet o jego istnieniu. Profesor usiłował rozwiązać zagadkę skrytą między stronami Flateyjarbók. Podróżował incognito, a jego związki z Islandią są silniejsze, niż na początku można przypuszczać. Co się wydarzyło? Dlaczego pozwolono temu człowiekowi umrzeć w trudnych warunkach przyrody? Do Flatey z równie prowincjonalnego Patreksfjörður przybywa człowiek, któremu lokalny prefekt wyznaczył zadanie rozwikłania tajemniczej sprawy. Kjartan nie ma żadnych ku temu predyspozycji ani kompetencji. Nie jest policjantem, nigdy nie prowadził śledztwa, na Flatey miał w zasadzie załatwić kilka niezbędnych formalności. A jednak sprawa śmierci profesora staje się mu bliska. Z kilku powodów. Kjartan – modelowo stworzony przez autora przykład antybohatera – nosi w sobie mroczną tajemnicę, czym zaskakuje czytelnika. Nie tylko on skrywa niewygodne fakty z przeszłości. Także inny człowiek, który przybędzie z Reykjaviku, by na własną rękę węszyć, burząc spokój miejscowych. Ekscentryczny alkoholik w krótkim czasie dopiecze wielu mieszkańcom wyspy. Kim jest i dlaczego znalazł się na Flatey? Ingólfsson wprowadza jeszcze jednego ważnego bohatera. Mało atrakcyjnego dla czytelnika stołecznego policjanta, którego zmuszono do prowadzenia odrębnego dochodzenia. Otyły, niezgrabny, skłonny do kompromisów, mało lotny. A jednak zaskakuje. Tak jak cała powieść, w której bohaterowie odsłaniają się stopniowo, tworząc barwną galerię postaci mimo wszystko mocno zdystansowanych do czytelnika. To taki islandzki dystans, ale też nie do końca. Chodzi o sprawienie wrażenia, że wewnątrz opisywanej historii po prostu nie można być. Można jedynie obserwować ją z oddalenia – dotykać faktów, ale nie emocji. Tych jest niewiele. Mieszkańcy Flatey nie rozmawiają o tym, co czują. Na wyspie w harmonii żyją ze sobą ci, dla których Flatey jest miejscem ucieczki od problemów i wyzwań cywilizacji. Kościelny, nauczyciel, wspomniany wcześniej wójt czy lokalna lekarka – każde z nich to potencjalny morderca. Ludzie doskonale się znają, a jednocześnie żyją we własnych światach. Solidarnie odwracają się od śmierci, albowiem ma moc przyciągania. Czy zgon duńskiego profesora, którego zwłoki przetransportowano na wyspę, przyniesie jeszcze inne ofiary śmiertelne? „Tajemnica wyspy Flatey” zmierza w pozornie przewidywalnym kierunku, ale islandzki autor zaburzy poczucie komfortu czytelniczego, proponując nam narrację dość zaskakujących rozwiązań finałowych. To książka o ludzkiej naturze i ciekawości. Mówi pozornie o sprawach oczywistych, ale buduje na tych truizmach interesującą historię. O czym jeszcze jest ta powieść? O tym, że tajemnica przenoszona z pokolenia na pokolenie urasta do rangi czegoś legendarnego nawet wówczas, gdy jest zwykłym wymysłem. Może nawet zawsze wtedy, gdy nim jest, i nigdy nie jesteśmy w stanie odkryć, co było początkiem pierwotnej historii. Islandzki manuskrypt, wokół którego koncentrują się wydarzenia, to namacalny dowód na to, iż ludzie wciąż potrzebują opowieści sprzed lat, by w ich zawartości szukać ścieżek do porządkowania swojego życia. Zagadkowość tej powieści to nie tylko łamigłówka z Flateyjarbók. To także dość wyraźne sugestie mówiące nam o tym, że każdy człowiek jest dla drugiego zagadką. Każdego można podejrzewać o niecne czyny albo uznać, iż nigdy nie był nam bliski. To taki sztorm na oceanie spokoju, który tak cenią mieszkańcy islandzkiej prowincji. Ład ukształtowany przez powtarzalność i odcięcie od świata zaskakująco łatwo zniszczyć. Flatey jest centrum wszystkiego, bramą początku i końca świata. Malowniczo oddany nastrój codzienności wyspy sugestywnie konfrontowany jest z lękiem, jaki niesie ze sobą coś niezrozumiałego.
-
Recenzja: http://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/ Weronika Tomala; 2017-07-20Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
By przełamać czytelniczą słodycz związaną z uganianiem się za historiami o miłości, sięgam od czasu do czasu po coś mocniejszego. Tym razem postawiłam sobie hardcorowe, jak dla mnie wyzwanie. Bo choć kryminały nie są mi obce, te skandynawskie budują grunt, po którym stąpam nieco niepewnie. „Tajemnica wyspy Flatey” oraz jeden z najbardziej poczytnych autorów w Islandii, Viktor Arnar Ingolfsson, wczoraj zabrali z mojego życiorysu kilka chwil. Czy było warto pokusić się na taką książkę? I czego Wy możecie się po niej spodziewać? ZARYS FABUŁY Rok 1960. W środowisku maleńkich wysp, swojskiego towarzystwa i dóbr matki natury, mieszkańcy Flatey wiodą spokojne życie. Nikt nie spodziewa się jednak tego, że w miarowym rytmie bezpiecznej codzienności już wkrótce powieje grozą… A wszystko zaczyna się od znalezionych zwłok nieznanego mężczyzny. Niejasna sprawa trafia w ręce Kjartana. Ustalenie tożsamości denata oraz przyczyna jego śmierci z każdym krokiem wydają się coraz bardziej tajemnicze. Pośród wierzeń, podejrzeń, zagadek i słów średniowiecznego manuskryptu kryje się prawda. Czy uda się ją odnaleźć? ACH, TE IMIONA Grający pierwsze skrzypce Kjartan, młody chłopiec czy kościelny. Ludzie zabobonni, nieco dziwaczni, czy ci kierujący się racjonalnymi poglądami. Postaci z makabrycznie trudnymi do zapamiętania imionami. Ciężkimi do wypowiedzenia, jeszcze cięższymi do polubienia. Grr… Te łamańce językowe odebrały mi wiele chęci do poznawania tej historii, ale taki już urok islandzkiego języka. Przejdźmy do rzeczy. BOHATEROWIE BEZ TWARZY Siłą rzeczy, podsuwając czytelnikowi pod nos kryminał ujęty na 252 stronach, autor musiał na czymś przyoszczędzić. I przyoszczędził właśnie na bohaterach. Postaciom występującym w tej powieści brakuje wyrazistości i kształtu. Są, bo są, ale nie tak łatwo zbudować sobie w umyśle ich dokładny obraz. Szkoda, ale można się bez tego obejść. Dlaczego? W końcu to historia, w której najważniejsza jest ofiara i zrodzone wokół niej zamieszanie. A na niedostatek zagadek narzekać nie można. CO TU ROBIĄ WIKINGOWIE? Zapisane na kartce niezrozumiałe słowa, szyfr przypominający runy i księga Flateyjarbok – zbiór sag i eposów o starodawnych wikingach, który towarzyszy zarówno bohaterom, jak i czytelnikowi na każdym kroku i w każdym rozdziale. Książka Ingolfssona wychodzi poza ramy zwykłego pif-paf, macie trupa i zagwozdkę. Pojawia się przewijający w tle motyw odległej historii, nadający książce smaku i budujący aurę tajemnicy. Sama akcja nie grzeszy umiejętnością wywoływania palpitacji serca, ale nie narzekałam na nudę. Ciężko było mi w to wszystko wejść, ale kiedy pojawił się trup i śledztwo ruszyło, było już coraz lepiej. WYSPY, MORZE I JAJA MEWY Na uznanie zasługuje uaktywniające wyobraźnię środowisko, jakże egzotyczne dla mnie, zaś z pewnością o wiele bardziej zwyczajne dla autora. Maleńkie wyspy, panująca dookoła cisza czy burzliwe wody morza. Do tego focze mięso czy jaja mewy – jako tradycyjny posiłek ludzi. U boku fikcyjnej treści można dowiedzieć się czegoś prawdziwego. PODSUMOWANIE Poruszające wyobraźnię tło, motyw średniowiecznej księgi otwierającej świat wikingów, ale i niedopracowani bohaterowie. Sporo się dowiedziałam, poczułam ten nastrój tajemnicy, ale raczej nie zostanę wielką fanką literatury skandynawskiej. Dlaczego? Chyba te imiona i nazwy zbyt mocno mnie rozpraszają. I tak, jak nasza Puzyńska przemyca w świat detektywistycznych zagadek nieco ciepła, tak Ingolfsson naznaczył swoją historię porcją chłodu. Jeżeli jednak szukacie kryminału różniącego się od tych sztampowych, to może być to.
-
Recenzja: http://swiat-bibliofila.blogspot.com Ciacho; 2017-07-17Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
"Tajemnicza księga o wikingach" Każdy, kto zna mnie nieco bliżej dobrze wie jak bardzo marzy mi się zwiedzenie Skandynawii i Wysp Brytyjskich. Już od jakiegoś czasu coraz częściej sięgam myślą, gdzie bym najpierw pojechał i co zwiedził, jeśli tylko czas i fundusze by na to pozwoliły. Niestety, na tą chwilę przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że do tego rzeczywiście dojdzie, bo te marzenie na pewno zrealizuję i zagoszczę w tych północnych rejonach. Do tego czasu pozostaje mi na razie przebywać w tamtych miejscach tylko za sprawą książek, na które zawsze można liczyć. I nawet w ciągu jednego miesiąca można odbyć kilka takich darmowych podróży w różne zakątki północy. Niedawno dzięki Remigiuszowi Mrozowi byłem na Vestmannie na Wyspach Owczych, natomiast w zeszłym tygodniu wylądowałem na Flatey w Islandii, dzięki nieznanemu mi dotąd autorowi. Flatey to wyspa leżąca w zatoce Brei?afjord, daleko w północno-zachodniej części Islandii, gdzie mimo XXI wieku dalej znajdują się utrzymane w kolorowych barwach i w starym stylu domy, sklepy i budynki charakteryzujące okres 1900 roku. Kiedyś była to wyspa ważna pod względem połowów i uznana za centrum życia gospodarczego obszaru Brei?afjord. Teraz jednak niewiele się tam dzieje, połowów jest znacznie mniej i więcej odwiedza ją turystów niż kupców. W lecie kursuje prom od Stykkishólmur do Brjánslakur, gdzie pomiędzy nimi znajduje się wyspa, na którą można się dostać i pozwiedzać. Flatey ma dwa kilometry długości i około jednego kilometra szerokości, a gęstość ludności jest niewielka, bo licząca raptem kilkudziesięciu mieszkańców. Krajobraz jednak jest bajkowy i filmowy, dlatego kręcono na niej kilka filmów i chętnie pojawiają się tam turyści. Umieszczenie akcji książki kryminalnej na tej wyspie wydawałoby się zabiegiem nieco ryzykownym, bo przecież na tak niewielkiej powierzchni i wśród małej liczby ludności, gdzie każdy każdego zna i istnieje niewiele atrakcji, przestępca zostanie szybko wychwycony. Jednak autor mimo to zdecydował się na taki krok i umieścił zagadkę kryminalną właśnie w tym miejscu, w swojej książce Tajemnica wyspy Flatey. Pewnego dnia w 1960 roku, na morskim wybrzeżu Flatey zostają znalezione zwłoki. Wieść szybko się roznosi i jest szokująca dla mieszkańców, którzy zamieszkują niewielką osadę na swojej małej wyspie, żyjąc od dawna w ciszy i spokoju, z dala o zgiełku cywilizacji i zgodnie z rytmem natury. Zaraz po odnalezieniu zwłok pojawia się przedstawiciel prefekta, który ma za zadanie zbadać ten przypadek i wyjaśnić przyczynę śmierci ofiary. Kjartan w niedługim czasie odkrywa, że zmarły to Gaston Lund, profesor z Kopenhagi, który dużo czasu spędził na zgłębianiu słynnego islandzkiego manuskryptu Flateyjarbok i przez to też przywędrował na Flatey. Średniowieczna księga to zbiór sag i eposów o starożytnych Wikingach skrywający pewną tajemnicę, po rozwiązaniu której czeka na szczęśliwca nagroda. Zagadka nie jest jednak łatwa do rozwiązania i nikomu do tej pory nie udało się jej rozwiązać. Jednak profesor był bardzo bliski sukcesu zanim umarł. Czy tajemnicza księga i jej zagadka mają jakiś związek z jego śmiercią? Czy profesor zginął z rąk któregoś z mieszkańców Flatey, który chciał zdobyć nagrodę? Czy pojawi się więcej ofiar? Kjartan ma za zadanie uzyskać odpowiedzi na te pytania, a podczas rozwiązywania tej sprawy dojdzie też do skrywanych tajemnic z przeszłości mieszkańców wyspy i otrze się o świat starożytnych władców Wikingów, którzy wywarli duży wpływ na przyszłość Flatey. Viktor Arnar Ingólfsson to islandzki autor, którego książka po raz pierwszy zagościła na naszym rynku. Uznany za jednego z najbardziej poczytnych islandzkich pisarzy ukończył studia z zakresu komunikacji wydawniczej i grafiki komputerowej. Jest też inżynierem budownictwa lądowego i wodnego, i wraz z rodziną mieszka w Reykjaviku. Jego książka o Flatey to kryminał, który utrzymany jest w ramach klasyki. Akcja na niewielkim obszarze, wśród określonej grupy społecznej w specyficznym małomiasteczkowym klimacie, tutaj jeszcze dodatkowo skandynawskim. Wiadomo, gdzie szukać i wśród jakiej grupy osób, tylko trzeba wszcząć śledztwo i krok po kroku dojść do schwytania sprawcy. Nie jest to jednak porywający tempem kryminał. Akcja jest bardzo powolna, bez szybkich, nieoczekiwanych zwrotów, pozbawiona mocniejszego napięcia i brutalnych scen. Społeczność wyspy żyje w latach 60. XX wieku i prowadzi nieciekawy, monotonny tryb życia. Niewiele się dzieje i na wyspie po prostu wieje nudą. Książka przez to nie zaskakuje za bardzo i wydawać by się mogło, że przez to jest nużąca i nieciekawa. I pewnie taka by była, gdyby dołożyć jej więcej stron i gdyby zagadka kryminalna nie była oparta o starożytne legendy i podania o wikingach, co wzbudziło we mnie zainteresowanie od pierwszych stron, bo o tym wojowniczym ludzie z północy zawsze bardzo chętnie czytam. Każdy rozdział dotyczy kryminalnej intrygi skupionej wokół ofiary profesora i każdorazowo zwieńczony jest podaniem informacji o wikińskiej księdze Flateyjarbok. To powoduje, że główny bohater ma do rozwiązania równolegle dwie zagadki, ale jak się z czasem okazuje to ta o manuskrypcie jest wiodąca, bo spowodowała całe zamieszanie i wywołała śmierć. Wraz z kolejnymi rozdziałami poznajemy odpowiedzi dotyczące zagadki Aenigma Flateyensis i zbliżamy się do rozwiązania tajemnicy manuskryptu i morderstwa. Taki kryminał z dodatkowym wątkiem dotyczącym zagadki z zamierzchłych czasów trochę kojarzy mi się z sensacyjnymi książkami Dana Browna, tylko że nie ma tu takiego szybkiego tempa i oczywiście treść jest zdecydowanie mniej obszerna. To, co jednak raziło mnie w powieści Islandczyka to bardzo słabo zarysowane sylwetki postaci. Faktem jest, że w powieściach sensacyjnych i kryminałach mniej zależy mi na na dobrych kreacjach bohaterów, a bardziej na klimacie, intrydze i napięciu, ale jakiś nieco wyraźniejszy obraz postaci powinien być, chociażby ten dotyczący głównego bohatera. Tymczasem tutaj mamy same karykatury pozbawione głębi, bez żadnych portretów psychologicznych. Wydawać by się mogło, że jedyne co różni mieszkańców to wiek, płeć i zajęcie, jakie wykonują. Wygląda to jakbyśmy mieli zwykłe worki mięsa pozbawione uczuć i myśli, zupełnie jak ten trup, od którego zaczęła się zagadka kryminalna. Niestety jest to bardzo znaczący minus i liczę, że autor w kolejnych swoich książkach podszlifował bardziej ten element. Na szczęście jednak książka jest na tyle króciutka i szybko się ją czyta, że nie pozostaje nam za wiele czasu, aby o tym niedociągnięciu dłużej myśleć, bo skupiamy się bardziej na nordyckiej księdze i kolejnych elementach zagadki, które zostają powoli odkrywane. Tajemnica wyspy Flatey to nie jest spektakularna powieść kryminalna dla osób, które szukają zawrotnego tempa, brutalnych scen, przelewu krwi i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Książka przypadnie do gustu raczej czytelnikom, którzy poszukują kryminału bardziej wyważonego i realistycznego, niespiesznego, spokojnego, z ciekawym tłem historycznym dotyczącym świata wikińskich legend i mitów, małomiasteczkowym klimatem i tą surową skandynawską atmosferą, która jest tak specyficzna i pociągająca.
-
Recenzja: W szponach literek Martucha180Recenzja dotyczy produktu: ksiązka drukowanaCzy recenzja była pomocna:
Viktor Arnar Ingólfsson to autor islandzkiego kryminału Tajemnica wyspy Flatey. Akcja rozgrywa się w maleńkiej osadzie na tytułowej wyspie w zatoce Brei?afjör?ur, na zachodzie Islandii.Znajduje się na niej sklep, kościół, biblioteka, dom lekarki, poczta, chłodnia, a zamieszkuje ją kilkadziesiąt osób. Rytm życia wyznaczają tu pory roku, a ludzie żyją spokojnie, bez pośpiechu, zgodnie z rytmem natury. Ale 1 czerwca 1960 roku sielanka została brutalnie przerwana. Normalnie widywał już wcześniej podobne rzeczy. Trupy młodych wielorybów, dużych fok albo wzdęte cielska owiec. Teraz różnica polegała na tym, że ścierwo miało na sobie zieloną kurtkę. (s. 10) Tego dnia trzej mężczyźni z Domu na Skraju wybrali się na wyspę Ketilsey, by zarzucić sieci na foki. Na wyspie chłopiec przypadkiem znajduje szczątki ludzkie w zielonej kurtce. Na miejsce zbrodni został wysłany młody prawnik Kjartan, który miał asystować w pracach biurowych m.in. przy ogłaszaniu wyroków. Tymczasem został wyznaczony do wyjaśnienia śmierci człowieka przez prefekturę w Patreksfjördur. Wraz z Ellidagrimurem Eirnarssonem wójtem gminy Flatey oraz nauczycielem Högnim udaje się na miejsce zbrodni. Wkrótce dochodzi do wniosku, że nie ma do czynienia z ofiarą wypadku. W trakcie oględzin zwłok w kościele lekarka Johanna znajduje przy denacie małą zapisaną kartkę z szyfrem. Flateyjarbok została spisana na podstawie wielu źródeł czy pierwowzorów, nie mniej niż czterdziestu. (s. 73) Kjartan prowadzi śledztwo, które zatacza coraz szersze kręgi, gdyż w tej sprawie nic nie jest jasne. Nawet mieszkańcy wyspy Flatey są w to zamieszani. Ich głęboko skrywane tajemnice w dziwny sposób łączą się ze znalezionym ciałem. Okazuje się, że denat to znany profesor duński, a kluczem do rozwiązania jego śmierci jest średniowieczny rękopis, zbiór sag i eposów o wikingach ? Flateyjarbok. Przedstawiciel prefekta nie ma wyjścia, bo żeby znaleźć zabójcę profesora, musi zagłębić się w opowieści, legendy, sagi, symbole zawarte w islandzkiej księdze oraz tajne stowarzyszenia. Ten zbór thatturów i opowieści [Flateyjarbok]charakteryzował islandzką kulturę w XIV wieku. Twórcy chcieli zgromadzić w jednej księdze podobny materiał z różnych stron, posegregować i porównać opowieści na temat tych samych królów. I tak powstała wyczerpująca relacja, mniej więcej w porządku chronologicznym, tyle że styl poszczególnych opowieści był dość odmienny. (s. 23) To najsłynniejsza księga w historii północy i największa księga spisana w Islandii na skórze. Egzemplarz powielony i oprawiony w Kopenhadze przez Munksgaarda został dostarczony do biblioteki na Flatey w setną rocznicę jej istnienia. Kjartan ma do niej dostęp. Ma też dostęp do zagadki Aenigma Flateyensis związanej z tą księgą. Zagadki, której nikt do tej pory nie rozwiązał? Bo nikt nie potrafił odpowiedzieć poprawnie na 39 pytań i złamać szyfr, bo nie rozumiał znaczenia rysunku znajdującego się pod zagadką, prawdopodobnie runy. Ale okazję ma czytelnik i może rozwiązać zagadkę, o ile zna treść średniowiecznej księgi. W mojej pracy dziennikarskiej wszyscy są winni, dopóki nie udowodni im się niewinności. (s. 109) Sprawa przyciąga uwagę dziennikarza Bryngeriego, pismaka dla reykjavickiej gadzinówki. Napięcie stopniowo rośnie i wciąga w swe mroczne macki. Wychodzą trupy z szaf i to takich osób, że czytelnik się nie spodziewa! Tajemnice zostają odkryte i zmieniają oblicze nie tylko śledztwa. Wprawdzie fabuła jest fikcją (ale nie księga!), lecz wyspa Flatey, atmosfera i życie na niej zostały opisane bardzo wiernie i sugestywnie. Burzliwe wody zatoki, zapach morza, przenikliwy wiatr, krzyki ptaków, ryby i foki, codzienne życie mieszkańców, ich praca, relaks, sposób odżywiania się czy komunikowanie ze światem to tło obyczajowe do rozgrywanych wydarzeń. Do tego szczegółowo odmalowane tło historyczne i kulturowe. Sugestywne obrazy sprawiają, że czytelnik przenosi się na tę małą wyspę, by uczestniczyć w śledztwie. I nie wiem, co bardziej wciąga ? czy skomplikowane śledztwo, czy średniowieczna księga, gdyż na wyspie teraźniejszość przesiąknięta jest światem legend i średniowiecznych opowieści. A zakończenie intrygującej akcji zaskakuje swoją prostotą, choć przy okazji wiele innych rzeczy z przeszłości zostaje rozwiązanych. Czasem to los w całości rządzi człowiekiem, przyjacielu, a wtedy nie należy mu się przeciwstawiać. (s. 241) Powieść składa się z 58 krótkich rozdziałów. Na końcu każdego z nich kursywą zapisany jest fragment rozmowy między mężczyzną a kobietą dotyczący manuskryptu. W ten sposób czytelnik poznaje losy księgi i pytania z zagadki. Dlatego też powieść można czytać dwutorowo - albo wszystko po kolei, albo oddzielnie główną akcję i dłuższą rozmowę. Na koniec jest Posłowie i Dodatek, w którym to znajdują się fragmenty Sagi wikingów jomskich. Czytelnik ma okazję poznać naznaczone krwią rządy wikingów i ich prawa. Kryminał Tajemnica wyspy Flatey zabierze czytelnika na islandzką wyspę, pokaże mu codzienny świat mieszkańców, by poczuł klimat wyspy, został wplątany w skomplikowane śledztwo i uraczony tajemnicami.
Szczegóły książki
- Tytuł oryginału:
- Flateyjargáta (oryg.) // The Flatey Enigma
- Tłumaczenie:
- Jacek Godek
- ISBN Książki drukowanej:
- 978-83-283-2631-6, 9788328326316
- Data wydania książki drukowanej:
- 2017-07-19
- ISBN Ebooka:
- 978-83-283-2632-3, 9788328326323
- Data wydania ebooka:
- 2017-07-19 Data wydania ebooka często jest dniem wprowadzenia tytułu do sprzedaży i może nie być równoznaczna z datą wydania książki papierowej. Dodatkowe informacje możesz znaleźć w darmowym fragmencie. Jeśli masz wątpliwości skontaktuj się z nami sklep@editio.pl.
- Format:
- 140x208
- Numer z katalogu:
- 49077
- Rozmiar pliku Pdf:
- 3.2MB
- Rozmiar pliku ePub:
- 3.4MB
- Rozmiar pliku Mobi:
- 7.3MB
- Zgłoś erratę
- Kategorie:
Kryminał » Thriller i horror
Literatura obca
Spis treści książki
- Środa, 1 czerwca 1960
- 1
- Czwartek, 2 czerwca 1960
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Piątek, 3 czerwca 1960
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- Sobota, 4 czerwca 1960
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- Niedziela, 5 czerwca 1960
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- Poniedziałek, 6 czerwca 1960
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- Wtorek, 7 czerwca 1960
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- Środa, 8 czerwca 1960
- 55
- 56
- 57
- 58
- Posłowie od autora
- Dodatek Fragmenty Sagi wikingów jomskich
- Związani wikingowie jomscy
- Ścięcie związanych powrozem
- Eryk darowuje życie Björnowi
Editio - inne książki
-
Próby zrozumienia zjawisk naturalnych towarzyszą ludzkości praktycznie od zawsze, odkąd zaczęliśmy się przyglądać światu i przyrodzie. Początkowo czynione obserwacje objaśnialiśmy interwencją sił nadprzyrodzonych, co zmieniało się z czasem, wraz z rozwojem nauki i metod naukowych. Rozumiejąc mech...(13.40 zł najniższa cena z 30 dni)
13.40 zł
44.90 zł(-70%) -
Po co komu te wszystkie teoretyczne wywody? Naukowcy mają nadzieję, że dzięki temu uda się odkryć, czy wszechświat powstał według jakiegoś sensownego projektu, czy jest po prostu dziełem przypadku. Jedni twierdzą, że to rzucanie się z motyką na słońce, inni zaś uważają, że spójna i jednolita kwan...(23.40 zł najniższa cena z 30 dni)
23.40 zł
39.00 zł(-40%) -
Pierwszy raz Tembi spotkała Saro na ulicy we Florencji. Uczucie między nimi wybuchło niemal natychmiast, choć pochodzili z całkowicie różnych światów. Saro był rodowitym Sycylijczykiem i szefem kuchni, a Tembi — czarnoskórą Amerykanką, artystką. Rodzina Saro ceniła tradycję i nie chciała za...(32.43 zł najniższa cena z 30 dni)
34.93 zł
49.90 zł(-30%) -
Wielu ludzi nie chce przyjąć do wiadomości, że śmierć czeka każdego. Uświadomienie sobie, że przeminiemy, i my, i nasi bliscy, bywa trudnym i emocjonalnie wyczerpującym doświadczeniem. Raczej odpychamy od siebie myśli o śmierci i umieraniu, a kiedy ten czas nadchodzi, staje się źródłem ogromnego ...(32.94 zł najniższa cena z 30 dni)
32.94 zł
54.90 zł(-40%) -
Familoki. Jeden z symboli Górnego Śląska, wrośnięte w jego krajobraz na równi z kopalnianymi szybami, hałdami i kominami. Poza Śląskiem kojarzone głównie z filmami Kazimierza Kutza, Lecha Majewskiego czy malarstwem Grupy Janowskiej. I ewentualnie z coraz popularniejszą zabytkową dzielnicą Katowic...(29.40 zł najniższa cena z 30 dni)
29.40 zł
49.00 zł(-40%) -
Dubaj. Największe miasto Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jedno ze światowych centrów finansowych i popularny kierunek turystyczny. Większość mieszkańców tej pełnej kontrastów arabskiej metropolii stanowią przybysze z Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Aż jedna czwarta dubajczyków ma korz...(13.90 zł najniższa cena z 30 dni)
13.90 zł
44.90 zł(-69%) -
Ta książka stanowi trzecią część znakomitego cyklu poświęconego podążaniu buddyjską ścieżką. Mówi o kluczowych założeniach buddyzmu: o niezadowoleniu, które płynie z cyklicznej egzystencji, sansary, o wyzwalaniu się z niej i o umyśle. Podpowiada, jak rozwijać cechy sprzyjające przebudzeniu, i wyj...(38.35 zł najniższa cena z 30 dni)
41.30 zł
59.00 zł(-30%) -
W tej książce - monumentalnym dziele wybitnego myśliciela - znajdziemy dogłębne, szczegółowe i równocześnie panoramiczne wyjaśnienie znaczenia ludzkich zdolności przetwarzania energii w odniesieniu do działania mechanizmów kulturowego i cywilizacyjnego postępu w ciągu ostatnich 10 tysięcy lat. Pr...(47.40 zł najniższa cena z 30 dni)
47.40 zł
79.00 zł(-40%) -
Siedemnastoletnia Isra woli czytać książki, niż zajmować się kandydatami na męża, których wynajduje dla niej ojciec. W ciągu tygodnia wrażliwa marzycielka wbrew swojej woli zostaje narzeczoną, a następnie żoną jednego z nich i wkrótce jest zmuszona do przeprowadzki na Brooklyn. Tam z trudem próbu...(32.43 zł najniższa cena z 30 dni)
34.93 zł
49.90 zł(-30%) -
Z pozoru tej dwójki nastolatków nie łączy nic poza miejscem zamieszkania i szkołą. A jednak mają ze sobą coś wspólnego. Oboje, każde na swój sposób, próbują sobie radzić z samotnością. Chowają się za maską obojętności, ukrywają przed światem swoje prawdziwe, wrażliwe oblicza. Trafiają na siebie p...(26.94 zł najniższa cena z 30 dni)
26.94 zł
44.90 zł(-40%)
Zamknij
Przeczytaj darmowy fragment
Dzieki opcji "Druk na żądanie" do sprzedaży wracają tytuły Grupy Helion, które cieszyły sie dużym zainteresowaniem, a których nakład został wyprzedany.
Dla naszych Czytelników wydrukowaliśmy dodatkową pulę egzemplarzy w technice druku cyfrowego.
Co powinieneś wiedzieć o usłudze "Druk na żądanie":
- usługa obejmuje tylko widoczną poniżej listę tytułów, którą na bieżąco aktualizujemy;
- cena książki może być wyższa od początkowej ceny detalicznej, co jest spowodowane kosztami druku cyfrowego (wyższymi niż koszty tradycyjnego druku offsetowego). Obowiązująca cena jest zawsze podawana na stronie WWW książki;
- zawartość książki wraz z dodatkami (płyta CD, DVD) odpowiada jej pierwotnemu wydaniu i jest w pełni komplementarna;
- usługa nie obejmuje książek w kolorze.
Masz pytanie o konkretny tytuł? Napisz do nas: sklep[at]helion.pl.
Książka, którą chcesz zamówić pochodzi z końcówki nakładu. Oznacza to, że mogą się pojawić drobne defekty (otarcia, rysy, zagięcia).
Co powinieneś wiedzieć o usłudze "Końcówka nakładu":
- usługa obejmuje tylko książki oznaczone tagiem "Końcówka nakładu";
- wady o których mowa powyżej nie podlegają reklamacji;
Masz pytanie o konkretny tytuł? Napisz do nas: sklep[at]helion.pl.
Książka drukowana
Oceny i opinie klientów: Tajemnica wyspy Flatey Viktor Arnar Ingólfsson (8) Weryfikacja opinii następuję na podstawie historii zamówień na koncie Użytkownika umieszczającego opinię. Użytkownik mógł otrzymać punkty za opublikowanie opinii uprawniające do uzyskania rabatu w ramach Programu Punktowego.
(4)
(3)
(0)
(0)
(0)
(1)
więcej opinii